Gdańsk. Dwóch policjantów z zarzutami pobicia 30-latka. Paweł T. zmarł następnego dnia

Prokuratura postawiła dwóm policjantom z Gdańska zarzuty popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień i pobicia zatrzymanego. Funkcjonariusze uczestniczyli w zatrzymaniu 30-latka, który następnego dnia zmarł.

- Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień - mówi Remigiusz Signerski, zastępca prokuratora rejonowego w Kartuzach.

Policjantom grożą trzy lata więzienia.

Rzucał doniczkami, groził, że zabije

4 sierpnia ub.r. funkcjonariusze z III Komisariatu Policji w Gdańsku podjęli interwencję na jednej z ulic Dolnego Wrzeszcza. Ze zgłoszenia wynikało, że pewien mężczyzna próbował dostać się przez okno znajdujące się na parterze budynku, do mieszkania 72-letniego gdańszczanina. Według relacji tego ostatniego, 30-letni Paweł T. rzucał w niego doniczkami z kwiatami i groził, że go zabije. Z informacji przekazanych przez interweniujących policjantów wynika, że podczas zatrzymania 30-latek stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i założono mu kajdanki. Podczas wprowadzania go do radiowozu mężczyzna kopnął w brzuch jednego z funkcjonariuszy i groził mu zabójstwem. Zatrzymany ponownie został położony na brzuchu i obezwładniony.

Według relacji świadków mężczyzna miał być bity pięściami i pałką po całym ciele. Według śledczych nie udało się tego potwierdzić.

Po obezwładnieniu młody mężczyzna został zabrany na komisariat, skąd przewieziono go do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, gdzie zmarł dzień później. Osierocił 3,5-letnią córkę.

Monitoring tego dnia akurat nie działał

Zdaniem policji mężczyzna był agresywny przy wyprowadzaniu go z radiowozu. Funkcjonariusze zdecydowali się wezwać pogotowie ratunkowe. W trakcie oczekiwania na karetkę, mężczyzna nagle stracił przytomność. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną, która była prowadzona do czasu przyjazdu lekarza już na terenie komisariatu przy ul. Białej. Ostatecznie Pawła T. nie udało się uratować.

- Policjanci przekroczyli swoje uprawnienia. Mężczyzna był już obezwładniony, a oni dalej używali siły - mówi prokurator Remigiusz Signerski. - Ale ich zachowanie nie miało wpływu na zgon poszkodowanego. Skutkiem użycia siły były lekkie obrażenia, co potwierdził biegły z zakresu medycyny sądowej.

Według ojca Pawła T., młody mężczyzna wyglądał "jak zmasakrowany".

Jednym z dowodów miał być zapis monitoringu z 4 sierpnia ub.r. z komisariatu przy ul. Białej, gdzie przewieziono 30-latka. Okazało się jednak, że od lipca nie działał. A - jak twierdzą śledczy - policjanci dowiedzieli się o tym, gdy monitoring został zabezpieczony na potrzeby postępowania prokuratorskiego.

Biegli orzekli, że przyczyną śmierci Pawła T. była "ostra niewydolność krążenia i oddychania". Jako powód zgonu wykluczono m.in. uraz mechaniczny, porażenie prądem i zatrucie.

Co więc było przyczyną zatrzymania krążenia? Etylokokaina, czyli związek powstający w organizmie człowieka po spożyciu przez niego alkoholu i kokainy.

Czy policjanci zostaną zawieszeni

Po śmierci 30-latka przed komisariatem policji w gdańskim Wrzeszczu odbyła się związana manifestacja z udziałem ok. 300 osób. Zdaniem protestujących, przyczyną zgonu mężczyzny było brutalne pobicie przez funkcjonariuszy; manifestanci nieśli m.in. transparenty z napisami "Stop mundurowej przemocy" i "Mordercy".

Komendant policji nie zdecydował się na zawieszenie policjantów. Co zrobi po postawieniu im zarzutów przez prokuraturę?

- Gdy tylko uzyskamy oficjalną informację z prokuratury, komendant miejski policji w Gdańsku zajmie stanowisko w tej sprawie, w tym w kwestii dotyczącej zawieszenia funkcjonariuszy - mówi młodszy aspirant Lucyna Rekowska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA