Anarchiści kontra Budyń-Adamowicz. Przepychanki pod Stocznią

"Budyń do roboty za tysiąc złotych" - takie hasło skandowali uczestnicy manifestacji zorganizowanej przez anarchistów z "Nic o nas bez nas". Około dwustuosobowy pochód mieszkańców niezadowolonych z polityki mieszkaniowej miasta, miał dotrzeć na Plac Solidarności, gdzie prezydent Komorowski kładł kamień węgielny pod budową ECS. Drogę zagrodziła im jednak policja, doszło do przepychanek.

Gdańscy anarchiści z "Nic o nas bez nas" już po raz trzeci zorganizowali manifestację pod tytułem "Marsz pustych garnków". Za każdym razem protestują przeciwko polityce mieszkaniowej władz miasta, a szczególnie drastycznej podwyżce czynszów w mieszkaniach komunalnych, która ma nastąpić we wrześniu. Na każdą z ich demonstracji przychodzi około dwustu osób, głównie starszych mieszkańców Gdańska.

O zgodę na manifestację wystąpili 5 maja i miasto im ją dało. Kilka dni później jednak, władze Gdańska zreflektowały się, że marsz ma przechodzić obok Pomnika Poległych Stoczniowców, w tym samym czasie, gdy odbywać się tam będzie uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Europejskiego Centrum Solidarności, z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Poproszono więc ich o zmianę trasy, ale Grupa "Nic o nas bez nas" odmówiła. Wobec tego władze postanowiły zamknąć w ogóle teren wokół Placu.

"To skandal co robi Budyń-Adamowicz"

Manifestanci zgromadzili się o godz. 11 pod kinem Krewetka. Mieli ze sobą te same transparenty co poprzednio oraz tradycyjnie puste garnki, w które z ochotą walili. Głos pod kinem zabierało szereg osób m.in. mieszkańcy Jelitkowa, niezadowoleni z ostatniej decyzji władz Gdańska, zabraniającej im wykupu mieszkań na własność. Sprawę nagłaśnialiśmy w "Gazecie" w tym tygodniu. Na manifestacji pojawił się również Karol Guzikiewicz, wiceszef "Solidarności" w Stoczni Gdańsk. - To skandal co robi Budyń-Adamowicz - krzyczał zachrypniętym głosem Guzikiewicz. - Gdańsk to najdroższe miasto w Polsce, najwyższe czynsze, najdroższa woda! To miasto dla bogatych! Budyń musi odejść!

Budyń to pseudonim prezydent Pawła Adamowicza, nadany mu przez internautów. Słowo to przewijało się przez całą manifestację. Na czele pochodu niesiono wielki transparent z napisem "Budyń szkodzi", a manifestanci z radością skandowali hasło "Budyń do roboty za tysiąc złotych".

Organizatorzy chcieli poprowadzić pochód tak jak zaplanowali, aż pod Pomnik Poległych Stoczniowców, ale tuż za siedzibą "Solidarności" na Wałach Piastowskich ustawiono barierki, a drogę zagrodził im kordon policji, straży miejskiej oraz wynajętej firmy ochroniarskiej. - Mamy zgodę na przemarsz, to pokojowa demonstracja mieszkańców, przepuście nas! - krzyczeli przez megafon organizatorzy. Gdy grupa anarchistów chciała przesunąć barierki, doszło do przepychanek. Ochroniarze użyli wobec demonstrantów gazu łzawiącego, na miejsce musiało przyjechać pogotowie.

Starcie anarchistów z Policją i ochroniarzami

Przyłączyła się prawica

Przy barierkach do "Marszu pustych garnków", przyłączyli się demonstranci o prawicowych poglądach. Pojawili się tam politycy PiS - poseł Andrzej Jaworski oraz były radny sejmiku Waldemar Bonkowski. Byli również czytelnicy "Gazety Polskiej" oraz działacze prawicowej Ligi Obrony Suwerenności. Każda z tych grup miała coś do powiedzenia, w pewnym momencie wszyscy się wzajemnie przekrzykiwali przez megafony. Jednoczyli się, gdy skandowano hasła wymierzone w zagradzających im drogę policjantów. Krzyczano: "Ruszcie głową, a nie pałą", "To jest wasza demokracja", "Policja chroni bogatych przed biednymi", a także "Gestapo" i "ZOMO".

Przez kordon policji udało się przejść jedynie Karolowi Guzikiewiczowi, który najpierw wykrzyczał przez megafon, że on właśnie idzie do pracy, po czym odsunął barierki i nie niepokojony przez policję poszedł pod Stocznię. Po pół godzinie stania przy barierkach Grupa "Nic o nas bez nas" postanowiła zakończyć swój marsz i w spokoju rozeszli się do domów. Inne grupy demonstrantów jeszcze tam zostały.

- W najbliższych dniach złożymy zawiadomienie do sądu, o zablokowaniu nam legalnej, pokojowej demonstracji - mówi Łukasz Muzioł z "Nic o nas bez nas". - Zastanawiamy się też, czy nie złożyć osobnego zawiadomienia o użyciu wobec nas gazu łzawiącego.

Autobus zjechał ze skarpy. 38 rannych >>

Copyright © Agora SA