Dyrektor artystyczny Filharmonii Bałtyckiej, dyrygent po berlińskiej Hochschule der Künste, jest na zabój zakochany w Polce.
- Od 10 lat mam bardzo bliski kontakt z Polską i powoli mogę mówić, że wiem coś o waszym kraju - przekonuje Bumann. - Zazwyczaj Polacy dostrzegają w Niemczech tylko czyste uliczki i uprzejmość, pod którą tak naprawdę kryje się chłód i dystans. Dlatego uważam, że macie za dobre zdanie o Niemcach. Oczywiście jest różnica cywilizacyjna, ale czy ja mogę narzekać na Polaków, że ulice są dziurawe a domy brzydkie? Nie. To się powoli będzie zmieniać, już się zmienia. Pamiętam, piętnaście lat temu, gdy przejechaliśmy granicę, Ania mówiła do mnie: ?Zobacz jaka ta stacja benzynowa jest okropna?. Ja na to: ?Może, ale ja czuję tu przemianę czasu?. W Polsce świat może być ciągle brzydki, czyli prawdziwy.
Z Anią, czyli Anną Techmańską, poznali się w Detmold - on dyrygował, ona grała w orkiestrze. Dzisiaj swoje życie dzielą między kilka miast, mieszkań i hotelowych pokoi. Kai dyryguje, a Anna, która po 30 latach gry w orkiestrze jest na muzycznej emeryturze, towarzyszy mu w podróżach. Najbardziej lubią Gdańsk i niewielkie mieszkanie z widokiem na wierze Bazyliki Mariackiej. W Warszawie zatrzymują się na Powiślu. W stolicy Kai regularnie dyryguje w Operze Kameralnej, często bywają w Zurychu, gdzie szefuje Schweizer Jugend Sinfonie Orcheste, czasami zaglądają do Detmold, a co roku odpoczywają latem w polskich górach, na Podhalu.
Kai Bumann uwielbia do tego stopnia polską literaturę, że regularnie organizuje w Gdańsku festiwale twórczości księdza Józefa Tischnera i Czesława Miłosza, którego uważa za geniusza. Gdy odkrył, że jego studenci (prowadzi zajęcia z dyrygentury na Akademii Muzycznej w Gdańsku) nie wiedzą kim był Jerzy Giedroyć, Józef Czapski czy Andrzej Stasiuk - co miesiąc wyznacza im nową książkę do przeczytania.
- Sztuka, niezależnie czy to jest muzyka, malarstwo czy poezja, w efekcie mówi to samo - tłumaczy - Nagle w wierszu Miłosza znajdujemy nuty Bacha. Artyści dużego formatu tak naprawdę poszukują odpowiedzi na jedno pytanie: dlaczego urodziliśmy się akurat w tej, a nie innej chwili i dlaczego musimy umrzeć.
Uważa, że dzisiejsze czasy są troszeczkę za głośne, za szybkie i za powierzchowne: - Żyjemy w dobie telewizji i internetu, tam wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Przyszedł moment, gdy coś ewidentnie się kończy. Intelektualnie stoimy pod ścianą. W malarstwie obrazem jest białe płótno - mniej być nie może, w muzyce mieliśmy już kompletną destrukcję akordów. W literaturze jest trochę przestrzeni, ale już bardzo niewiele.
- Ponosimy konsekwencje życia w najlepszym z możliwych ustrojów, czyli demokracji. Gwarantuje ona dziś standard życia. Urodziłem się w Berlinie Zachodnim i dzięki Bogu miałem swobodę, naprawdę to doceniam, ale demokracja ma jednak jeden minus, eliminuje intelektualną elitę. Masa decyduje o smaku, a czasami o wiedzy. Np. jeżeli zapytamy: Schubert czy Beethoven napisali ?Niedokończoną Symfonię", a większość odpowie, że Beethoven, to nie znaczy, że mają rację. Jednak oni uważają, że tak, bo jest ich więcej. Wynikają z tego gigantyczne problemy intelektualne. Nie chcę tego zmieniać, ale należy być świadomym, że tak się dzieje. Kultura dziś jest traktowana jako dekoracja, przede wszystkim ma bawić. Zawsze istniał taki nurt w sztuce, ale nie był najważniejszy. Poważna sztuka jest przestrzenią, gdzie człowiek ma możliwość kontaktu z czymś wyjątkowym i wzbogacającym.