3,8 mln Polaków do dziś nie myje zębów, 800 tys. nie ma własnej szczoteczki, 99 proc. walczy z próchnicą. Historię starań o poprawę stanu uzębienia opisuje trójmiejska reporterka Aleksandra Kozłowska w książce "Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów".
Holenderski architekt Rem Koolhaas projektując budynki kieruje się własnym krótkim, ale konkretnym mottem: "Fuck the Context" ("Pieprzyć kontekst"). Zgodnie z nim nie przejmuje się zastanym otoczeniem i wstawia wysokościowce na potęgę, gdzie popadnie, co szczególnie dobrze przyjmuje się w Chinach. Gdy patrzę na nasze ulice, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że hasło "Fuck the Context" przyświeca również reklamodawcom "
Obserwatorzy przestrzeni miejskiej nie zawiedli. Po pierwszej naszej publikacji na temat malowanych wyznań miłosnych przysłali zdjęcia z kolejnymi uczuciowymi napisami albo adresy takich miejsc. Najczęściej pojawiał się obraz na wieżowcu "Olimp" we Wrzeszczu, dla wielu gdańszczan to prawdziwy klasyk gatunku. Dziękuję za wszystkie e-maile, czekam na następne: aleksandra.kozlowska@gdansk.agora.pl
W Trójmieście na szkolenia w Akademii Euro zgłosiło się już 300 osób, m.in.: pracownicy transportu miejskiego, strażnicy miejscy, pracownicy pogotowia - opowiada Monika Jakubiak, kierownik Akademii Euro
Tegoroczny festiwal był jak pogoda: czasem słońce, czasem deszcz, czasem hit, czasem kit. Przedstawiamy nasz subiektywny ranking hitów i kitów
Dziesiąte urodziny Open'era uczcili grafficiarze i festiwalowicze wspólnym muralem.
No, teraz możemy się wreszcie przekonać kto tak naprawdę jest fanem muzyki. Bo prawdziwemu fanowi nie straszny deszcz, błoto i wilgotne ciuchy, poddaje się tylko mięczak.
Open`er to nie tylko muzyka. To także, a czasem przede wszystkim spotkania z ludźmi. A bywa i tak, że zwykłe spotkanie zmienia się w coś zupełnie niezwykłego - jak choćby w przypadku Magdy i Michała
Spełniły się pesymistyczne przewidywania ?pogodynek?. Gdyński Open'er od kilku godzin skąpany jest w deszczu.
Od siedmiu lat lato zaczyna się dla mnie Open`erem. Tak jak wiosnę zwiastują jaskółki czy inne ptactwo, tak wakacje muszą rozpocząć się od festiwalu. Inaczej nie są wakacjami a jakąś ich chińską podróbką - Aleksandra Kozłowska z Gazety Wyborczej Trójmiasto wspomina kolejne edycje gdyńskiego festiwalu
Przed nami ściana z obrazem Ryszarda "Inwazji" Niedzielskiego: na żółtym tle portrety ludzi z różnych stron świata, między nimi dłonie w przyjaznym uścisku, na dole dosprejowany napis "Gryf Słupsk". Ostatni element oczywiście nie wchodzi w skład autorskiego projektu.
Wybory? Wystarczy wstać, rzucić okiem na mapkę z lokalami wyborczymi, a potem z zaświadczeniem i dowodem osobistym biegiem zagłosować. Jak najszybciej, jeszcze przed pierwszymi koncertami.
Pijesz piwo? Nie wyrzucaj kubka, zbuduj z niego wieżę. I to wcale nie tylko dla zabawy.
Punkt szesnasta. Dziewiąty raz w historii otwarto festiwalową bramę. Kilkaset osób ruszyło biegiem pod Scenę Główną. Wieczorem tłum był tak wielki, że można było wejść na teren festiwalu bez opasek. Tak rozpoczął się Open'er 2010.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.