Od 1 lipca pensja minimalna "na rękę" wynosi 3 261,53 zł. Karnet na cztery dni Open'era kosztował w tym roku prawie jedną trzecią tej kwoty - 1 080 zł. Bilet jednodniowy - 555,45 zł. Kogo na to stać?
Bardzo dużo ludzi ustawia się w kolejkach po zapiekanki, które kosztują tu więcej niż dwudaniowy obiad w barze mlecznym albo popularnym sklepie meblowym. Bagietka z sosem pomidorowym, farszem grzybowym i mozarellą kosztuje 38 zł. Zapiekanka w najdroższej wersji - 44 zł.
Średnio gałka lodów w Polsce kosztuje w tym roku 6,53 zł. Ale nie nad polskim morzem. Tu cena gałki sięga nawet 9 zł. - Sporo - mówią klienci stojący w długiej kolejce do lodziarni nad Motławą.
Herbata kosztuje w restauracjach nawet 14 złotych. Dlaczego tak drogo, skoro to tylko gorąca woda i torebka za mniej niż złotówkę? Zapytałam o to restauratorów.
- Przecież tu są ceny jak w Sopocie - komentuje jedna z moich koleżanek, kiedy idziemy do popularnej restauracji w Chmielnie na Kaszubach. Ale choć w lokalach i nad jeziorami turystów nie brakuje, Kaszubi narzekają.
Podwieczorek i kolację załatwiam za jednym zamachem - wybieram pizzę. Wracam do Baru Morskiego, gdzie mają aż 20 rodzajów mojego ulubionego włoskiego dania. Najtańsza, wiadomo, jest margherita. Z sosem i serem, na cienkim cieście o średnicy 30 cm, kosztuje 28 zł.
Jeden z kultowych sopockich hoteli się ceni. W recepcji Sheratona cenę ok. 65 tys. zł za apartament w terminie 21-23 sierpnia tłumaczą wysokim obłożeniem ze względu na Sopot Festival. W innych pięciogwiazdkowych hotelach w Trójmieście ceny są już bardziej normalne.
Na obiad wybieram danie ze środkowej półki - halibuta z groszkiem, koperkiem, masłem, sosem cytrynowym i sałatką z kopru włoskiego. Cena - 57 zł. Do picia nic nie biorę (nie tylko ja, trzyosobowa rodzina przy stoliku obok robi to samo). Butelkę wody kupuję w Żabce za 2,20 zł.
- Za jedzenie i picie miałbym drugi bilet na Open'era - przyznaje 21-letni Michał z Płocka, którego spotykam w kolejce po hot dogi. Rzeczywiście jest tak drogo? Prześledziliśmy ceny w festiwalowej strefie gastronomicznej na Open'erze.
Trzyosobowa rodzina musiała w tym roku wyłożyć na same karnety na Open'era co najmniej 2 473 zł. Renata, Radek i ich 17-letnia córka Wiktoria z Łodzi cięli koszty, jak się dało. Karnety kupili w przedsprzedaży, nocują w Nowym Porcie, na festiwalu będą jeść frytki belgijskie, bo są najtańsze.
Dwie dorosłe osoby, które chcą spędzić długi weekend w Sopocie, za trzy noce w hotelu zapłacą w najtańszej opcji 2478 zł. A co, jeśli zamiast polskiego kurortu mielibyśmy się wybrać na południe Europy, nad ciepłe morze, a nie kapryśny Bałtyk?
Sezon na paragony grozy uważamy za otwarty. W tym roku będzie się działo - internauci już przed majówką komentują rachunki z nadmorskich smażalni. Ale choć jest drogo, nie oznacza to, że rezygnujemy z majówkowych wyjazdów.
Więcej osób się wyprowadza niż wprowadza, więcej umiera niż rodzi. Mieszkańcy ścisłego centrum Gdańska płacą wysokie czynsze i "nie dźwigają drożyzny". - Pierwszy raz w życiu myślimy, żeby sprzedać mieszkanie - słyszymy od Wandy, emerytowanej nauczycielki.
Lokal Kuby Wojewódzkiego Niewinni Czarodzieje Trzy Zero w Gdyni przygotowuje pączki na tłusty czwartek. Cena pączka w wersji Deluxe to... 49 zł.
Magda Gessler pomogła, ale drożyzna - wykończyła. Po 10 latach działalność kończy znana restauracja Sardynka w Ustce. - Jestem zmęczony kopaniem się z systemem. Rząd nic nie zrobił, by pomóc gastronomii - żali się "Wyborczej" właściciel Sardynki.
Zrośnięcie ze sobą rynku mieszkaniowego i kredytów hipotecznych odbija się mocną czkawką: deweloperzy mniej sprzedają i budują, bo stracili klienta, który przychodził do nich z pożyczonymi pieniędzmi. A ceny ani drgną. Istnieje jednak wyjście z tej sytuacji - mówią o tym Donald Tusk i Jarosław Kaczyński.
- Wypad z rodziną na taką świąteczną imprezę to masakra - pan Marek wydał przynajmniej 150 zł podczas jarmarku w Toruniu. Sprzedawcy nie mogą jednak narzekać na brak kupujących. - Oszczędzać będziemy w styczniu - mówi pani Monika.
Po miesiącu negocjacji urzędnicy dogadali się z Energą Obrót. Prąd dla Gdańska i sąsiednich gmin podrożeje w przyszłym roku o 77 proc.
- Goście nie rezerwują już pokoi na rok do przodu, jak to robili w poprzednich latach. Nie wiedzą, co będzie za miesiąc czy nawet za tydzień. Liczą pieniądze - mówi menedżerka hotelu w Sopocie.
Nawet o 30 procent więcej niż kilka miesięcy temu trzeba zapłacić za wizytę prywatną u specjalisty. - Inflacja powoduje stały wzrost naszych kosztów - tłumaczą podwyżki szefowie przychodni. A pacjenci pytają: "co zrobić, jeśli człowiek stoi pod ścianą"?
Maksymalna stawka za ceny energii nie zwalnia samorządów z szukania oszczędności. Choć podwyżki nie będą astronomiczne, to pierwsze efekty drożejącego prądu odczujemy zimą: na ulicach będzie ciemniej, a w budynkach zimniej.
- Oświetlenie zabytkowego ratusza robi wrażenie, ale w takiej sytuacji trzeba zastanowić się, czy jest ono opłacalne - prezydent Słupska zapowiada oszczędności w związku z rosnącymi cenami prądu.
- Za prąd płaciliśmy 7 tys. zł, teraz to będzie 22 tys. Do tego ogrzewanie, które z 12 tys. zł wzrośnie do 24 tys. Do tego gaz, śmieci, chemia... Mógłbym wyliczać w nieskończoność. Bo nie ma rzeczy, która by nie podrożała. I końca nie widać - wylicza Ireneusz Sadowski, właściciel restauracji i hotelu "Zamek" w Bytowie, który właśnie zamyka działalność.
Florian Wojciechowski, właściciel sklepu w Nowym Porcie w Gdańsku, złapał się za głowę, gdy otworzył kopertę z rachunkiem za prąd. Opiewa na 8 211,76 zł. - Nie wiem, z czego zapłacę - mówi załamany.
Po przetargowym fiasku na zakup energii elektrycznej prezydent Gdańska zwołuje sztab kryzysowy. - Trudno znaleźć rozwiązania, kiedy nic nie wiemy i opieramy się na sejmowych plotkach - przyznała.
- Jeśli nic się nie zmieni, w styczniu wyprzedam towar i zamknę sklep. A jeśli wcześniej dostanę - jak zapowiadają - trzykrotnie wyższy rachunek za prąd, czyli 10 tys. zł, to nawet nie będę czekał do końca roku - mówi pan Rajmund, właściciel sklepu rybnego w Gdańsku.
Gdynia i nadmorskie gminy mogą zapłacić za prąd o 500 proc. więcej niż przed rokiem. Nie wykluczają radykalnych oszczędności.
Jak poprawić komunikację publiczną? W Gdańsku pokaże to nowy serwis mapowy. Jednocześnie pasażerowie nie mają co liczyć na nowe połączenia autobusowe i tramwajowe. - Mierzymy się z kryzysem finansów publicznych - tłumaczą władze miasta.
W rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych samorządowcy i związkowcy debatowali w Gdańsku na temat szalejącej drożyzny. Na koniec skierowali do rządu apel.
Ceny ryb nad morzem dyktuje nasza ignorancja. W Gdańsku czy Władysławowie kutry sprzedają flądry, dorsze i halibuty "prosto z Bałtyku, z nocnego połowu". Przecież to ściema. Mimo to ludzie ustawiają się w kolejce.
Przez rok ceny w hotelach i restauracjach w Polsce zdrożały aż o 16 proc. - podaje GUS. Za pobyt w Ustce i Mrągowie zapłacimy 3,3 tys. zł. - Na tle tych cen koszt wakacji za granicą jawi się jako znacznie tańsza alternatywa - szacuje ekspert.
Open'er Festival wrócił z pandemicznego letargu, by trafić prosto w czasy galopującej inflacji. - Czy mi się to podoba, czy nie muszę pilnować, by nie wydać ani złotówki więcej. Mam też życie poza Open'erem, gdzie czeka na mnie coraz wyższy czynsz za mieszkanie - opowiada jedna z uczestniczek gdyńskiego festiwalu.
Dane NBP odzierają ze złudzeń: mieszkania w Gdańsku i Gdyni są już droższe niż te w Krakowie. Co więcej, ceny nad morzem przebiły barierę 11 tys. zł za m kw. Czy drożyzna wyhamuje? Cała nadzieja jedynie w programie "Mieszkanie bez wkładu".
Platforma Obywatelska, na przykładzie przedsiębiorców z branży pralniczej, pokazuje negatywne skutki drożyzny.
Od 1 stycznia obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Przez pierwsze dwa dni nowego roku na pomorskich drogach wyższe kary finansowe zostały nałożone na ponad 50 kierowców. Posypały się też wnioski o ukaranie do sądów, m.in. za prowadzenie samochodu bez uprawnień.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.