Kościerska prokuratura chciała, aby były senator PiS z Kaszub, Waldemar B., trafił na miesiąc do aresztu tymczasowego, ale na to nie zgodził się sąd. Polityk dostał zarzuty za znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Zabił zwierzę, ciągnąc je na linie za samochodem. Były parlamentarzysta do zarzutów się nie przyznaje i przedstawia własną wersję wydarzeń.
W czwartek policjanci na posesji Waldemara B. odnaleźli martwego psa. Sekcja zwłok potwierdziła, że jest to zwierzę, które polityk wlekł na linie za samochodem. Były senator Prawa i Sprawiedliwości dostał zarzut za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura wnioskuje o areszt.
Waldemar B., były senator Prawa i Sprawiedliwości z Kaszub, został w czwartek zatrzymany przez policję za znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Ciągnął zwierzę na linie za samochodem. Zdarzenie nagrał jeden z kierowców jadących za politykiem.
59-letni mężczyzna powiesił psa na drzewie w lesie. 52-letnia kobieta, właścicielka zwierzęcia, zapłaciła mu i podżegała do przestępstwa. Obojgu grozi kara pozbawienia wolności.
Mężczyzna pozbawił zwierzę życia ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Pomoc dla pieska Piotrusia znalazła się w ostatniej chwili. Tak samo jak dla kocurka Maciusia, który stracił oko czy suni Śnieżki, wyrzuconej z domu na śnieg przez właścicielkę. Każdego roku wolontariusze OTOZ Animals pomagają tysiącom zwierząt w całej Polsce.
Gdańscy policjanci zatrzymali 40-letniego mężczyznę, który z mieszkania na trzecim piętrze wyrzucił kota na betonowe schody. Sprawca ukrywał się na terenie ogródków działkowych.
Psa w czwartkowe gorące popołudnie zamknięto w aucie na ponad dwie godziny. Policjanci ustalają teraz, czy doszło do znęcania się nad zwierzęciem.
Właściciele psa tłumaczyli, że zostawili zwierzę w aucie, ponieważ nie mogli zabrać go do restauracji. Zarzekali się, że nie było ich kilka minut. Kobieta, która powiadomiła straż miejską, twierdzi, że właścicieli nie było półtorej godziny.
O tragedii zwierząt w "mordowni" w Radysach usłyszała cała Polska. Cała Polska zaangażowała się też w pomoc czworonogom. 10 psów znalazło schronienie w Sopotkowie.
Nikodem Olijnyk prowadził azyl dla zwierząt. Wszystkie zostały zabite jednej nocy. Policja zapewnia, że sprawa jest dla niej ważna, a zatrzymanie sprawców to kwestia czasu.
Gdy wszedłem do środka, króliki - jeden z poderżniętym gardłem, drugi ze skręconym karkiem - leżały w zagrodzie dla owcy, szpak wisiał na gwoździu pod sufitem, głową w dół. Bunia siedziała na klatce i patrzyła na mnie, prosząc o pomoc. Z ucha leciała jej krew.
Michał B. i Klaudia C. odpowiedzą za znęcanie się nad kotem ze szczególnym okrucieństwem. Parze grozi wysoka grzywna i kara do pięciu lat więzienia.
Szczecinka była wycieńczona, gdy została znaleziona na Kaszubach, w miejscowości Biały Bór. - Dawno nie widzieliśmy psa w takim stanie - mówią pracownicy Ciapkowa, gdzie trafiła suczka. Teraz jest w domu tymczasowym jednego z pracowników schroniska.
Zwyrodnialcem, który zakatował kota, okazał się 20-letni mieszkaniec Prabut. W czwartek zgłosił się na komisariat. Za to, co zrobił, grozi mu kara nawet pięciu lat więzienia.
Skandaliczna sprawa z Brodnicy Górnej na Kaszubach wyszła na jaw dzięki zgłoszeniu, jakie dostali inspektorzy OTOZ Animals. Pies rasy beagle miał wrośnięty w szyję łańcuch, nie miał dostępu do wody i nie zapewniono mu schronienia.
Labrador o imieniu Tosia na spacerze z właścicielami zjadł chleb z gwoździami, który ktoś rozrzucił po trawniku. Tylko dzięki szybkiej reakcji lekarzy pies wyszedł z tego cało.
Nieznany sprawca zastrzelił już cztery wolno bytujące koty. Zwyrodnialca szuka policja.
Kilka miesięcy spędziła na dachu budynku młoda suczka. Właściciele umieścili ją tam razem z budą, bo nie chciało im się sprzątać odchodów. Psiak tylko cudem nie spadł z wysokości.
Nie będzie aresztu dla 63-letniego mieszkańca Chojnic, który skatował psa i związanego w worku wrzucił do pojemnika na śmieci. Tak zdecydował Sąd Rejonowy w Chojnicach. O areszt wnioskowała prokuratura, która uznała, że mężczyzna znęcał się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Kopał go i bił po głowie młotkiem.
Zwierzęta - głównie konie, ale też psy i koty - były odwodnione i wychudzone. Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja pod nadzorem prokuratury. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
63-letniemu mężczyźnie śledczy zarzucają znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. "Popiołek" przeżył, ale ma poważne obrażenia, m.in. pękniętą czaszkę. Weterynarze walczą o jego życie.
Po wypadku nie mógł spać na leżąco. Codziennie mijali go ludzie i nikt się nad nim nie zlitował. W końcu zabrali go wolontariusze OTOZ Animals.
Na karę roku i trzech miesięcy pozbawienia wolności Sąd Rejonowy w Kartuzach skazał 33-letniego mężczyznę, który zabił psa ze szczególnym okrucieństwem.
Gdański zarządca nieruchomości Erta Pod Jednym Dachem nie chce, żeby pod balkonem jednego z bloków mieszkały koty. Dał mieszkańcom 10 dni na usunięcie zwierząt i ich jedynego schronienia - styropianowej budki. - Koty znajdujące się na terenach naszych osiedli mają prawną ochronę i do każdego nas - dotyczy to również wszystkich, którzy zarządzają budynkami - należy obowiązek zapewnienia im schronienia - komentuje prawnik walczący o prawa zwierząt.
Właściciele zamknęli je w ciemnej komórce gospodarczej i o nich zapomnieli. Psy nie były głaskane, spały we własnych odchodach, raz na kilka dni karmiono je resztkami z obiadu.
Na filmie widać, jak pracownicy firmy transportowej biją świnie poganiaczem, kopią je, ciągną za uszy albo łby, gdy zwierzęta nie mają siły iść. Słychać, jak świnie kwiczą z bólu. Prokuratura umorzyła jednak sprawę, a sąd podtrzymał decyzję śledczych. - Nie sposób przyjąć, że zamiarem działania było znęcanie się nad zwierzętami - tłumaczy sędzia.
Przerażające krzyki świń i dźwięk uderzającego o czaszkę młotka - to wszystko słychać na nagraniu z Przedsiębiorstwa Produkcji Zwierzęcej Przybkowo. Kierownik kazał pracownikom mordować zwierzęta młotkiem, bo było ich za dużo.
Nazywają się Mopik i Dredzik, bo ich sierść była tak sfilcowana, że aż ciągnęła się po ziemi. Psiaki były skrajnie zaniedbane. Teraz dochodzą do siebie na szpitalnym oddziale Promyka.
Dwa psy zostały podrzucone w sklepowym wózku pod bramę schroniska "Promyk" w Gdańsku. Zwierzęta są skrajnie zaniedbane. Schronisko szuka ich właściciela.
Na nagraniu w hipermarkecie E.Leclerc na gdańskim Przymorzu widać, jak ekspedientka wyciąga żywe karpie z wody i wkłada je do reklamówki. Z tak zapakowanymi rybami klienci idą do kasy. - To znęcanie się nad zwierzętami - przekonują ich obrońcy i zgłaszają sprawę na policję.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.