Niemcy mają Volkswagena, Szwedzi Ikeę. Marek Piechocki, założyciel rodzinnej firmy LPP z Pomorza, za punkt honoru postawił sobie stworzenie marki, z której dumni będą Polacy. W Europie, Azji i Afryce – obecnie odzież firmy sprzedawaną pod markami Reserved, Cropp, House, Mohito oraz Sinsay znaleźć można na półkach ponad 1760 salonów w 23 krajach. W ciągu niespełna 25 lat Piechocki zbudował biznes, który tylko w 2018 roku przyniósł ponad pół miliarda zysku, w tym zasilił budżet naszego kraju podatkami i świadczeniami na poziomie ponad 900 mln zł. Obecnie firma zapewnia zatrudnienie ponad 25 tys. osób i choć działa globalnie, pomysły na projekty ubrań czy wdrażane technologie powstają w Polsce.
Centrala tego producenta odzieży mieści się na Dolnym Mieście w Gdańsku. Budynek wzniesiony w modernistycznym stylu w 1928 roku, z charakterystyczną wklęsłą fasadą, stoi przy starannie odnowionej za unijne pieniądze ulicy Łąkowej. Przebudowa zabytku, w którym kiedyś mieściła się fabryka tytoniu, nadała mu nowoczesny wygląd. W środku jasne barwy, surowe materiały i szkło. To tu projektanci tworzą projekty ubrań, które trafiają do polskich i zagranicznych sklepów.
– Zawsze lubiłam ciuchy – przyznaje Aneta Lipiec, główna projektantka jednej z linii damskiej kolekcji Reserved. – Zaczynałam od stylizacji na wybiegach, jeszcze w czasach, kiedy świat mody w mediach był mało popularny. Marzyłam, by tworzyć modny wizerunek Polki. Wiedziałam jednak, że liczba odzieżowych firm w kraju jest ograniczona, myślałam, że nie będzie łatwo. Jednak się udało.
Liczby robią wrażenie. W samym Reserved powstaje dziennie 100 projektów. Z kolei projektanci wszystkich pięciu marek spółki tworzą rocznie 41 tys. projektów, z czego do produkcji trafia 75 proc. Można więc powiedzieć, że każdego roku ponad 30 tys. nowych wzorów rodzimych ekspertów trafia na ponad 20 rynków zagranicznych.
– Szukamy trendów i inspiracji – mówi Aneta. – Zaczynamy od analiz, śledzimy pokazy mody z Paryża, Nowego Jorku, Londynu i Mediolanu. Badamy, w jakim kierunku podąża moda, jaka kolorystyka i kształty nadchodzą, co się w modzie zmienia.
Pod lupę trafia nie tylko to, w co ubrane są modelki, ale cała sytuacja geopolityczna, społeczna, konflikty między krajami, ruchy kulturowe. To wszystko ma przełożenie na modę. – Mało kto zdaje sobie sprawę, że właśnie tego typu wydarzenia i zjawiska zainicjowały wzory moro w modzie czy kolory neonowe – mówi Lipiec. – Latem postawiliśmy na kolory ziemi przeplatane akcentami energetyzujących odcieni. Czerpiemy z różnorodności kultur. W kolekcji odnaleźć można folklorystyczne motywy z całego świata. W świecie wszechobecnej cyfryzacji hafty czy żakardy, czyli to, co wykreowane przez człowieka, mają wielką wartość.
Tablica z inspiracjami – od niej wszystko się zaczyna. To zbiór obrazów, wycinków z wybiegów i zarazem wyrocznia, w jakim kierunku pójdzie kolekcja. Kolory, tkaniny, struktury. W pracowni wisi kilka takich tablic. Aneta Lipiec oprowadza nas po królestwie projektantów. Osobno siedzi zespół projektowy asortymentu koszul, spodni, sukienek, żakietów i płaszczy, dżinsu itd. Kto nad czym pracuje, widać gołym okiem. Na monitorach powstają projekty, na wieszakach wiszą ubrania, które w najbliższych miesiącach będą trafiać na sklepowe półki.
Czy w projektach LPP widać polską rękę? Aneta: – Na pewno. Przemycamy nasze spojrzenie na estetykę. Uważam, że w Polsce wciąż widzimy kobietę bardziej kobiecą, a mężczyznę bardziej męskiego. Polacy mają bardzo konserwatywne podejście do ubioru. Z drugiej strony granice zarówno w świecie, jak i w modzie zacierają się. Polka jest ciekawa nowości i otwiera się na nowe rozwiązania.
O ile moda staje się coraz bardziej ujednolicona w różnych zakątkach świata, o tyle nadal możemy obserwować style charakterystyczne dla danej kultury czy kraju. I tak w Niemczech najlepiej sprzedają się klasyczne ubrania, Rosjanie zaś gustują w stonowanych kolorach i naturalnych tkaninach. Londyn najszybciej przyswaja światowe trendy, kocha kratę i drobne kwiaty. Wszędzie coraz większe znaczenie odgrywa ekologia, czyli naturalne włókna lub tkaniny pozyskiwane w procesie recyklingu.
Przygotowanie projektu przez projektantów to tylko początek drogi. Trzeba go jeszcze uzgodnić z konstruktorem, który zadba, by odzież prezentowała się świetnie nie tylko na obrazku, ale i sylwetkach klientów. Krawcowe w centrali szyją prototyp. Dalej projektanci zatwierdzają jego kształt. Wybór koloru to kolejny krok – kupowane na targach w Paryżu tkaniny barwione są według wybranego odcienia. Po akceptacji stworzony w biurze projektowym szablon wysyłany jest do szwalni, stamtąd przyjeżdża prototyp ubrania. Jeszcze tylko przymiarka – na modelce i manekinie, zielone światło dla szwalni i produkcja może ruszać.
Na tym praca się nie kończy, spacer kontynuujemy w salonie pilotażowym, który mieści się w biurowcu na Łąkowej i choć nie różni się od tych, które widzimy w galeriach – ma takie samo oświetlenie, witryny, półki, powstał tylko po to, żeby zobaczyć, jak prezentuje się kolekcja. Czy na tym etapie wprowadzane są jeszcze zmiany? Aneta: – Zdarza się. Czasami w ostatnim momencie potrafimy zmienić długość sukienki czy jej formę. Staramy się dopracować każdy szczegół. Wszystko to ma zapewnić różnorodną kolekcję i sprostać wymaganiom naszej klientki.
Główna projektantka z Reserved wiatru w żagle dostaje, gdy swoje projekty widzi na ulicy. A o to nietrudno. – Zdarza się, że do wieczora siedzimy w pracowni, dyskutując o projektach, a potem wracam do domu i na ulicy widzę kobietę w naszym płaszczu. Także za granicą spotykam często ludzi ubranych w nasze rzeczy. I to daje mi wielką radość i impuls do dalszego działania – podkreśla Aneta.
Kiedy LPP otwiera salony za granicą, także korzysta z rodzimego zaplecza, bo to właśnie polskie firmy, często z Pomorza, budują kolejne salony na Bałkanach, Bliskim Wschodzie czy w Niemczech, m.in. dostarczając meble do sklepów. W sumie to około 3,5 tys. pracowników z blisko 300 krajowych firm, zaangażowanych w ekspansję polskiego producenta odzieży na rynki zagraniczne.
Sama odzież produkowana jest w szwalniach w Polsce, Ukrainie, Hiszpanii, Portugalii oraz w Azji. Tylko że nie inaczej jest w innych rozwijających się na światowych rynkach firmach. Telefony produkowane przez firmę Apple projektowane są w Kalifornii, ale składane w Chinach. Z kolei szwedzki gigant meblowy IKEA fabryki ma głównie w Chinach i Polsce.
– To, co najbardziej wartościowe – koncepcja, projekt, czyli wartość dodana naszych produktów– pochodzi z Polski, tymczasem ciągle słyszę, że nie jesteśmy polskim producentem, bo nie mamy tu szwalni – mówił w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Marek Piechocki. – Producentem w obecnych czasach jest ten, kto kreuje wartość dodaną do produktu, a nie ten, kto fizycznie go składa. LPP to polskie produkty i polskie marki – dodawał.
Polską myśl dobrze widać także na przykładzie technologii. Specjaliści IT w LPP pracują nad rozwiązaniami, które później wdrażane są w salonach zlokalizowanych w kraju, ale i we wszystkich zakątkach świata, gdzie spółka posiada sklepy. Obecnie flagowym projektem LPP jest RFID, czyli tzw. elektroniczna metka. Od stycznia ubiegłego roku projekt angażuje 80 osób, w tym 30 programistów.
– Elektroniczna metka to nie tylko technologia, urządzenia, aplikacja, ale zmiana myślenia. Chcemy pokazać, że można inaczej zarządzać towarem w sklepie – zaznacza Katarzyna Owczarek IT project manager.
Chodzi o system, który ułatwia życie pracownikom i klientom. Za pomocą aplikacji, którą opracowali specjaliści IT z Gdańska, inwentaryzacja w sklepach nie będzie – tak jak teraz – odbywała się raz do roku i trwała wiele godzin. Będzie można ją przeprowadzać nawet codziennie, bowiem sam proces dzięki RFID zajmie zaledwie 2-3 godziny.
Wreszcie, klienci będą stali w krótszych kolejkach. Jak to możliwe? Teraz, kiedy idziemy do kasy z bluzką czy sukienką, sprzedawca najpierw skanuje kod kreskowy, a potem musi odczepić klips. Po wdrożeniu RFID skanowanie będzie zbędne – podczas ściągania klipsa towar automatycznie nabije się na kasę.
Ale na tym nie koniec. – Dzięki temu, że każda sztuka odzieży zawiera czip, będziemy wiedzieli, ile razy np. żółta marynarka była zabierana do przymierzalni i czy została kupiona – dodaje Monika Wszeborowska, rzeczniczka LPP. – Jeśli okaże się, że zwracała uwagę klientek, ale sprzedaż była kiepska, to sygnał, że być może była niewygodna, źle skrojona albo zwyczajnie z innych powodów nieakceptowalna. Projekt daje nam możliwość lepszej analizy i dokładniejszego zbioru danych, dzięki czemu jeszcze lepiej dostosujemy produkt do potrzeb naszych klientek i klientów.
Dużo prostsze będzie również odnalezienie poszukiwanego przez klienta produktu, w konkretnym kolorze i rozmiarze. Często zdarza się przecież, że klienci odchodzą z kwitkiem, bo choć komputery pokazywały, że np. bluzka w rozmiarze S jest w sklepie, w rzeczywistości tam jej nie było. Teraz pracownicy salonu wezmą do ręki skaner RFID, a gdy tylko zbliżą się do poszukiwanej koszulki, usłyszą charakterystyczny dźwięk. Bluzka odnaleziona.
Za tymi ułatwieniami stoją złożone rozwiązania technologiczne. W klipsach każdej sztuki odzieży znajdzie się bowiem czip z anteną radiową i to ona umożliwia precyzyjne namierzenie towaru. Dzięki aplikacji opracowanej przez polskich specjalistów IT wszystko ma być tak proste jak to możliwe. Cała trudność jest „z tyłu”: w serwerach, bazach danych, wyszukiwaniu informacji. To nad tym pracują właśnie programiści, testerzy, deweloperzy.
Technologia RFID wdrożona już została w 52 salonach Reserved w Polsce. Pomysły opracowane przez polskich ekspertów IT w ciągu najbliższego 1,5 roku będą działać już we wszystkich sklepach Reserved na terenie kraju i za granicą, po czym proces wdrożenia rozpocznie się w kolejnych markach odzieżowych należących do LPP.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Ciekawe jaki to kraj: Azja;) Czyżby to taki frazeologiczny zabieg pozwalający uniknąć słowa Bangladesz, który po zawalaniu się fabryki kilka lat temu, źle się polskim konsumentom kojarzy?
Nie wiem czy się źle kojarzy, nie ma co uogólniać, tragedie zdarzają się wszędzie. Ważne, żeby z nich wyciągać wnioski i wprowadzać zmiany, które nie dopuszczą do powtórki.