W tym roku ponownie przygotowaliśmy wyjątkową licytację na rzecz WOŚP. Każda i każdy z Was mógł zostać bohaterką lub bohaterem pierwszej strony piątkowego, lokalnego tygodnika „Wyborczej". Bohaterem naszych okładek w Trójmieście i Warszawie został pan Tomasz Krakowiak.
Tomasz Krakowiak: Bardzo się cieszę. To podarunek z okazji moich 46. urodzin, które przypadały 25 lutego.
- Od najbliższego przyjaciela, z którym znamy się od 23 lat. Należy do grona najbliższych osób w moim życiu.
- Tak! Byłem zaskoczony, nawet mi się to nie śniło. Choć mam doświadczenie wywiadów związanych z branżą rolną, którą się zajmuję, to pierwszy raz jestem na łamach tytułu, który zna każdy. To wielki zaszczyt.
- Jestem pełen podziwu dla tego, co robi Jurek Owsiak. Ale i wobec jego charyzmy, tego, jak porywa ludzi, no i że jest pełen pasji. To bliska mi idea. W swoim życiu nie potrafię robić tego, do czego nie jestem przekonany, czegoś, co mnie nie porwie. Owsiak to dla mnie inspiracja. Powoduje, że świat naprawdę się zmienia, ludzie otwierają się, nie tylko swoje serca, ale i portfele. Zwłaszcza w tak trudnych czasach, jakich doświadczamy obecnie. Tymczasem miliony ludzi angażują się i przy tym dobrze się bawią. Szczególnie bliskie jest dla mnie grono wolontariuszy, którzy zbierają pieniądze wraz ze swoimi golden retrieverami. Psy to jedna z moich pasji.
- Mam dwa psy, 10-letnią buldożkę francuską Florę i 11-letnią goldenkę Azalię. Był moment, że miałem nawet pięć psów. Wszystkie mają imiona związane z kwiatami. Od dziecka wychowywałem się w obecności tych zwierząt, w końcu dorastałem na wsi. Cieszę się, bo miałem udział w zmianie podejścia moich rodziców, którzy uważali, że pies powinien pilnować obejścia. Teraz psiaki mieszkają z nimi.
Wracając do pasji - napędza mnie ona do funkcjonowania, także w życiu zawodowym. Jestem członkiem zarządu międzynarodowej firmy handlowo-nasiennej Farmsaat Polska Sp. z o.o. Dziewięć lat temu wprowadziłem tę markę na polski rynek. Zaczynałem sam, a teraz mamy pięcioprocentowy udział w rynku i współpracujemy z setką podmiotów.
- Zawsze napędzało mnie motywowanie ludzi, podpowiadanie im, jak powinni wstać każdego dnia i zdobyć piękno świata. Nie zawsze chodzi o pieniądze. Chodzi o to, żeby robić rzeczy z ideą, robić coś, co nas porywa. Skończyłem studia psychologiczne, jestem też coachem. To wszystko pozwoliło mi na prowadzenie szkoleń.
- To dla mnie bardzo bliskie miejsca. Mieszkam w Warszawie, tu skończyłem studia. To miasto związane jest z moim życiem, działalnością terapeuty i prowadzonym biznesem. Głęboko wierzę, że każdy z nas ma swoje unikatowe talenty oraz umiejętności, jest wyjątkowy i niepowtarzalny, a celem naszego życia jest ich odkrycie i wykorzystanie w pełni. "Masz to Coś" jest moją własną marką związaną ze szkoleniami, coachingiem i warsztatami oraz terapią.
Za to w Trójmieście uwielbiam klimat tych miast. Od 20 lat spędzam wakacje na Wyspie Sobieszewskiej, mam nawet swoją miejscówkę, do której przenoszę się co roku na trzy miesiące. Trójmiasto daje mi inspirację, natchnienie i oczywiście pracuję tu także jako psycholog, coach i biznesmen.
- Oczywiście! Podróżuję z nimi nawet biznesowo. Na Wyspie Sobieszewskiej ładuję baterie, w ogóle w Gdańsku czuję się bardzo dobrze. Jeśli środki na to pozwolą, to zamieszkam tu pewnego dnia.
- Nie wyobrażam sobie, żeby je gdzieś schować. Powieszę je w miejscu, gdzie pracuję. To coś niesamowitego, taki podarunek nie zdarza się każdemu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze