Pierwszy hybrydowy, niezbyt drogi, a mimo to podbił niewieście serca. Postanowiliśmy zrozumieć, co ma w sobie Hyundai Ioniq, będący pierwszą oficjalną hybrydą koreańskiej marki.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Hyundai Ioniq – pierwsza hybryda koreańskiej marki – zdobył właśnie zaszczytny tytuł Women's World Car of the Year 2017. Plebiscyt odbył się po raz pierwszy w 2009 r. W tegorocznej odsłonie głosowało 25 dziennikarek z 20 krajów. Wszystkie doceniły zalety harmonijnego liftbacka z nieco zadziorną mordką. W Polsce za elektryczno-spalinowego Hyundaia trzeba zapłacić od 99,9 tys. zł, a odmiana Plug-In kosztuje od 138,9 tys. zł. To więcej niż za hybrydową Toyotę Auris, ale mniej niż za Toyotę Prius.

Hyundai Ioniq z firmy Margo
Hyundai Ioniq z firmy Margo  Bartosz Gondek

Ioniqa, udostępnionego nam przez firmę Margo, trójmiejskiego dealera Hyundaia, doceniły już korporacje taksówkowe, firmy, a także w coraz większym procencie prywatni użytkownicy. Stało się tak, mimo że Koreańczycy nie mieli dotąd doświadczenia w budowie takich samochodów. Mimo to szybko dołączyli do światowej czołówki. Ioniq został od podstaw projektowany z myślą o napędach alternatywnych. Widać też w nim zapatrzenie w mistrza w tej klasie – Toyotę Prius. Tradycyjnie z przodu mamy tutaj napęd, a w tylnej części, nad belką zawieszenia, zestaw baterii. Mimo to konstruktorom udało się wygospodarować spory bagażnik.

Hyundai Ioniq z firmy Margo
Hyundai Ioniq z firmy Margo  Bartosz Gondek

W ostro opadającej tylnej części nadwozia mieści się bagażnik o pojemności 443 litrów. Jest on długi i szeroki, ale w górnej części mocno się zwęża i jest nieco nierówny na linii podłogi. Niewiele też widać przez tylną szybę, której dolna część bardzo się brudzi. Ale od czego jest obecna na pokładzie kamera cofania.

Kamera cofania w hybrydowym Hyundaiu Ioniq
Kamera cofania w hybrydowym Hyundaiu Ioniq  Bartosz Gondek

W elektryczno-spalinowym Hyundaiu mogą wygodnie podróżować cztery osoby. Do ich dyspozycji oddano dużą liczbę schowków. Kierowca, siedząc w anatomicznym fotelu, dzierży w ręku spłaszczoną od spodu kierownicę. Ma też przed sobą dwa duże ekrany – na konsoli centralnej i panelu zegarów. Samochód jest bardzo cichy, co bywa złudne, zwłaszcza kiedy zbliżamy się do pieszych.

Wtedy warto docisnąć na moment pedał gazu, aby usłyszeć silnik spalinowy. Auto posiada prawie sportowe zawieszenie, przypominające charakterystyką tłumienia ustawienia BMW, a 105-konny motor 1.6 GDI, wspomagany 43,5-konnym elektrykiem, zapewnia sportową dynamikę, która sprawia dużo radości z jazdy. Tutaj ciekawostka - Koreańczycy zamiast tradycyjnej przekładni e-CVT wykorzystali swój automat DCT z sześcioma przełożeniami i dwoma sprzęgłami. To rozwiązanie z pewnością cieszy wielu niezbyt lubiących CVT Europejczyków.

Dobra cena, kompaktowe wymiary i dająca dużo radości dynamika. To auto może się podobać. Nie tylko kobietom.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem