Citroen Traction Avant, zwany też popularnie (choć nie do końca poprawnie) „BL-ką”, to obok takich samochodów, jak Ford T czy Volkswagen Garbus, jeden z najważniejszych pojazdów w historii motoryzacji. Jego pojawienie się w 1934 r. było sensacją, samochód otworzył nową erę w motoryzacji.
Miał niezależne zawieszenie, samonośną stalową karoserię i skrzynię biegów umieszczoną przed silnikiem, a do tego napęd na przód. W tamtych latach samochody osobowe budowano na ramie, w zawieszeniu stosowano resory i w zdecydowanej większości pojazdy napędzane były na tylne koła. Traction Avant świetnie trzymał się drogi i pewnie prowadził w zakrętach. W mieście nie mogły go dopędzić nawet pojazdy wyposażone w duże, ośmiocylindrowe silniki, gdyż te musiały mocno zwalniać na zakrętach.
Wspomnieliśmy, że skrót „BL” nie jest do końca trafny. „BL” to bowiem wyróżnik najmniejszej odmiany samochodu. Był jeszcze sporo większy „B”, lub „BN”, zwany też „Normale”, użytkowe, przedłużone „Commerciale” i „Familiale” oraz modele „11”, „15”, a także - produkowany krótko - kabriolet „22”.
Barn Find
Czarny Citroen Traction z 1953 r. poruszał się po drogach zaledwie dziewięć lat. Dziś nie dowiemy się, czemu tak szybko trafił do szopy. Być może jego właściciel zmarł, być może winna była niewielka usterka układu zmiany biegów. A może po prostu się zestarzał, a jego właściciele kupili sobie np. Citroena DS.
- Po 59 latach postoju obecna historia zapomnianego Citroena Traction zaczyna się właśnie od modelu… DS – mówi Adam Fandrejewski z Tczewa, znany pomorski znawca tajników modelu Traction. - Obecny właściciel dostał go bowiem w gratisie, kupując we Francji dwie niesprawne „Deesy”. Po przywiezieniu trzech zabytkowych "cytryn" na szczęśliwego nabywcę czekała niespodzianka. Niechciany Traction okazał się być w znacznie lepszym stanie niż jego młodsi bracia. To auto to prawdziwy wehikuł czasu.
Do dziś zachowało się oryginalne malowanie nie tylko na zewnątrz, ale – zazwyczaj łatwo odchodzące – wewnątrz. Samochód nie ma żadnych przeróbek. Siedzenia wyścieła oryginalna tapicerka, a na filtrze powietrza, szybie i wewnętrznej części klapy schowka zachowały się oryginalne naklejki. Także opony, wraz z zawartym w nich powietrzem, mają ponad 60 lat. Takie samochody nazywane są fachowo „barn find” i obecnie są bardzo poszukiwane na rynku kolekcjonerskim, jako zachowane całkowicie w oryginale.
Rzadko spotykane dodatki
- W samochodzie zamontowano kilka rzadko spotykanych elementów z katalogu wyposażenia opcjonalnego – pokazuje pan Adam.– Są to między innymi: bardziej zaawansowany gaźnik, większe przednie reflektory czy droższy aparat zapłonowy. Aby uruchomić taki oryginał, trzeba kilku tygodni pracy. Każdy element wymaga sprawdzenia. Należy wymienić zetlałe od starości gumy. Sprawdzić instalację elektryczną. Wiele elementów po prostu rozruszać. Trzeba to robić umiejętnie, aby niczego nie uszkodzić.
Po tych wszystkich zabiegach nadszedł długo wyczekiwany moment. Pan Adam zakręcił rozrusznikiem i ruszyliśmy w pierwszą, krótką podróż. To naprawdę niezwykłe przeżycie - poruszać się po drodze czymś, co ostatni raz zjechało z niej 60 lat temu.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
No to, nysą jeździć też wstyd było ...
Tak, ale samochody UB to był wcześniejszy model - miały bagażnik w kształcie koła. Inny niż ten w egzemplarzu ze zdjęcia.
zapewne ziobro zainteresowany kupnem...aby kontynuowac tradycje...
- skąd je mieli?
Po Gestapo.
Normalnie kupowane we Francji.
Nie zesraj się.
Po wojnie, w latach 40., Polska kupowała od Francji sporo wyrobów przemysłu motoryzacyjnego, w tym te Citroëny, i przede wszystkim autobusy Chausson dla komunikacji miejskiej i PKS-ów. Zakup odbywał się w rozliczeniu za węgiel. Handel skończył się zaraz po przyjęciu Planu Marshalla, gdyż USA zakazały beneficjentom Planu handlu z ZSRR i krajami bloku pod rygorem utraty środków. Po 1956 roku te restrykcje zniesiono, i do Polski znów zaczęły trafiać Chaussony w nowszej wersji.
A Simkę Aronde to co bardziej zasłużeni kupowali na talon.
Demokratka to był Chevrolet Fleetmaster. Faktycznie dla dygnitarzy
Kiedyś była możliwość wycofania samochodu z ruchu, który ppzostawsł w ewidencji, np na czas dłuższej naprawy lub odstawienia do przysłowiowej szopy. Sam kiedyś skorzystałem z takiej możliwości. Teraz albo płacisz, albo autokasacja.