W większej grupie ruszyli ze Lwowa, by dołączyć do tworzącej się za granicą armii polskiej. Staszek wyjechał i... ślad po nim zaginął. Wrócił jako kościuszkowiec, ale nie na długo.
Jednym z darczyńców muzeum jest pani Krystyna Paprocka z Gdańska, która przekazała pamiątki po wuju - Stanisławie Michalskim, kościuszkowcu, podporuczniku w 4. pułku artyleryjskim dywizji przeciwpancernej. Wśród eksponatów jest aluminiowa papierośnica własnoręcznej roboty, z wizerunkiem orła i szlakiem bojowym, jaki przeszedł podporucznik Michalski, jego portret wykonany przez kolegę-żołnierza w 1945 r., a także list do siostry pisany w 1944 r. w czasie walk pod Jabłonną.
List - składany w charakterystyczny trójkąt - i dziś brzmi poruszająco. Oto fragment:
"Kochana Janeczko (...) Dziś też mi się nie układa, bo wyobraź sobie leżę u ziemi, nad głową koncert i przeraźliwe zimno. Zdobyliśmy parę punktów, Jabłonną i chcemy coś jeszcze. A jak będzie to wam gazety napiszą, tylko więcej czytajcie. (...) Nasi chłopcy są dobrej myśli i myślą o Berlinie. No ja też. (...) Tylko się tam nie smuć na wypadek - zawsze zawiadomią cię. Wtedy trudno".
- List jest świetnym przykładem, że to już ostatni gwizdek na ratunek dla takich dokumentów - komentuje Waldemar Kowalski z Muzeum II Wojny Światowej, który koordynuje zbiórkę pamiątek. - Są już ślady zagrzybienia i zakwaszenia, list wymaga dokładnej konserwacji, inaczej wkrótce zniszczałby kompletnie. A przecież takie pamiątki są bezcenne nie tylko dla najbliższych.
Tym bardziej że za pamiątkami kryją się niesamowite często historie - jak ta rodziny Michalskich ze Lwowa.
Ojciec Stanisława z wykształcenia był inżynierem, budowniczym mostów, ale z zamiłowania - muzykiem. Dlatego po wybuchu I wojny światowej, gdy został powołany do armii austriackiej, nie trafił na front, a otrzymał przydział... dyrygenta orkiestry wojskowej. Ale wojna go nie ominęła. Już po powrocie do domu wziął czynny udział w obronie Lwowa, a potem walczył z Sowietami w wojnie 1920 r. Do rodzinnej legendy przeszła opowieść dziadka, jak to "miał Budionnego na długość szabli".
- Wujek Stanisław był chyba bardzo podobny do dziadka, swojego ojca, choć wtedy tak to może nie wyglądało, a oni sami pozostawali w konflikcie - opowiada Krystyna Paprocka. - Wujek był niepokorny, niesforny, z powodzeniem u kobiet, które mieszało mu w głowie. Miał tylko małą maturę, przed II wojną był handlowcem, prowadził jakiś sklepik. Mówiąc krótko: nie zapowiadał się najlepiej.
We wrześniu 1939 r. nie załapał się do wojska, ale do walki go ciągnęło. - W większej grupie ruszyli ze Lwowa, by dołączyć do tworzącej się za granicą armii polskiej. Wujek wyjechał i... na długie miesiące ślad po nim zaginął - kontynuuje opowieść Ryszard Trembilski, mieszkający dziś w Szczecinie kolejny siostrzeniec Stanisława.
Pani Krystyna: - W pewnym momencie pojawiła się nawet plotka, że był wśród rozstrzelanych w Katyniu. Oczywiście nieprawdziwa, ale co z tego - dwa dni później na wylew zmarła moja babcia. Niedługo odszedł też dziadek.
Wieści o Stanisławie dotarły do rodziny kilka miesięcy później. Był już w dywizji kościuszkowskiej. Okazało się, że aresztowany przez Rosjan nie trafił do armii Andersa, a na Syberię - do obozu pracy. Rodzina niewiele wie o tym okresie życia wuja, ale pani Krystyna pamięta rodzinne opowieści o ciężkiej pracy w 40-stopniowym mrozie. Stanisław Michalski trafił w końcu do formowanej pod patronatem Sowietów dywizji kościuszkowskiej, ale jako "element niepewny". To zaważyło na jego losie.
Latem 1944 r. kościuszkowcy z prawobrzeżnej Warszawy patrzyli na klęskę powstania. - Wujek opowiadał wielokrotnie, jak nieprawdopodobne uczucia nimi targały, gdy patrzyli na walczące miasto - opowiada Krystyna Paprocka. - Jak nie potrafili pogodzić się, że nie pozwalają im pomóc powstańcom.
Podporucznik Michalski nie doszedł do Berlina. Widocznie uznano, że "element niepewny" nie jest już potrzebny. W lutym 1945 r. został internowany i wkrótce ponownie trafił na Syberię - tym razem na ponad rok. Zwolniono go 8 maja 1946 r.
- Powrót wuja do Lwowa akurat dobrze pamiętam, choć miałam wtedy zaledwie kilka lat - wspomina pani Krystyna. - Już dwa dni później wszyscy razem wyjechaliśmy do Polski.
Michalski wrócił ciężko chory na gruźlicę. Rodzina w 1946 r. trafiła do Gdańska, ale Stanisław większość czasu spędzał w szpitalach. Rok później wyjechał na kurację do Kowar koło Jeleniej Góry, tam zmarł.
- Wujek prowadził podczas wojny pamiętnik - opowiada jego siostrzenica. - Zabrał go ze sobą do szpitala. Po jego śmierci rodzina odzyskała rzeczy osobiste wujka, ale pamiętnika wśród nich już nie było. Wielka szkoda.
Panią Krystynę do przekazania pamiątek Muzeum II Wojny Światowej namówił jej młodszy brat. - Trochę żal mi było się z nimi rozstawać - kończy pani Krystyna. - Ale z drugiej strony cieszę się, że wujek nie będzie zupełnie zapomniany, że jego historia stanie się częścią muzeum.
Wszystkie komentarze