Bardzo głośny szept, melancholia ukryta w klubowym rytmie - trójka młodych Anglików podczas koncertu na Open'erze udowodniła, że to tylko pozorne sprzeczności.
Piosenki dla zakochanych, dla tych, którzy desperacko szukają miłości i dla tych ze złamanym sercem - to wszystko można było usłyszeć na koncercie brytyjskich gwiazd alternatywnego folku. Mumford And Sons zagrali długi, pełen energii koncert.
Brytyjską wokalistkę występująca pod pseudonimem Bat for Lashes, łączy z Björk umiejętność budowania klimatu przesiąkniętego magią. Urzeczona publiczność poddawała się jej zaklęciom, w ciszy i skupieniu słuchała lirycznych ballad i dawała się porywać przy dynamicznych utworach. Był to na pewno jeden z najpiękniejszych koncertów tej edycji festiwalu.
Na nowej płycie staramy się pokazać nasze inne inspiracje. Głównie muzyką elektroniczną - o nadchodzącym albumie The XX opowiedziała Romy Madley Croft.
O języku polskim, o przyczynach złamania ręki przez swego lidera i o nagrywaniu nowej płyty opowiadają tuż po swoim open'erowym koncercie muzycy grupy Mumford And Sons.
Była wielka energia, było kilka dobrych dowcipów, były piosenki, których dawno nie można było usłyszeć na żywo - łódzcy klasycy rodzimego indie rocka znakomicie wypadli w sobotę na dużej scenie Open'era.
Strażnicy studenckiego stylu z popularnego bloga dopiero od dziennikarza ?Gazety? dowiedzieli się, że na festiwalu odbywają się jakieś koncerty.
Francuzi nawiązali do tradycji i ponownie zagrali na Open'erze porywający, znakomity koncert.
Na koncercie szkockiej formacji Franz Ferdinand były przeboje, było znakomite brzmienie, było perfekcyjne muzyczne rzemiosło. Czego zabrakło? Śladu spontaniczności.
Trupa Trupa -młoda trójmiejska formacja - nigdy nie brzmiała tak mocno jak podczas piątkowego koncertu na Open'erze, a pełne wściekłości piosenki nigdy tak wyraźnie nie przemawiały swoim pesymizmem.
Chcę żeby komputer był jedynie narzędziem mojej pracy, a nie wyznacznikiem tego, jak brzmią utwory. Na pewno taka praca jest szybsza. Ale nie można pozwolić, aby możliwości komputera pochłonęły twoje. Staram się pilnować w tej kwestii - mówi Tori Y Moi
Chazwick Bundick sprawił, że słuchacze, którzy zapewne nigdy nie daliby szansy żadnej z klasycznych jazz-rockowych płyt, kurzących się w muzycznych bibliotekach ich rodziców, czy może wręcz - patrząc na średnią wieku publiczności - dziadków, znakomicie bawili się pod sceną.
Muzycy londyńskiej formacji opowiadają ?Gazecie? o tym, czy trudno im było wrócić na scenę po trzech latach i o tym, jak powstawała ich najnowsza płyta.
- Będziemy mieli kolejną monumentalną erekcję - mówi o swojej pracy artysta Maurycy Gomulicki. Jego dwunastometrowy ?Totem? to pierwsza praca, którą można oglądać w ramach zaplanowanej na lata Galerii Open'era.
Młoda brytyjska wokalistka zwierza się z emocji, które towarzyszą jej pierwszemu występowi na wielkim letnim festiwalu.
Na open'erowej mapie pojawiło się nowe miejsce - bunkier z neonem ?Muzeum?, w którym można oglądać prace 16 artystów z kraju i zagranicy, w ramach wystawy przygotowanej przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej z Warszawy.
Drugiego dnia festiwalu do celebrytów znanych z tego, że są znani, dołączyła plejada znakomitych aktorów, m.in.: Stenka, Ostaszewska i Komorowska.
Gdzie się wybrać: na Open'er czy do kina? W tym roku te dwa sposoby spędzenia wieczoru można połączyć.
Nawet przy tych najbardziej smutnych piosenkach tego zespołu nie sposób było nie skakać, klaskać i znakomicie się bawić. To wszystko, co działo się na scenie, było dokładnym przeciwieństwem stereotypu, który mówi, że z czasem wszystko powszednieje, nudzi się, traci urok i powiew świeżości, że ?nic nie może przecież wiecznie trwać
Gdyby Justice wystąpiło dwa lata temu byłbym najszczęśliwszym człowiek świata. Dziś jedynie jestem zadowolony z faktu, że w końcu Open'er po Francuzów sięgnął.
Koncert formacji Bon Iver co i rusz kazał zadawać pytania o to, w jakich aranżacjach lepiej brzmi muzyka twórcy tego projektu.
Goła publiczność, szaleńcze tempo, potężny bas i mnóstwo tańca - oto recepta Major Lazer na najintensywniejszy, jak dotąd, występ czwartku na festiwalu Open'er.
Ten pomysł był absolutnie szalony. Ale zadziałał chyba nawet lepiej, niż przewidywali organizatorzy. Publiczność znakomicie zdała egzamin, pomogła w tym też pogoda. Ta muzyka we mgle sprawdziła się znakomicie. Ze względu na swój apokaliptyczny charakter, ze względu strukturę, ze względu na swą niezwykłość, którą takie warunki pogodowe świetnie podkreśliły.
Muzycy francuskiego duetu Justice opowiadają o tym, że nie mają pojęcia o muzyce elektronicznej i o filmie, w którym na własne życzenie pokazali się w złym świetle.
Ten występ był jak soundtrack do nieistniejącego filmu, w którym Sofia Copolla parafrazuje wątki z powieści Jane Austen i podaje je w konwencji stylowego, gotyckiego horroru.
Diplo z Major Lazer - mimo problemów na lotnisku w Gdańsku - okazał się wygadanym, ale równie dziwnym rozmówcą, jak cały ten projekt muzyczny.
- Wczoraj widzieliśmy kilka porywających występów, dziś ostrzymy sobie zęby na Bon Ivera. Będziemy grali w Polsce drugi raz i strasznie nam się tu podoba. Naprawdę nie rozumiemy zupełnie, czemu tylu Polaków emigruje do Wielkiej Brytanii - opowiadają muzycy zespołu Dry The River, brytyjskiego objawienia sceny indie folkowej
Drugi dzień festiwalu na Main Stage otworzyła Kapela ze Wsi Warszawa. W potężnie zamglonym Kosakowie ledwie można było dostrzec to, co się działo na scenie.
Jeden z najwybitniejszych polskich współczesnych kompozytorów, Krzysztof Penderecki wystąpi w czwartek 5 lipca na festiwalu Open'er. Przedstawi swoje kompozycje przypomniane niedawno przez Johnny'ego Greenwooda. Tak wspomina początki współpracy z gitarzystą słynnej formacji Radiohead: - Myślałem, że będzie miał afro i będzie obwieszony błyskotkami, a okazał się eleganckim młodym człowiekiem. O Björk mówi: Ciekawa indywidualność, jej głos zmienia się jak w kalejdoskopie.
Nawet niesprzyjająca, deszczowa aura nie odstraszyła fanów muzyki. Na gdyńskie Babie Doły zjechały wczoraj tłumy. Pojawienie sie na Open'erze to absolutny ?must have? - wiedzą o tym polscy celebryci, dlatego przygotowana przez organizatorów strefa VIP pękała w szwach.
Koncert New Order był znakomitą lekcją historii muzycznej alternatywy. Zaległą lekcją, którą najwyższy czas był już odrobić
Orbital, legenda muzyki elektronicznej. Otwarci, szczerzy do bólu i wyjątkowo pozytywni. Nie pytałem ich o płyty, pytałem o podejście do muzyki.
W trakcie, kiedy na koncercie Björk można było powoli kłaść się do snu, na Gogol Bordello - grającym na World Stage - tańce trwały w najlepsze.
Björk przywiozła do Gdyni widowisko, w którym najważniejsza była muzyka. Sama w sobie minimalistyczna, okraszona była równie minimalistycznymi efektami.
Rozgadani, momentami butni, ale zawsze pewni swoich słów - The Ting Tings. Zespół, który jak sam się przyznaje, ma gdzieś to, co się o nich myśli.
Już potrafią stanąć na jednej scenie, ale stoją na niej tak daleko od siebie, jak tylko się da. The Kills, dawni kochankowie, dziś już tylko muzyczni współpracownicy, dali gorący, pełen energii koncert na Open'erze.
- Rozumiem ludzi ubranych w koszulki Metaliki, którzy krzyczą, że mamy spieprzać ze sceny, bo chcą usłyszeć swój ulubiony zespół. I ja to doceniam, bo to jest pasja. Mam nadzieję, że kiedyś tak będzie na koncercie The Kills - mówi Alison Mosshart wokalistka zespołu The Kills, który grał w środę na Open'erze.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.