- Leżąc w szpitalu, myślami byłem z wolontariuszami. Już po operacji, ze sporym bólem, bo rana była jeszcze dość świeża, z ręką w temblaku, pomagałem w zbieraniu datków. Pomimo niedogodności po prostu musiałem to zrobić. Sprzęt zakupiony przez WOŚP uratował mi życie - mówi Kamil Harastowicz, wolontariusz z Gdańska, który dla WOŚP kwestuje od 2010 r.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.