- Dopiero co przyjechał i nie chciał chrzcić dzieci - bo rodzice mało kościelni lub samotni. Potem wyciął 100-letnie drzewa rosnące wokół kościoła. Zmienił godziny mszy. Miał do tego prawo, ale jest taka niepisana zasada, że parafię trzeba najpierw poznać, a potem wprowadzać własne porządki - tłumaczy Przemysław Łagosz, który od kilkunastu lat siłuje się z proboszczem parafii w Gowidlinie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.