Najpierw słyszeliśmy, że jesteśmy nikim: "Franek, pochodzisz z patologicznej rodziny. Chcesz skończyć w poprawczaku?". Jeżeli nie skutkowało, dostawało się plaskacza w policzek. Gdy i to nie pomogło, dyrektor naszego domu dziecka zdejmował pasek od spodni - mówi w rozmowie z "Wyborczą Trójmiasto" były podopieczny Fundacji "Rodzina Nadziei".
Wraca głośna sprawa prywatnego domu dziecka w Gdańsku. Wychowankowie twierdzą, że byli szprycowani lekami psychotropowymi. Prowadzący zaprzeczają i pozywają jedną ze swoich podopiecznych. Co na to prokuratura?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.