Komentarze
Jest i mój dziadek na zdjęciu. Jeden ze stewardów.
@midship
Brat mojej babci był na Batorym ochmistrzem. Możliwe, że się znali
już oceniałe(a)ś
4
0
@midship
jest mój brat - kapitan
już oceniałe(a)ś
0
5
Autorka "artykułu" się napracowała....
już oceniałe(a)ś
5
2
Czy ktoś wie ile kosztował bilecik na taki rejs karnawałowy? Ile to było ówczesnych średnich krajowych?
@max.
Kto chciał w ten sposób emigrować (a wielu Polaków korzystało z tej okazji), potrafił zorganizować kasę na bilet. Sporą część klienteli stanowiła ponadto Polonia i cudzoziemcy bez polskich korzeni (rejsy były sprzedawane jako wycieczki lub po prostu tańsza wersja podróży transatlantykiem przez amerykańskie i europejskie biura turystyczne).
już oceniałe(a)ś
0
0
ZA Balcerowicza zacząłem jadać krewetki i homary jak jechałem zagranicę !
A teraz są nawet są w lidu,
a z tamtych czasów pamiętam były w sklepie bułgarskie konserwy mięsne z zielonym groszkiem jedna na cztery osoby jadana w domu na obiadokolację z ziemniakami !
@gady-big
Dziwne. Krewetki były do kupienia za Gomułki, a nawet wcześniej, w każdym rybnym (w tym bez problemu przed "bitwą o handel" w 1947) i zawsze w każdej restauracji, która określała się jako "chińska". Za Balcerowicza były do kupienia bez problemu w każdym nieco większym spożywczaku z lodówkami (w ten sposób można je było nabyć także wcześniej, za Wilczka). Nie trzeba było jechać za granicę, wystarczyło umieć zrobić zwykłe zakupy.
już oceniałe(a)ś
0
0
Jak zwiedzałem Muzeum Emigracji szkoda, że takich zdjęć wtedy nie było.
już oceniałe(a)ś
0
0
Wbrew temu, co pisze autorka tekstu do tych zdjęć, ja tam za bardzo przepychu nie widzę (nie tylko, jeśli przykładać do tego ówczesne i współczesne miary europejskie, ale i polskie). Podobnie wyglądały bale karnawałowe i stoły, a także zabawy, podczas tysięcy karnawałowych imprez w lepszych (ale niekoniecznie luksusowych) restauracjach w polskich miastach, szczególnie poczynając od 1956 r. Na czas świąt i karnawału polepszały się dostawy niektórych produktów i otwierały tymczasowe możliwości zaopatrzeniowe dla gastronomii. A w świetle międzynarodowych standardów to była karnawałowo-hotelowa "normalka", a nie przepych.
@melchior
Są homary, także nie wiem czy to faktycznie był taki miejski standard...
już oceniałe(a)ś
1
0
Generalnie, królowała tam jednak przaśność w wersji garniturowo-smokingowej
@sarkazmsyncynika
jakieś kompleksy, uprzedzenia, obserwacje bez pokrycia?
już oceniałe(a)ś
2
0
Było było dla pieszczochów władzy. Tak jak i dzisiah
@Bzi
Tak legalnie emigrowało się z PRL. Paszport miał stempel "zezwala na jednorazowe przekroczenie granicy". Każdy mógł zabrać $5 (pięć) i jakieś talony w zł. na 10 dni podróży. Polonia wracającą z wakacji pożyczała pieniądze biedakom abyśmy mogli dojechać do celu z Montrealu.
Podróż w czerwcu była niezapomniana. Następnego dnia po wyjeździe z Gdyni, zwiedziliśmy Kopenhagi. Wspaniała pogada przez całą podróż choc na Atlantyku bujało przez kilka dni. Wyśmienita orkiestra, koncerty w południe i dancing wieczorem. Kino co drugi dzień. Bardzo miła, sympatyczna obsługa. Cztery posiłki dziennie - pyszne lody! Przy stoliku obok, dama wracająca z wakacji, odsuwała przysmaki i zamawiała seler naciowy.
już oceniałe(a)ś
8
0