Zdarzyło się na Open'erze, czyli 10 najlepszych koncertów tegorocznej edycji

Chociaż Nick Cave & The Bad Seeds nie wystąpili na scenie w przedziale godzinowym zarezerwowanym dla głównej gwiazdy (o godz. 22), a w mocno rażącym słońcu to i tak dali lepszy występ niż "gwiazda wieczoru", czyli Arctic Monkeys. Cave był w doskonałej formie, niemal bez przerwy był na specjalnym podwyższeniu przy barierkach, żeby być bliżej swoich oddanych fanów. Książę muzycznej ciemności i nastrojowych, mrocznych piosenek narzekał trochę na słońce, które występowi zabrało atmosferę tajemnicy, ale gdy to zaczęło zachodzić dostał kolejnego energetycznego "kopa". Po kończącym wszystkie europejskie koncerty "Push the Sky Away", na którym zaprosił fanów na scenę, zagrał jeszcze jeden utwór.
- Jesteście niesamowici! Specjalnie dla was zagram jeszcze jeden utwór - zapowiedział ze sceny Cave i zagrał "Rings of Saturn".

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018: Nick Cave i Arctic Monkeys - starcie wyspiarskich tytanów

RENATA DĄBROWSKA

Objawienie tego sezonu festiwalowego potwierdziło w Gdyni, że gorączka wokół niego nie jest ani trochę na wyrost. Międzynarodowy kolektyw zaprezentował swoje bezpretensjonalne, trochę bałaganiarskie, multimedialne widowisko, skrzące się humorem i pomysłami zrozumiałymi dla tych, którzy życie spędzają w mediach społecznościowych. Wyjątkowo młodzi widzowie, którzy przyszli pod scenę znakomicie rozumieli ten komunikat i bawili się znakomicie.

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Dużo muzycznej alternatywy pierwszego dnia festiwalu

MICHAŁ RYNIAK

Jak tylko organizatorzy Open'era ogłosili, że Depeche Mode wystąpią na festiwalu w Gdyni pewne było, że fani z całego kraju zjadą na ten koncert. Nawet jeśli będzie to czwarty występ Depeche Mode w Polsce (w lutym zespół zagrał w trzech miastach: Krakowie, Łodzi i Trójmieście) w przeciągu kilku miesięcy. I rzeczywiście - koncert "Depeszów" oglądało w Gdyni blisko 70 tysięcy osób. I pomimo że koncert odbył się w ramach "Global Spirit Tour", to utworów z tej płyty było niewiele. Depeche zafundowali fanom przegląd przez swoje nawiększe przeboje. Każdy z utworów był bardziej rozpoznawalny od drugiego. "It's No Good", "Precious", "World in My Eyes", "Everything Counts", "Personal Jesus", "Walking in My Shoes", "Enjoy the Silence" czy zagrane na koniec, nie słyszane na ostatnich polskich koncertach "Just Can't Get Enough", podbiły serca fanów.

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Depeche Mode, Massive Attack i David Byrne, czyli gwiazdy z dawnych lat w Gdyni

BARTOSZ BAŃKA

Takiego przedsięwzięcia na Open'erze jeszcze nie było. Koncert Davida Byrne'a przejdzie do historii Open'era jako jeden z najlepszych, nie tylko pod względem muzycznym ale pod względem widowiskowości. Otóż legenda sceny alternatywnej, lider Talking Heads, przyjechał ze skrzętnie zaplanowanym muzycznym performensem. To był spektakl z muzyką w tle. Cały zespół na boso, ubrany w pasujące do siebie jasnoniebieskie garnitury precyzyjnie odtwarzał przygotowany układ choreograficzny bawiąc się przy tym świetnie. To był popis precyzji i muzycznej klasy, z którego młode pokolenie muzyków może wynieść lekcję dla siebie na przyszłość.

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Depeche Mode, Massive Attack i David Byrne, czyli gwiazdy z dawnych lat w Gdyni

BARTOSZ BAŃKA

Choć hiphopowa konkurencja na tegorocznym Open'erze była wyjątkowo mocna, angielscy raperzy wypadli na jej tle znakomicie. Ich koncert był jednocześnie mroczny i dynamiczny, wściekły i dziki, transowy i wciągający, po części refleksyjny, po części pełen swoistego dystansu. Żywa perkusja nadawała koncertowi tempa i mocy, a sami raperzy nie po raz pierwszy pokazali już polskiej publiczności, że są prawdziwym wulkanem energii.

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Nie samymi "depeszami" festiwalowicze żyją

MICHAŁ RYNIAK

Na ten koncert czekało wielu fanów zespołu. Animowana grupa, za którą stoją Damon Albarn i rysownik Jamie Hewlett, blisko 20 lat temu wstrząsnęła sceną muzyczną w posadach. W ciągu dwóch dekad istnienia (Albarn i Hewlett założyli Gorillaz w 1998 roku) zespół ani razu nie odwiedził Polski. Pierwszy raz wystąpili w naszym kraju rok temu - zagrał dwa koncerty promujące album "Humanz" w Warszawie i Katowicach. To jednak nie to samo co pełnoprawny występ, o który fani długo nie mogli się doprosić. Zespół do Gdyni przyjechał w świetnej formie i w doskonałych humorach. Od początku Albarn i pojawiający się na scenie gościnni wokaliści byli blisko publiczności. W Gdyni zabrzmiały ich największe hity. "Strobelite", "Andromeda", "Stylo", "Dirty Harry", "Feel Good Inc.", "Kids with Guns" czy zaśpiewany na zakończenie "Clint Eastwood" rozgrzały widownię i porwały do tańca. Koncert Gorillaz, podobnie jak występ Depeche Mode dzień wcześniej czy występy Prince'a czy Coldplay w latach poprzednich, na długo zapisze się w historii festiwalu.

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Gorillaz porwali tłumy i okazali wsparcie dla małżeństw jednopłciowych w Polsce

BARTOSZ BAŃKA

To była jedna z największych niespodzianek tegorocznego festiwalu. Zwłaszcza dla tych, którzy o tej wokalistce jeszcze nie słyszeli. A to nietrudne, bo Norweżka dopiero zaczyna swoją drogę na szczyt. To, czym ujęła festiwalową publiczność to znakomite, przebojowe piosenki, niezwykła autentyczność i szczera radość, którą prezentowała na scenie. Ale jak mogło być inaczej, kiedy kilka tysięcy osób śpiewało wszystkie teksty wraz z nią, a czasem wręcz za nią, kiedy milkła ze zdumioną i radosną miną.

BARTOSZ BAŃKA

Ten koncert miał ogromną zaletę, polegającą na połączeniu beztroskiej zabawy i mocnego polityczno-społecznego przekazu. Ci, którym zależało na tej pierwszej dostali zestaw przebojowych piosenek, znakomicie nadających się do tańca. Ci, którzy chcieli czegoś więcej, mogli się skupić na wizualizacjach w tle - Staples w błyskotliwy, pełen humoru, ale i poważny sposób opowiedział w nich o sile i miejscu czarnej kultury w dzisiejszej Ameryce.

Więcej o występie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Wszystkie oczy na raperów

JAN RUSEK

Takiego widowiska Open'er w swojej siedemnastoletniej historii jeszcze nie widział. Występ Bruno Marsa obejrzało blisko 70 tysięcy osób, które w sobotę obecne były na festiwalu. Mars, jedna z najważniejszych gwiazd współczesnej sceny muzyki pop, przez niektórych nazywany następcą Michaela Jacksona, przywiózł do Gdyni największą produkcję jaką widział ten festiwal. Było to doskonałe muzyczne widowisko szczelnie wypełnione największymi hitami. Artysta popisywał się nie tylko swoimi umiejętnościami wokalnymi i tanecznymi, ale miał również świetny kontakt z publicznością. Niewątpliwym atutem widowiska był również towarzyszący artyście zespół, który na żywo odgrywał swoje partie na instrumentach jednocześnie tańcząc z Marsem. 

Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Bruno Mars przyćmił wszystkich 

To było znakomite zwieńczenie i zakończenie tegorocznego festiwalu. Świeżo upieczona wielka gwiazda światowej sceny muzycznej zaprezentowała koncert, który był widowiskiem bardzo spójnym i minimalistycznym, a przy tym niezwykle przejmującym. Nastrojowe były już same kompozycje, dodatkowo atmosferę tworzyły opowieści muzyka o upokorzeniach, jakich doznawał w drodze na szczyt.

O koncercie przeczytasz tutaj: Więcej o koncercie przeczytasz tutaj: Open'er 2018. Bruno Mars przyćmił wszystkich 

BARTOSZ BAŃKA