Obejrzałem film na premierze w Teatrze Narodowym w Warszawie. Ale wcześniej kilkakrotnie byłem na planie, gdy kręcili ujęcia w Gdańsku. Widziałem, jak powstają sceny Grudnia 1970 i strajku w gdańskiej stoczni. Miałem wielką przyjemność podpatrywać mistrza Andrzeja Wajdę przy pracy.
Muszę powiedzieć, że po 33 latach od wydarzeń sierpniowych to było bardzo wzruszające oglądać to wszystko jeszcze raz na ekranie. Moją postać zagrał młody aktor z Łodzi. Trochę wyższy ode mnie, ale od razu rozpoznałem, że to ja. Dzień przed premierą w Teatrze Wielkim moi synowie obejrzeli film na prapremierze w Gdańsku i też bezbłędnie rozpoznali wszystkie postaci. Choć przecież z ekranu nasze nazwiska nie padają, tylko Henryka Krzywonos czy Anna Walentynowicz są wymienione z nazwiska. Mimo to na warszawskiej premierze co chwilę na widowni było słychać głosy "To Alina Pienkowska i Borusewicz", "To Mazowiecki i Geremek". Pewnie dlatego, że na sali siedziało wielu uczestników tamtych wydarzeń.
Jestem bardzo zadowolony, że ten film powstał, zwłaszcza że jest bardzo dobrze zrobiony. I bardzo dobrze, że pokazali, że w scenie aresztowania Lecha w 1970 roku od podpisuje jakieś kwity. A na końcu esbek grany przez Zbigniewa Zamachowskiego świetnie to puentuje "No i ukręcił się nam ten Wałęsa".
To film ważny nie tylko dla mojego pokolenia, ale szczególnie dla naszych dzieci. Uważam, że to dobrze, że powstał teraz, póki żyją ludzie tworzący tę historię, którzy mogą go zrecenzować i ocenić. Po latach pewnie byłoby za późno by oceniać, czy przedstawia tamte realia rzetelnie, czy nie. Po latach fakty mogłyby zostać podretuszowane albo zakłamane. I mogłoby się okazać, że np. w stoczni byli bracia Kaczyńscy.
Świetna jest klamra, którą tworzy scena wywiadu z Orianą Fallaci, której Lech najwyraźniej chce zaimponować i trochę stroszy piórka.
Dla mnie film Wajdy jest jak sienkiewiczowska "Trylogia", też pokazuje walkę o wolność. I tak samo układają się w trylogię te trzy części "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza" i "Wałęsa. Człowiek z nadziei".
Na pewno pójdę na "Wałęsę" jeszcze nie raz. Ale wtedy obejrzę go z mniejszymi emocjami, bardziej na chłodno. "Trylogię" Sienkiewicza czytałem chyba ze dwadzieścia razy. Może tyle razy obejrzę też "Wałęsę"?
Wszystkie komentarze