Nie chcieli dać sopockiej Polonii sali koncertowej
Na pierwszej stronie oprócz artykułów możemy wyczytać godziny wschodu słońca czy cennik ogłoszeń oraz daty ukazywania się gazety. Są to wtorek, czwartek i sobota. Na pierwszej stronie znajduje się też powieść drukowana w odcinkach. To kryminał "Tajemnice Dworu Sułtańskiego", niestety autor nie jest podpisany.
Wśród najważniejszych materiałów na pierwszej stronie uwagę przykuwa opis konfliktu polsko-niemieckiego w Sopocie. Zatytułowany "Drażnienie polaków w Sopocie" (pisownia oryginalna) artykuł opowiada o problemach tamtejszej Polonii. Władze kurortu nie chcą udostępnić sali na koncert muzyki polskiej. W artykule czytamy:
" (...) Takiej szkodliwości dopatrzył się pan prezes w urządzeniu koncertu polskiego. Jakiego rodzaju byłaby ta szkodliwość, no, to chyba zrozumie on sam, my, którzy przecież uważamy się także za dosyć przegnanych w polityce, absolutnie tego rozporządzenia nie pojmujemy. Nie pojmował go również, jak się zdaje, sam pan burmistrz Woldmann, a p. Werminghoff tak był rozżalony, że oświadczył: "Skoro polacy gospody na koncert nie mogą otrzymać, na tenczas ja im nań własnej sali odstąpię. " Jak powiedział, tak zrobił i koncert się odbył. To byłby jeden charakterystyczny wypadek. W drugim zapragnęli polacy własnej zabawy. Pozwolenie otrzymali, ale - tylko do godziny 11, a to ze względu na gości w sąsiedztwie, którym zabawa przeszkadzałaby w spoczynku nocnym. Przeciw temu rozporządzeniu nic nie mielibyśmy w tym wypadku, gdyby, gdyby zastosowywano takowe do wszystkich zabaw, a więc i niemieckich. Tymczasem zabawy niemieckie tak ścisłemu ograniczeniu czasu nie podlegają, a więc i tu mierzy się nierówną miarą."