Idziemy ulicą Długą w stronę Motławy, dochodzimy do fontanny Neptuna - wizytówki Gdańska i centralnego punktu Długiego Targu. XVII-wieczna fontanna, odlany w brązie posąg boga mórz Neptuna, ma symbolizować odwieczny związek Gdańska z morzem.
fot. kadr z serialu
To miejsce zna każdy, kto choć raz odwiedził Gdańsk. Więc oczywiste, że tu kieruje swoje kroki również porucznik Kloss (Stanisław Mikulski) w 2. odcinku (pt. "Hotel Excelsior") legendarnego serialu "Stawka większa niż życie" z 1968 r. w reżyserii Andrzeja Konica. J-23 przyjeżdża do Gdańska, by spotkać się z tutejszym szefem siatki wywiadowczej. Z Georgiem (zagrał go reżyser filmu) umawiają się pod Neptunem. Potem idą w stronę Motławy.
www.youtube.pl
Pod Neptunem wyznaczyli sobie spotkanie przybywający z Australii Robert Wolański (Wiesław Gołas) i redaktor Żelazkiewicz (Edward Dziewoński) w "Żonie dla Australijczyka" i - jak to w komedii bywa - obchodzą fontannę dokoła nie mogąc się spotkać. A potem wieczór spędzają na raucie w Dworze Artusa w towarzystwie dziewcząt z Mazowsza.
Po Długim Targu niosą wielki mebel bohaterowie filmu Romana Polańskiego "Dwaj ludzie z szafą" z 1958 r., próbują z nim nawet wejść do tramwaju.
www.youtube.pl
W 1962 r. w autobusem przez Trakt Królewski podróżuje polski wczasowicz, który dowiaduje się, że przyjeżdża jego krewny z Ameryki w pierwszej noweli komediowego tryptyku "Jadą goście, jadą" w reżyserii Gerarda Zalewskiego. W tym samym filmie Polonus z silnym amerykańskim akcentem spaceruje po Długim Targu razem z dziewczyną, która tłumaczy mu, że kamieniczki, które widzi są młodsze od niej, bo zbudowane przed pięciu laty.
W kamienicy przy Długim Targu mieszka z matką Eugeniusz Truszczyński (Tadeusz Borowski) z polsko-radzieckiej produkcji "Zapamiętaj imię swoje" Siergieja Kołosowa z 1974 r. Ale główną postacią opartego na faktach filmu jest jego biologiczna matka - Rosjanka Zinajda (Ludmiła Kasatkina), którą rozdzielono z synem w czasie wojny w obozie w Oświęcimiu. Po wojnie wychowywała go Polka (Ryszarda Hanin).
Wiadomość o odnalezieniu go przez matkę zastaje go w chwili, gdy jako oficer marynarki handlowej obejmuje swój pierwszy statek.
Fot. EAST NEWS
Jacek (Zbigniew Cybulski, legenda polskiego kina) - bohater "Do widzenia, do jutra" Janusza Morgensterna z 1960 r. - przyprowadza pod fontannę Neptuna niedawno poznaną Francuzkę Margueritte (Teresa Tuszyńska). Ślicznej córce konsula, która fascynuje go od chwili poznania, opowiada o gdańskich zabytkach: pokazuje jej Dwór Artusa, opowiada o Kościele Mariackim i obrazie Memlinga.
Ale debiutancki film Morgensterna jest dla gdańszczan wyjątkowy z innego powodu: jak żaden inny polski obraz oddaje niepowtarzalną atmosferę życia studenckiego związanego z działającym w klubie Żak teatrem Bim-Bom (jego ikoną, założycielem i reżyserem był sam Cybulski), Teatrem Rąk Co To i licznymi gdańskimi klubami muzycznymi w piwnicach kamienic.
EAST NEWS/EAST NEWS/
Tę artystyczną atmosferę przeniósł Cybulski (odtwórca głównej roli, ale także pomysłodawca obrazu i autor scenariusza) do filmu, którego wątłą fabułę oparł na prawdziwych wydarzeniach. Jak donosi portal filmpolski.pl, pierwowzorem filmowej Margueritte była Francoise Burbon, 16-letnia córka francuskiego konsula, która uczyła się w wiedeńskim liceum, a w Polsce spędzała wakacje i święta. Była częstym gościem Bim-Bomu, uwielbiała jego atmosferę.
Filmowa historia zakochanego w niej studenta (Cybulski) przeplata się z mozaiką życia młodej inteligencji przełomu lat 50. i 60.: oglądamy fragmenty spektakli studenckiego teatru, zaglądamy za kulisy, podglądamy uczestników zabaw w piwnicznych klubach. Wszystko w formie niespiesznej narracji, z fabułą skonstruowaną z luźno powiązanych epizodów.
- W czasie realizacji "Do widzenia, do jutra" żyliśmy zdjęciami i filmem. Mówiliśmy tylko o tym. Przechodziliśmy kiedyś w pobliżu Żaka, w którym występował Bim-Bom, gdy mijała nas ciężarówka pełna dziewcząt trzymających transparent ?Kochamy Zbyszka?. Nagle usłyszeliśmy pisk i łomot w dach szoferki. Samochód gwałtownie stanął. Dziewczyny przewracając się wyskakiwały z ciężarówki. Krzyczały jedna przez drugą. Chciały go tylko dotknąć. Zbyszek był taki szczęśliwy - wspomina operator Jan Laskowski w książce Marioli Pryzwan "Cześć, starenia! Zbyszek Cybulski we wspomnieniach". - "Do widzenia, do jutra" było jego drugim po "Popiele i diamencie" filmem, kiedy uwierzył, że może zaistnieć. Do końca był sobą. I grał siebie.
Wszystkie komentarze