- Ktoś przychodzi i mówi "tutaj przychodziłem ze swoją narzeczoną", albo "babcia zabierała mnie na lody" - mówi Jan Czyżewski, założyciel gdyńskiej cukierni Delicje. - Najwięcej sentymentu maja ludzie, którzy przeprowadzili się za granicę lub do innych miast. Przyjeżdżają do Gdyni po trzydziestu latach i są w szoku, że Delicje wciąż wyglądają tak, jak dawniej. Wracając tutaj, czują się jakby znów mieli po 15 czy 20 lat, odnajdują swoje wspomnienia.
Mat. archiwalne cukierni Delicje
Cukiernia przy ul. 10 Lutego powstała w 1979 roku. Pomimo upływu lat zmieniło się w niej niewiele: te same fotele, krzesła i stoliki, a za witryną dobrze znane rodzaje ciast. Chociaż założyciel cukierni wspomina, że zmieniły się zwyczaje klientów: kiedyś ludzie kupowali więcej, teraz po troszku z każdego rodzaju, jak "u rzeźnika". Delicje powstały w czasach, kiedy rynek cukierniczy był podzielony pomiędzy prywatne rzemiosło produkujące dla masowego odbiorcy, spółdzielnie, a kawiarnie dla tzw. elity.
Mat. archiwalne cukierni Delicje
Nowe miejsce w Gdyni miało nowatorską, jak na owe czasy, formułę, podobną do kawiarni otwieranych w Warszawie i Zakopanym. Przed lokalem na 10 Lutego ustawiały się więc kolejki nawet na 300 metrów. Gdynianie chcieli posmakować słodyczy do tamtej pory dla nich niedostępnych.
- Ludzie stojący w kolejce krzywo patrzyli na tych, którzy mieli już miejsce przy stoliku - wspomina Jan Czyżewski. - Na początku nie było przesiadywania, szybko dopijało się kawę, żeby ktoś inny mógł usiąść.
Mat. archiwalne cukierni Delicje
Pomimo wytrwałego oczekiwania w kolejce, nie można było liczyć, że dostanie się oczekiwany rodzaj ciasta. Możliwości produkcyjne cukierni nie były w stanie sprostać tak dużemu zainteresowaniu gdynian. - Brakowało wszystkiego, nie mogliśmy dostać śmietany ani masła, więc robiliśmy je na miejscu. Podobnie inne surowce, które dzisiaj kupuje się w hurtowniach lub sprowadza z zagranicy - mówi Jan Czyżewski. - Sami robiliśmy owoce w syropie, a posypkę czekoladową uzyskiwaliśmy ścierając tabliczki czekolady.
Dziś wiele osób odwiedza "Delicje" z sentymentu. - Ludzie potrzebują w tych czasach stałości, miejsc, do których wracają i mają pewność, że nic się w nich nie zmieniło - dodaje Czyżewski.
Wszystkie komentarze