Brudershaft to pub idealny na długie jesienne i zimowe wieczory. Do klimatycznego, nieco mrocznego lokalu umiejscowionego w piwnicy w bliskim sąsiedztwie Złotej Bramy przyciąga luźna atmosfera, a także regularne wydarzenia muzyczne. Co tydzień odbywają się tu koncerty jazzowe oraz bluesowe. W dzień koncertu (zazwyczaj środę) lepiej przyjść nieco wcześniej, zanim ten niewielki lokal opanują liczni melomani.
W Brudershafcie bogata jest nie tylko oferta kulturalna. Skosztujemy tu kilkudziesięciu rodzajów piw rzemieślniczych. Z kolei amatorom mocniejszych trunków lokal oferuje sporą selekcję whisky. Warto spróbować również "specjalności zakładu", czyli nalewki Bruderówki na bazie cytryny marakui i mięty.
Lokal w formule "multi-tap", czyli "wiele kranów" znajduje się w wąskiej, bocznej uliczce łączącej Długi Targ z Ogarną, w bliskim sąsiedztwie Bramy Zielonej. Wnętrze jest proste i bardzo przestronne. Zdarza się, że czas spędzony w Cathead umila muzyka na żywo. W lokalu organizowane są też tzw. "bitwy piwowarów".
Kranów z piwem jest tu aż 28. Od niewielkich rzemieślniczych browarów z różnych stron kraju, do najlepszych piw zagranicznych. W ofercie są też piwa butelkowe i mocniejsze alkohole. W karcie znajdziemy także spory wybór whisky.
Jak piszą twórcy przewodnika lokal "przyciąga gości nie tylko niebanalnym wystrojem, ale przed wszystkim zapachem kawy". Potwierdzamy. Kawę czuć tu od samego wejścia. W ofercie klasyki kawowe, kompozycje z tzw. nowej fali, ale też pyszne cold brew.
Wnętrze zachęca żeby posiedzieć tu dłużej, ale nie tylko przy kawie. W karcie mamy herbaty, lemoniady oraz napary ziołowe. Jeśli odwiedzicie Drukarnię rano, możecie zjeść śniadanie. Wybieramy pomiędzy owsianką, granolą lub kanapkami.
Tak jak wskazuje nazwa lokalu, Flisak działa już od 42 lat, a prowadzi go już trzecie pokolenie tej samej rodziny. W ciągu dnia warto wstąpić tu na kawę i ciasto. Z kolei wieczorem to doskonałe miejsce do wyjścia ze znajomymi na piwo lub dobry autorski koktajl.
W ofercie znajdziemy spory wybór piw rzemieślniczych, a także koktajle na bazie szlachetnych alkoholi i własnoręcznie przyrządzanych syropów. - Specjalnością pubu jest Grog Flisacki na rumie z piwem pszenicznym - czytamy w "żółtym przewodniku".
Przy ul. Świętojańskiej w Gdańsku w zaadaptowanej na potrzeby gastronomii klatce schodowej znajduje się restauracja Klatka B. Dla twórców tego miejsca regionalizm w kuchni to nie moda, która kiedyś przeminie.
Tworząc ofertę właściciele oraz szef kuchni czerpią z hiszpańskiej kultury tapas, czyli ciepłych lub zimnych przekąsek podawanych w towarzystwie akoholu. Tutaj warto polecić popularnego na Pomorzu śledzia w tradycyjnej odsłonie oraz sery i wędliny pochodzące od sprawdzonych, lokalnych dostawców, których nie sposób kupić w sklepach mięsnych czy marketach.
Wśród alkoholi do wyboru mamy polskie wódki smakowe, piwa rzemieślnicze (tu wybór nie jest duży, ale właściciele dbają, żeby rodzaje piwa często się zmieniały), a także rzadko spotykane w gdańskich lokalach wina z polskich winnic.
Kurhaus to klimatyczna klubokawiarnia. Latem przed lokalem wystawiane są krzesełka i stoliki, można więc napić się kawy lub piwa z widokiem na podświetlone, zabytkowe kamienice Dolnego Wrzeszcza. W chłodniejsze dni zaprasza minimalistyczne wnętrze. Pełno tu donic z roślinami i odrestaurowanych mebli z lat 50. i 60. W tle gra spokojny chillout.
Specjalności lokalu? Głównie kawa parzona metodami alternatywnymi, m.in. chemex, aeropress czy też drip. Wieczorami warto poprosić o rzemieślnicze piwo, cydr, wino lub prosecco z nalewaka.
Kultowy wśród gdańszczan Miś działa od 1962 roku. W latach 70. zakład produkował nawet 9,5 tony lodów rocznie, a przed niewielkim punktem przy ul. Sukienniczej ustawiały się kilkudziesięciometrowe kolejki. Dzisiaj tradycyjnymi wyrobami Misia delektuje się już czwarte pokolenie.
Od 2016 roku Miś ma nowych właścicieli. Ale oferta pozostała tradycyjna, wciąż można zamówić tutaj lody waniliowe, truskawkowe, sorbet z truskawek, malagę, deser angielski, cytrynowe, kakaowe i karmelowe, chociaż pojawią się też nowe, sezonowe "szaleństwa".
Bez cienia wątpliwości do Małej Sztuki powinni zajrzeć wielbiciele rumu. Na bazie tego szlachetnego alkoholu powstają tu pyszne koktajle. - Mała Sztuka zaskakuje profesjonalizmem i niesamowitymi umiejętnościami barmanów, którzy w dodatku potrafią godzinami o rumie opowiadać - czytamy w przewodniku.
Od klasyków po wymyślne koktajle z egzotycznymi owocami, poprzez ciekawe propozycje drinków "na ciepło". Zimową porą warto spróbować rozgrzewającego rumu z orzechami i przyprawami albo mniej znaną odmianę "kawy po irlandzku" tzw Jamaican Coffee.
Pełno gości jest tu zarówno przed ósmą, kiedy po okolicy roztacza się zapach wypiekanego na miejscu pieczywa, któremu bardzo trudno się oprzeć, jak i w porze lunchu oraz wieczorami, gdy na stołach pojawia się głównie wino i piwo.
Zdecydowanie jest to bardzo dobry wybór, kiedy mamy ochotę zjeść śniadanie na mieście (pod warunkiem, że nigdzie się nie spieszymy). Świeże pieczywo, drożdżówki, bajgle. Wszystko wypiekane na miejscu. Do tego domowa marmolada, i smaczna kawa. Poranek spędzony w tym lokalu to czysta przyjemność.
W Mandu pierogi lepione są na oczach gości - zarówno w pierwszym lokalu przy ul. Kaprów, jak i na ul. Elżbietańskiej kuchnia jest przeszklona, dzięki czemu można zobaczyć każdy etap powstawania pierogów. Do tego duże porcje i domowy smak. W weekendy na wolny stolik w Mandu trzeba czekać nawet kilkadziesiąt minut.
- W Mandu zjemy tradycyjne pierogi gotowane z rozmaitymi nadzieniami słodkimi i wytrawnymi. Są też drożdżowe pierożki z pieca z różnymi sosami do wyboru oraz pierogi z różnych stron świata - zachęcają twórcy przewodnika. Warto spróbować tych nietutejszych: koreańskich mandu, gruzińskich chinkali, czy chińskich jiaozi.
Azjatycką kuchnię w Garnizonie otworzył YeWei Quan z Singapuru, który jest właścicielem w Ping Pongu, a także szefem kuchni. Do pozostania tu na dłużej zachęca nie tylko smaczna kuchnia, ale również ciekawy wystrój w nowoczesnym stylu.
Zamówienie w Ping Pongu składamy na specjalnych karteczkach, gdzie ołówkiem zaznaczamy, jakiego dania chcemy spróbować. Zdecydowanie lepiej tu przyjść z kilkoma osobami, aby móc spróbować więcej, często bardzo pikantnych przysmaków. W ofercie przystawki takie jak pierożki dim sum, zupy czy makarony.
Za kilkanaście złotych można napić się tutaj autorskiego koktajlu, przygotowywanego na bazie własnej roboty puree owocowych i syropów. A wszystko to w koleżeńskiej atmosferze, nieco w oddali od hałaśliwego i pełnego turystów centrum. Co jeszcze przyciąga do Pixela? Można tutaj pograć na Xboxie i kultowym Pegasusie.
- Energetyczne i kolorowe wnętrze świetnie nawiązuje do barwnych napitków, tak klasycznych, jak i autorskich. Warto próbować koktajlowych ciekawostek o zabawnych nazwach - zachwalają autorzy przewodnika. Jak smakują Krzysztof Truskawczyk, Pikantny Rysiek i Miradonna? Dowiecie się odwiedzając Pixela.
Umam to powiew świeżości w trójmiejskiej branży cukierniczej. Miejsce stworzył Krzysztof Ilnicki, który doświadczenie zawodowe zdobył, pracując w londyńskich restauracjach odznaczonych gwiazdkami Michelin. Specjalizuje się on w przygotowywaniu ciastek, tortów i charakterystycznych deserów w kształcie półkuli. Ilnicki czerpie inspiracje hiszpańskich i francuskich trendów cukierniczych, co rusz zaskakując swoich gości kreatywnością.
Można tu posmakować np. deseru złożonego ze spodu kokosowgo dacquoise, na którym ułożone są smażone brzoskwinie w musie czekoladowo-imbirowym. Do tego podawana jest świeża brzoskwinia do dekoracji. Oferta deserów i ciastek często się zmienia, kosztują od kilku do kilkunastu złotych za porcję.
Wine Bar Literacka mieści się przy ul. Mariackiej w siedzibie Związku Literatów Polskich. Wnętrze jest bardzo przytulne, ale jednocześnie eleganckie, dzięki surowej cegle i ciemnym drewnianym meblom
Literacka idealnie wpisuje się w klimat ul. Mariackiej w Gdańsku. W doborze odpowiedniego wina do potraw pomaga sommelier. Można posmakować tutaj win ze wszystkich stron świata, nawet jeżeli nie chce się zamawiać całych butelek - w Literackiej wino serwowane jest również na kieliszki.
Nazwa tej kawiarni wzięła się od nietuzinkowego wnętrza, bo każdy stojący tu mebel rzeczywiście jest jakby "z innej parafii". Wzorzyste fotele sąsiadują z gładkimi krzesłami i kanapami ze skórzanym obiciem. W tym chaosie jednak jest metoda, a W innej parafii chce się zostać na dłużej.
- Można wpaść i popracować, pograć w planszówki, pogadać. Lokal ten jest przyjazny dzieciom, czworonogi są tu również mile widziane. To dobre miejsce na śniadanie i lunch, a także na doskonałą kawę i domowe ciasto - możemy przeczytać w "żółtym przewodniku".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze