W 15 na 19 próbek chorych kotów z różnych części Polski wykryto wirusa ptasiej grypy. Pochodzą z Gdańska, Gdyni, Pruszcza Gdańskiego, Lublina, Bydgoszczy i Poznania - poinformował w środę Główny Lekarz Weterynarii. Specjaliści podkreślają: wciąż nie ma mowy o epidemii.

„Straciłam moją kocię nagle. Wszystko zaczęło się w ciągu trzech dni i skończyło również. Zdrowa, cudowna, 4-letnia, niewychodząca nigdy koteczka" – opisuje pani Bożena na facebookowej grupie „Tajemnicza choroba kotów – grupa dochodzeniowa".

Grupa ma już ponad 6,3 tys. członków i codziennie dołączają kolejni. Część opisuje chorobę swoich zwierzaków, inni szukają odpowiedzi na pytanie, jak chronić czworonogi przed chorobą, która atakuje koty. 

Tajemnicza choroba kotów, czyli co? 

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Aleksandra Sobczak poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    A teraz przelezie na ssaki naczelne, na co już zresztą dawno sobie zasłużyły (nie mam na myśli szympansów).
    już oceniałe(a)ś
    45
    5
    Zastanawiające jest to, ze nie ma zadnych przypadkow smierci kotow wsrod osobnikow wolnozyjacych. One w pierwszej kolejnosci powinny pasc ofiara tej choroby - maja kontakt z ptasimi odchodami, poluja i zjadaja ptaki, bytuja czesto w zlych warunkach, sa oslabione, niedozywione. Jednak nie bylo meldunkow o znajdywanych martwych bezdomnych kotach. Wszystkie przypadki dotycza kotow domowych, wprawdzie tez wychodzacych, ale nawet one nie powinny byc tak narazone na zarazenie sie jak te wolnozyjace (krocej przebywaja na dworzu, sa zadbane, zdrowe, w dobrej kondycji). Dzieje sie jednak odwrotnie: choruja i umieraja koty domowe. To moze sugerowac, ze to wlasnie one, a nie te bezdomne maja kontakt w domu z czynnikiem wywolujacym chorobe. Tym czynnikiem moze byc jedzenie podawane przez wlascicieli (ptasia grypa roznosi sie droga kropelkowa i pokarmowa; jest bardziej prawdopodobne zarazenie sie po zjedzeniu miesa niz obwąchując wierzchnie ubranie czy podeszwy butów wlasciciela - ze wzgledu na duzo wieksze "stężenie" jednostek wirusa w zainfekowanym miesie). Podejrzewam, ze do handlu trafil zarazony drob. Byc moze kurczaki trafily do ubojni krotko po zarazeniu, wiec objawy grypy nie zdazyly sie jeszcze u nich rozwinac i hodowca nie byl swiadomy choroby. Tych zarazonych kurczakow moze bylo niewiele, nie zdazyly jeszcze zarazic kolejnych, i dlatego tez "przeslizgnely sie" przez kontrole, ktore prowadzone sa przeciez na losowo wybranych ze stada ptakach. Ciekawe, czy skrupulatnie przepytano wlascicieli kotow, czy podawali kotom drób. Wowczas mozna by z wieksza pewnoscia podejrzewac, ze zrodlem jest mieso. Watpliwe bowiem wydaje sie, aby w tylu roznych miejscach w kraju domowe koty wychodzace nagle mialy wszystkie kontakt z zainfekowanymi ptakami. Wersja z zakazonym miesem jest zapewne rozpatrywana ale obawiam sie, ze jesli ta hipoteza by sie potwierdzila, to lobby hodowcow drobiu bedzie blokowac podanie tych informacji do wiadomosci publicznej.
    @AmmanitaMuscaria
    Może dlatego, że koty wolnożyjące nikogo za bardzo nie obchodzą? Ot, był kot, a, kręcił się tu kiedyś, a teraz go nie ma, może sobie poszedł? Kotów nie ma aż tak dużo, żeby miały zalegać stosami na ulicach. Poza tym chory kot się zawsze schowa, bo wie, że jest słaby. A jak ktoś za parę tygodni nawet znajdzie kocie zwłoki w piwnicy to myślisz, że się przejmie albo odda próbki do zbadania?
    już oceniałe(a)ś
    31
    2
    @cykada.
    To zalezy, jakie natezenie mialoby to zjawisko. Gdyby wiele kotow bezdomnych umieralo, to mysle, ze nie pozostaloby to jednak niezauwazone. Wiele ludzi dokarmia koty i zauwazyliby, ze nagle ich ubylo. Poza tym wiedzac o chorobie, moga byc teraz bardziej wyczuleni na problem. Byc moze sa jednak przypadki wsrod bezdomnych kotów tylko nikt ich nie zauwazyl. Byc moze te domowe choruja wskutek zjedzenia miesa, a te wolnozyjace - jesli choruja - zarazaja sie bezposrednio od ptakow. Moze byc kilka zrodel wirusa. Tak czy inaczej, bardzo niepokojacy jest fakt, ze powstal szczep wirusa, ktory skutecznie atakuje ssaki. Na razie koty ale kto bedzie nastepny? Oby nie grozila nam kolejna, duzo gorsza epidemia.
    już oceniałe(a)ś
    9
    4
    @cykada.
    albo koty wolne mają lepszy system odpornościowy?
    już oceniałe(a)ś
    5
    3
    @AmmanitaMuscaria
    Litości: "na dworze" nigdy "na dworzu".
    Co do braku danych o śmiertelności kotów wolnożyjących, to może on wynikać z faktu, że taki chory kot, ukrywa się i ginie w trudno dostępnych miejscach.
    już oceniałe(a)ś
    7
    2
    @staruch6004
    W Małopolsce "na polu".
    I niech taka różnorodność pozostanie.
    A co do kotów.
    Jakoś nie umierają te w schroniskach, nie karmione mięsem.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @cykada.
    Obchodzą. Nawet nie wiesz jak bardzo.
    Kuzynka, jak mieszkała w mieście, miała mieszkanie na parterze, z balkonem. Dokarmiała kilkanaście jednorazowo.
    W malych miasteczkach, czy na wsi, moze ich nie widać, ale w mieście już tak.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @AmmanitaMuscaria
    Bardzo słuszna i logiczna uwaga. Ja nie karmie moich kotow surowym mięsem drobiowym,ani żadnym
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @AmmanitaMuscaria
    Skąd masz informacje, że nie ma żadnych przypadków śmierci wśród kotów wolnożyjących? Przecież to nawet nie jest możliwe do ustalenia.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @cykada.
    Bzdury. Po pierwsze, w większości dużych miast koty wolnożyjące są monitorowane, mają karmicieli (u mnie w dzielnicy nawet mamy grafik karmienia), a nawet specjalnie wyposażony teren, na którym bytują. Dwa, są regularnie odławiane i kastrowane/sterylizowane, a osobniki wygladające na chore odławiane i leczone (to robią głównie fundacje). Trzy, ptasia grypa przenosi się błyskawicznie i nie bierze jeńców. Gdyby źródłem zakażenia były dzikie ptaki, to - nawet gdyby nie istniał system monitorowania kotów wolnożyjących, o którym piszę wyżej - to nie dałoby się nie zauważyć wzmożonego umierania kotów.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @AmmanitaMuscaria
    Już to blokują. Badania są prowadzone w skandaliczny sposób, tak jak badali skażenie Odry - żeby się czasem nie dowiedziec co jest źródłem zakażenia. Tyle dni upłynęło i o badania i wnioski pokusili się tylko pojedynczy, prywatni weterynarze. Sprawa aż śmierdzi na kilometr, niczym zanieczyszczona Odra.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @staruch6004
    Pochodze z Warszawy, a wiec z Mazowsza. Aby usprawiedliwic swoj blad powiem, ze "na dworzu" jest to bardzo czesto uzywana tutaj lokalna forma, i sama przyzwyczailam sie jej uzywac, choc rzeczywiscie nie jest ona uznawana za poprawna w ogolnej polszczyznie. Dla mnie forma "na dworze", mimo, ze prawidlowa, brzmi dziwnie, jak "na krolewskim dworze", nie kojarzy sie z miejscem bedacym "na zewnatrz", "poza domem". Duza wage przykladam do przestrzegania zasad poprawnej polszczyznym choc oczywiscie przytrafiaja mi sie bledy.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @EiroEiro.
    Tez odnosze wrazenie, ze komus zalezy na tym, aby sprawe wyciszyc. W mediach sa tylko ogolnikowe artykuly, zadnych doniesien o konkretnych wynikach badan. Od 2-3 dni zupelna cisza. Przeciez takie nagle i tajemnicze zachorowania wsrod zwierzat powinny postawic sluzby weterynaryjne na nogi. Zawsze istnieje niebezpieczenstwo, ze choroba przeniesie sie na ludzi, tym bardziej, ze potwierdzono juz, ze to ptasia grypa (choc mam wrazenie, ze dosc niechetnie). Niestety, nie moge zalaczyc linka do artykulu opisujacego, jak w praktyce wyglada kontrola miesa drobiowego w Polsce (moj komentarz z linkiem jest odrzucany), ale prosze poszukac w na stronie Wyborczej, w Duzym Formacie, tytul: "Laboratorium: "Ubojnia drobiu przywiozła piersi moczone w occie. Salmonelli nie wykryjesz". Wójcik pyta o badania żywności"; tekst z dnia 20.02.2023 autorstwa Marcina Wójcika.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @EiroEiro.
    zgadzam się. Już blokują.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @AmmanitaMuscaria
    masz rację, to dobry trop ale koncerny już się postarają żeby winić dzikie ptaki
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Czy ktoś sprawdzał czym były karmione te zwierzęta?????
    @Jinks
    Tylko prywatni weci i ludzie na grupie. Głównego weta to najwyraźniej nie interesuje, jeszcze by się mogło okazać, że kontrola żywności w tym kraju leży i kwiczy. W końcu sam o tym mówił uciszając na początku zgłaszających problem naukowców i weterynarzy, żeby byli cicho, bo wyjdzie, że kontrola w tym kraju nie działa.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    > Eksperci podkreślają jednak, że wciąż nie ma mowy o epidemii.

    Oczywiście że nie, epidemia to termin zarezerwowany dla ludzi. U zwierząt występuje epizootia.

    > Tak więc jest nadzieja, iż nadal mamy do czynienia ze sporadycznymi zakażeniami wirusem H5N1, które znane były u kotów od 20 lat"

    1. Dopiero co GW pisała, że na całym świecie było dosłownie kilka znanych przypadków - to raz. No ale powiedzmy, że pismaki coś napisały, a rzeczywistość jest inna i się to jednak zdarzało - ok.
    2. Ale żeby mieć nadzieję, że nagłe wystąpienie kilkudziesięciu już potwierdzonych (i wielu więcej niepotwierdzonych) ognisk choroby w krótkim czasie w danym kraju i to choroby która "sporadycznie" pojawiała się na świecie od 20 lat nie zwiastuje czegoś niepokojącego, to już trzeba mieć klapki na oczach.

    Oczywiście, można mieć nadzieję, że tak jak się choroba pojawiła, tak zniknie - tak się zdarza, choroby zakaźne czasem tak "robią" (słynna jest z tego np. ebola). Ale lekceważenie tego, brak porządnego dochodzenia epidemiologicznego i liczenie, że "jakoś to będzie" to typowo polski "jakośtobędzizm". Tak, teraz to koty - ale ewidentne jest, że "COŚ" się wydarzyło. I cokolwiek to było, to niesie za sobą bardzo poważne pytania na które należy odpowiedzieć.

    - może to skażona porcja drobiu; w takim razie pojawia się pytanie o nadzór, który ewidentnie zawiódł, a to z kolei oznacza poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego (i tu pojawia się pytanie: czemu GLW w pierwszych komunikatach bardziej się przejmował tym, żeby przypadkiem ktoś nie pomyślał, że nadzór jest niepoprawny, niż sprawdzeniem sytuacji);

    - może to mutacja wirusa która sprawiła, że dużo łatwiej mu przeskakiwać na koty; w takim wypadku wirusa należy wziąć pod szczególną obserwację, i BARDZO intensywnie badać - bo chociaż kot to nie człowiek, to jednak samo skakanie między gatunkami jest mocno niepokojące, a koty to też ssaki, jak my; więcej chorych kotów, to więcej okazji do kolejnych mutacji dostosowujących wirusa do organizmów ssaków właśnie; a ewentualna pandemia grypy H5N1 to scenariusz absolutnie najczarniejszy z czarnych, pandemia COVID to byłaby przy tym niegroźna chrypka z katarem;

    - może (przechodzimy trochę już do scifi - mam nadzieję - ale czemu nie, czasy mamy takie, że ciężko wykluczyć cokolwiek, podróżnik w czasie z 2019 roku nie uwierzyłby w to, co się działo od tego czasu...) ktoś prowadzi testy sztucznie wyhodowanego wirusa; jaką ma wirulencję, jaka jest jego zjadliwość, czy jest stabilny; teraz wybrał do testu koty, ale jak testy się skończą to wjedzie główna "atrakcja"; może to Moskwa, może Talibowie, a może samotny katofanatyk;

    - a może jest to zupełny przypadek, i faktycznie nic złego ani niepokojącego się nie dzieje, i już żaden kot nie zachoruje? Może, ale czy to dobry pomysł obstawiać zdrowie publiczne na to, że "na pewno jakoś to się samo ułoży"?
    @BlakeS
    Btw, testy na "sztucznie wyhodowanych wirusach" czy bakteriach to żaden sci-fi tylko norma w większości krajów na świecie, w tym w Polsce. Takie laboratoria istnieją na pełnym legalu, bo w ten sposób wynajduje się i testuje leki. Mija znajoma robi zabezpieczwnia dla takich laboratoriów w PL. Tak samo się rozpoczął covid w wohan, bo tam ktoś niedopilnował procedur bezpieczeństwa.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Wirus przelazł z ptaków na ssaki
    już oceniałe(a)ś
    21
    1
    Wirus? Zainteresujcie się karmami dla kotów. Tam tkwi klucz do rozwiązania tej zagadki.
    @minimum.2znaki
    Jeśli puszka 400 gram kosztuje w markecie 2,70 , to co tam może być ?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @minimum.2znaki
    Większość mięcha z puszki jest "oparzona", więc bardziej prawdopodobne jest, że koty dostawały surowy drób.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    " Pochodzą z Gdańska, Gdyni, Pruszcza Gdańskiego, Lublina, Bydgoszczy i Poznania"
    Czyli te same miasta co kilka dni temu.
    Wiem, powtarzam sie, ale jaki problem sprawdzić gdzie było kupowane mięso, w jakich sklepach, od jakiego dostawcy.
    Opiekunowie tych kotów chyba wiedza gdzie kupili. Wystarczy zapytać ich.
    I dlaczego nie ma martwych kotów w schroniskach, a to tam powinien być pomór.
    @andrzejg52
    Na razie tylko północ kraju.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @EiroEiro.
    A w tytule 20 zidentyfikowanych ognisk.
    Czyż nie chodzi o klikalność ?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Parę tygodni temu była w GW nagonka na koty że szkodniki, zabijają niewinne ptaki, itp. Wykrakali.
    @beaumonter
    Podejrzewasz pana Jurszo ?
    PS. Jakoś cicho siedzi.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1