Dziś mocno ?tanecznie? polecam; zarówno gitarowo, jak i elektronicznie. Jedyne co nie będzie taneczne to występ Spiętego, którego będzie można zobaczyć o godz. 20.30 w Alter Space.
Gdyby nie redakcyjny przymus, nie wybrałbym się na koncert The Asteroids Galaxy Tour. Znałem nagrania duńskiego zespołu i spodziewałem się raczej miałkiego popu, przewidywalnych piosenek, których po wpadnięciu jednym uchem spokojnie można pozbyć się drugim. Ale od tego są festiwale, by zaskakiwać, a to była niespodzianka z rzadkiego grona przyjemnych.
Każdy, kto był na pierwszym występie w Polsce Kate Nash musi przyznać, że występ Angielki trzeba określić mianem fantastycznego.
Rozmowa z Mette Lindberg wokalistką zespołu The Galaxy Asteroids Tour
To było jak muzyczna audiencja, obcowanie z iście dworskim majestatem. I tylko majordomusa Książe mógłby zmienić.
- Teraz możemy umrzeć - mówili mi świeżo poznani znajomi po koncercie Primusa. Jeden z najoryginalniejszych zespołów rockowych ostatnich dekad znokautował publiczność na pierwszych koncercie w Polsce.
Crystal Fighters deszczowych chmur nie przegonili, ale dzięki nim na Open'erze znów powiało słonecznym latem
Ballady były bardzo dynamiczne, a romanse - bardzo romantyczne. Nocny koncert warszawskiej formacji okazał się bardzo mocnym punktem festiwalowego programu.
Rozmowa z Yanem Scottem Wilkinsonem, wokalistą i gitarzystą British Sea Power
Najważniejszy punkt dnia to oczywiście występ Pri musa. Kalifornijska masakra gitarą basową - czekam na nią z utęsknieniem od momentu zaanonsowania koncertu załogi Lesa Claypoola.
Rozmowa z Sebastianem Pringlem, Gilbertem Vierichem i Grahamem Dicksonem z Crystal Fighters
- Po raz pierwszy w życiu widziałem Pulp. Nie mogłem się doczekać i nie zawiodłem się - opowiada Peter. - Nie było wielkich tłumów, więc nie miałem problemu, żeby przepchać się pod scenę. To chyba główna zaleta deszczu.
O tym jak to jest grać w międzynarodowym składzie i o tym, czemu wybrali Polskę, opowiadają członkowie zespołu Tres B., który wystąpił na tegorocznym Open'erze na scenie młodych talentów.
Dziś oczywiście nie może być inaczej - przede wszystkim trzeba zobaczyć koncert Prince'a. Tyle czytałem i słyszałem o jego występach na żywo, że mam wielkie oczekiwania. I jestem święcie przekonany, że Książe je spełni. W końcu to Książe.
O pracy nad swoją najnowszą płytą i o szaleństwie na koncertach opowiadają muzycy brytyjskiej grupy Foals, która w piątek o północy wystąpiła na największej scenie Open'era.
Open`er to nie tylko muzyka. To także, a czasem przede wszystkim spotkania z ludźmi. A bywa i tak, że zwykłe spotkanie zmienia się w coś zupełnie niezwykłego - jak choćby w przypadku Magdy i Michała
Dziś jest mały problem z tym, gdzie się wybrać. Nie dlatego, że jest taka rozmaitość świetnych wykonawców. Raczej jest dokładnie odwrotnie.
To, co nastąpiło na dużej scenie zaraz po koncercie zespołu Pulp było w zasadzie jego absolutnym przeciwieństwem. Ale robiło równie mocne wrażenie. O ile występ Jarvisa Cockera i jego zespołu był prawdziwym koncertem życzeń, występ grupy Foals - raczej plemiennym rytuałem.
Cocker znalazł znakomity sposób na deszcz. Sposób bardzo właściwy sobie. Po prostu go zagadał.
Koncert Cut Copy sprawił, że chociaż na chwilę można było zapomnieć o koszmarnej pogodzie. W Tent Stage zagościło lato.
Mimo suchej przestrzeni pod sceną namiotową, koncert British Sea Power nie przyciągnął tłumów.
Spełniły się pesymistyczne przewidywania ?pogodynek?. Gdyński Open'er od kilku godzin skąpany jest w deszczu.
Wszystko zatacza krąg, także muzyka - mówią muzycy australijskiej formacji Cut Copy, którzy na Open'era przyjechali w ramach trasy promującej och tegoroczny krążek, ?Zonoscope?.
O tym, gdzie uczyła się muzyki i tym, że nie wylansowała ją telewizja opowiada Marcelina, artystka, której występ otworzył koncerty na Tent Stage w ramach tegorocznego Open'era.
Od siedmiu lat lato zaczyna się dla mnie Open`erem. Tak jak wiosnę zwiastują jaskółki czy inne ptactwo, tak wakacje muszą rozpocząć się od festiwalu. Inaczej nie są wakacjami a jakąś ich chińską podróbką - Aleksandra Kozłowska z Gazety Wyborczej Trójmiasto wspomina kolejne edycje gdyńskiego festiwalu
Wszyscy, którzy grają muzykę elektroniczną na żywo, powinni się uczyć od Daniela Snaitha. Jego zespół Caribou zagrał kolejny znakomity koncert.
Zacznijmy od akcentów lokalnych. Bo dziś aż dwa trójmiejskie zespoły w programie. Już o godz. 16.30 na Young Talents Stage wystąpi New New, którego muzyka określana jest mianem downtempo.
-Mając do dyspozycji elektronikę nie ma praktycznie żadnej zabawy. Tam wszystko jest gotowe. Dopiero sprzęt analogowy daje pełnię możliwości. - mówi kolektyw Simian Mobile Disco, czyli rozgadani Brytyjczycy James Blake oraz Jas Shaw.
Dziś ewidentnym priorytetem jest zespół Pulp. Widziałem go już dwa razy w tym sezonie, ale koniecznie chcę zobaczyć znowu.
O łączeniu kropek, wizycie Boba Marleya na Nowej Zelandii i podobieństwach między Polską a swoją ojczyzną, opowiadają muzycy zespołu Fat Freddy's Drop.
Piątek zacząłbym od zdumiewającego "Stolika", "meblarskiego" spektaklu zespołu Karbido (17.30, Alter Space). Ale że już go widziałem, zwolnię cenne miejsce tym, którzy jeszcze tej okazji nie mieli.
Na Wyspach - niezwykle popularny. W Polsce - prawie nieznany. Spotkaliśmy się z jedną z najbardziej tajemniczych gwiazd tegorocznego Open'era. Paolo Nutini, szkocki songwriter o włoskich korzeniach, zaśpiewał wczoraj na Tent Stage
-Mamy już sporo materiału, ale nie tyle, by wypełnić nim płytę - rozmowa z Alexem Trimblem (śpiew, gitara) i Samem Holidayem (gitara)
Pierwszy dzień festiwalu to nie tylko znakomite koncerty, ale i zaskakujące niespodzianki: sztuczne ognie podczas koncertu Coldplay i diabelski młyn.
Nie przeczytamy o nich w polskich gazetach, nie usłyszymy ich w polskich radiostacjach i nie zobaczymy w telewizji. I co z tego? Nic. Two Door Cinema Club, młody kwartet z Irlandii Północnej, został przyjęty z takim entuzjazmem, jakby w każdym powiecie miał swój fanklub.
Brytyjski duet didżejski, Simian Mobile Disco, pokazał co to znaczy zagrać muzykę elektroniczną w pełnej jej krasie.
Nie wiem jak oni to robią, ale zostawili mnie z wrażeniem, że ten festiwal mógłby się właściwie skończyć po ich koncercie.
Nigdy nie byłem fanem Coldplay, ale po czwartkowym koncercie na Heinekenie chyba nim zostanę. Przepełniony przebojami półtoragodzinny koncert wywołał prawdziwą euforię.
Smutny, szorstki i trudny - taki był koncert zespołu Pustki, otwierający występy na dużej scenie tegorocznego Open'era.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.