Choć muzycy nieustannie ocierali się o granice festyniarskiego kiczu, ani przez moment ich nie przekroczyli.
Tegoroczny festiwal był jak pogoda: czasem słońce, czasem deszcz, czasem hit, czasem kit. Przedstawiamy nasz subiektywny ranking hitów i kitów
Koncert The Wombats wzbudził we mnie mieszane odczucia. Od pozytywnego zaskoczenia, po znużenie.
- I chociaż nie muszę przebrać się za Supermana, Banana, albo przykleić sobie na głowie dildo, żeby dobrze się bawić - to jednak trochę mi tego szaleństwa na Open'erze zabrakło - mówi Petter Larsson.
O nowej płycie i nowej rockowej rewolucji opowiada Albert Hammond Jr., gitarzysta grupy The Strokes, która w niedzielę wieczorem wystąpiła na największej scenie Open'era.
Kilkuminutowa quasi-modlitewna mantra, której towarzyszyły kiczowate, wielobarwne wizualizacje, otworzyła najgorętszy punkt w niedzielnym programie Open'era.
Entuzjastyczne - to mało powiedziane. Eteryczna, wymagająca skupienia muzyka James Blake spotykała się z taką reakcją, jakby serwował ją sam Paul McCartney. Autora jednego z największych muzycznych niespodzianek ostatnich miesięcy onieśmieliło przyjęcie polskiej publiczności.
George Burnett z These New Puritans tuż po koncercie opowiedział o tym, jak długą drogę przebyli od czasu, kiedy zaczynali.
Ten koncert był jak gra w pac-mana: zespołowi udało się zdobyć sporo punktów, ale koniec końców dorwały go duchy w kącie.
Tord Overland-Knudsen z The Wombats w pigułce opowiada o historii zespołu oraz jego inspiracjach.
Dziesiąte urodziny Open'era uczcili grafficiarze i festiwalowicze wspólnym muralem.
Rozmowa z Jamesem Blake'em, jedną z gwiazd ostatniego dnia Open'er Festival.
Kiedy Kate Nash zacznie mówić, to trudno zadać pytanie. W końcu się jednak mi się udało.
Macio Moretti otworzył trzeci dzień festiwalu z zespołem Paristetris. Zamknie go w niedzielę (początek o godz. 2 w Alter Space) z grającym utwory Iron Maiden składem Baaba Kulka. To połączone siły grupy Baaba i wokalistki Gaby Kulki
Nie ma dwóch zdań, to najciekawszy dzień festiwalu. Na początek The Black Tapes (godz. 18).
Dziś na festiwalu zagra sporo zespołów, które chętnie zobaczę i których występy śmiało polecam.
O najnowszej płycie swego zespołu i przerwie w jego działalności opowiada Les Claypool, lider formacji Primus, która w sobotę wieczorem wystąpiła na największej scenie Open'era.
Chociaż deszcz przemoczył festiwalowiczów do suchej nitki, są i tacy, którzy próbują w ulewie dostrzec też i dobre strony. Tak jak Petter Larsson - nasz open'erowy agent.
No, teraz możemy się wreszcie przekonać kto tak naprawdę jest fanem muzyki. Bo prawdziwemu fanowi nie straszny deszcz, błoto i wilgotne ciuchy, poddaje się tylko mięczak.
Dziś mocno ?tanecznie? polecam; zarówno gitarowo, jak i elektronicznie. Jedyne co nie będzie taneczne to występ Spiętego, którego będzie można zobaczyć o godz. 20.30 w Alter Space.
Gdyby nie redakcyjny przymus, nie wybrałbym się na koncert The Asteroids Galaxy Tour. Znałem nagrania duńskiego zespołu i spodziewałem się raczej miałkiego popu, przewidywalnych piosenek, których po wpadnięciu jednym uchem spokojnie można pozbyć się drugim. Ale od tego są festiwale, by zaskakiwać, a to była niespodzianka z rzadkiego grona przyjemnych.
Każdy, kto był na pierwszym występie w Polsce Kate Nash musi przyznać, że występ Angielki trzeba określić mianem fantastycznego.
Rozmowa z Mette Lindberg wokalistką zespołu The Galaxy Asteroids Tour
To było jak muzyczna audiencja, obcowanie z iście dworskim majestatem. I tylko majordomusa Książe mógłby zmienić.
- Teraz możemy umrzeć - mówili mi świeżo poznani znajomi po koncercie Primusa. Jeden z najoryginalniejszych zespołów rockowych ostatnich dekad znokautował publiczność na pierwszych koncercie w Polsce.
Crystal Fighters deszczowych chmur nie przegonili, ale dzięki nim na Open'erze znów powiało słonecznym latem
Ballady były bardzo dynamiczne, a romanse - bardzo romantyczne. Nocny koncert warszawskiej formacji okazał się bardzo mocnym punktem festiwalowego programu.
Rozmowa z Yanem Scottem Wilkinsonem, wokalistą i gitarzystą British Sea Power
Najważniejszy punkt dnia to oczywiście występ Pri musa. Kalifornijska masakra gitarą basową - czekam na nią z utęsknieniem od momentu zaanonsowania koncertu załogi Lesa Claypoola.
Rozmowa z Sebastianem Pringlem, Gilbertem Vierichem i Grahamem Dicksonem z Crystal Fighters
- Po raz pierwszy w życiu widziałem Pulp. Nie mogłem się doczekać i nie zawiodłem się - opowiada Peter. - Nie było wielkich tłumów, więc nie miałem problemu, żeby przepchać się pod scenę. To chyba główna zaleta deszczu.
Dziś oczywiście nie może być inaczej - przede wszystkim trzeba zobaczyć koncert Prince'a. Tyle czytałem i słyszałem o jego występach na żywo, że mam wielkie oczekiwania. I jestem święcie przekonany, że Książe je spełni. W końcu to Książe.
O pracy nad swoją najnowszą płytą i o szaleństwie na koncertach opowiadają muzycy brytyjskiej grupy Foals, która w piątek o północy wystąpiła na największej scenie Open'era.
Open`er to nie tylko muzyka. To także, a czasem przede wszystkim spotkania z ludźmi. A bywa i tak, że zwykłe spotkanie zmienia się w coś zupełnie niezwykłego - jak choćby w przypadku Magdy i Michała
Dziś jest mały problem z tym, gdzie się wybrać. Nie dlatego, że jest taka rozmaitość świetnych wykonawców. Raczej jest dokładnie odwrotnie.
To, co nastąpiło na dużej scenie zaraz po koncercie zespołu Pulp było w zasadzie jego absolutnym przeciwieństwem. Ale robiło równie mocne wrażenie. O ile występ Jarvisa Cockera i jego zespołu był prawdziwym koncertem życzeń, występ grupy Foals - raczej plemiennym rytuałem.
Cocker znalazł znakomity sposób na deszcz. Sposób bardzo właściwy sobie. Po prostu go zagadał.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.