W ciągu ostatnich sześciu lat z gdańskich ulic zniknęło blisko 9 tys. znaków. I znikać będą kolejne. - Przyzwyczailiśmy się do tego, że zamiast stosować się do przepisów ogólnych, czekamy na zakaz lub nakaz dany nam za pośrednictwem znaku drogowego - wyjaśnia Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. - A tymczasem - nie ma takiej potrzeby.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.