Mieszkańcy zbierają je do słoików i butelek, rozstawiają lepy, ale to na nic. Robaki mnożą się w kanapach, w dywanach, w ubraniach. W nocy gryzą lokatorów. - Chodzą po moim sparaliżowanym synu - mówi jedna z mieszkanek. Miastu niespieszno z dezynsekcją.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.