Zdaniem policji przed przyjazdem patrolu "strony doszły do porozumienia i podpisały wypowiedzenie umowy najmu lokalu". - Czyżby? Moją koleżankę zmuszono do wyprowadzki, ukradziono jej kaucję i wylądowała w szpitalu - komentuje koleżanka Białorusinki.
Ludmiła z 15-letnim synem Wielkanoc spędzą na gdańskich Karczemkach. - Nawet mi nie przyszło do głowy, żeby ich pominąć - mówi Małgosia, która udostępniła im swój pokój.
Rok temu przyjechali z Białorusi do Sopotu jako uchodźcy. Dziś sami pomagają jak mogą uchodźcom z Ukrainy. Spotykają się jednak z nieprzyjemnościami, bo część Polaków traktuje ich jak sojuszników Łukaszenki, przed którym uciekli.
- Pierwsze miesiące są najtrudniejsze. Trafiasz do obcego kraju, bez znajomości języka, czasami nawet bez elementarnych środków do utrzymania higieny, nie mówiąc o środkach na utrzymanie - mówi Igor Valiaev ze stowarzyszenia "Solidarność. Białoruś".
Represjonowana przez reżim Aleksandra Łukaszenki rodzina uciekła do Polski 3 września, ale do dziś nie ma pozwolenia na pracę. Tę i dwie inne rodziny z Białorusi ugościł u siebie Sopot. - Jedyne, co możemy im zaoferować, to praca na czarno. To uwłaczające - mówi prezydent Jacek Karnowski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.