1 lipca - 31 sierpnia 2011 roku
Choć muzycy nieustannie ocierali się o granice festyniarskiego kiczu, ani przez moment ich nie przekroczyli.
Tegoroczny festiwal był jak pogoda: czasem słońce, czasem deszcz, czasem hit, czasem kit. Przedstawiamy nasz subiektywny ranking hitów i kitów
Koncert The Wombats wzbudził we mnie mieszane odczucia. Od pozytywnego zaskoczenia, po znużenie.
- I chociaż nie muszę przebrać się za Supermana, Banana, albo przykleić sobie na głowie dildo, żeby dobrze się bawić - to jednak trochę mi tego szaleństwa na Open'erze zabrakło - mówi Petter Larsson.
O nowej płycie i nowej rockowej rewolucji opowiada Albert Hammond Jr., gitarzysta grupy The Strokes, która w niedzielę wieczorem wystąpiła na największej scenie Open'era.
Kilkuminutowa quasi-modlitewna mantra, której towarzyszyły kiczowate, wielobarwne wizualizacje, otworzyła najgorętszy punkt w niedzielnym programie Open'era.
Entuzjastyczne - to mało powiedziane. Eteryczna, wymagająca skupienia muzyka James Blake spotykała się z taką reakcją, jakby serwował ją sam Paul McCartney. Autora jednego z największych muzycznych niespodzianek ostatnich miesięcy onieśmieliło...
George Burnett z These New Puritans tuż po koncercie opowiedział o tym, jak długą drogę przebyli od czasu, kiedy zaczynali.
Ten koncert był jak gra w pac-mana: zespołowi udało się zdobyć sporo punktów, ale koniec końców dorwały go duchy w kącie.
Tord Overland-Knudsen z The Wombats w pigułce opowiada o historii zespołu oraz jego inspiracjach.
Dziesiąte urodziny Open'era uczcili grafficiarze i festiwalowicze wspólnym muralem.
Rozmowa z Jamesem Blake'em, jedną z gwiazd ostatniego dnia Open'er Festival.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.