Co na scenie pokażą Arctic Monkeys promujący swoją ostatnią płytę? Jak wypadnie Depeche Mode na festiwalu? Jakich koncertów spodziewać się po gorących nazwiskach młodej sceny - Sigrid i Superorganism? Sprawdziliśmy kondycję największych gwiazd Open'era na innych koncertach i mamy kilka podpowiedzi.
REKLAMA
DOMINIK SADOWSKI
1 z 11
Nick Cave and the Bad Seeds, środa, 4 lipca, Orange Main Stage
Nick Cave, gdziekolwiek się nie pojawi, wywołuje wielkie emocje. Podobnie jak jego koncerty, które są prawdziwym misterium. I nie chodzi tutaj w żadnym sensie o oprawę tego wydarzenia, ale o emocje jakie się z nim wiążą. Od początku do końca Cave trzyma w napięciu, balansuje na krawędzi emocjonalności: zaczyna od "Jesus Alone", przechodzi do "Do you Love Me?" i "From Her to Eternity". Miota się po scenie, wychodzi do fanów od pierwszego do niemal ostatniego utworu, rozmawia z nimi między utworami. Przede wszystkim z utworu na utwór buduje napięcie, z każdą kolejną minutą fani mogą coraz bardziej zatracać się w muzyce razem z Cavem, czuć jego ból i pustkę.
Gdzie widzieliśmy: Primavera Sound w Barcelonie i Primavera Sound w Porto
fot. Piotr Podhajski
2 z 11
Arctic Monkeys, środa, 4 lipca, Orange Main Stage
Na powrót Arctic Monkeys czekali fani na całym świecie. W maju ukazał się ich szósty studyjny album, "Tranquility Base Hotel & Casino", który podzielił fanów. Tym najbardziej zagorzałym trudno było uwierzyć, że ich idole, których znakiem rozpoznawczym były wpadające w ucho melodie i gitarowe brzmienie, poszli w stronę space popu z dominacją pianina i syntezatorów. Płyta była zdecydowanie spokojniejsza, pozbawiona stadionowych hitów na miarę "I Bet You Look Good on the Dancefloor", "Dancing Shoes" czy "Are You Mine?" i rodziło się wiele pytań o to, jak będą wyglądać ich koncerty. Pierwszy festiwalowy występ dali na barcelońskiej Primaverze i fani mogli odetchnąć z ulgą. Obok największych hitów jak "Brianstorm" czy "Do Me a Favour" pojawiły się nowe utwory, które zupełnie nie zdominowały koncertu, a na żywo zyskały większą moc. Sam zespół wyglądał jednak na bardzo wycofany.
Gdzie widzieliśmy: Primavera Sound, Barcelona
RENATA DĄBROWSKA
3 z 11
Chvrches, środa, 4 lipca, Tent Stage
Szkoci musieli wchodzić na scenę barcelońskiego festiwalu mocno spięci: ostatnie tygodnie były dla nich zapewne karuzelą emocji: właśnie wydana nowa płyta została przyjęta przez krytyków raczej chłodno, rodząc pytania o to, czy krok w stronę popu, którym jest ten album, jest udany i potrzebny. I choć bez trudu można było zauważyć czającą się na scenie niepewność, koncert wypadł bardzo dobrze. Zabrzmiały wszystkie starsze przeboje grupy, a nowe piosenki, wplecione między nie, bynajmniej nie sprawiały wrażenia nie pasujących do tego zestawu. Przed koncertem muzycy zapowiadali poszerzoną oprawę świetlną koncertu - rzeczywiście, była o wiele bardziej rozbuchana niż wcześniej i bez dwóch zdań robiła spore wrażenie.
Gdzie widzieliśmy: Primavera Sound, Barcelona
zdjęcie: Facebook
4 z 11
Migos, środa, 4 lipca, Orange Main Stage
Przez ostatnich kilkanaście miesięcy raperzy z grupy Migos bardzo konsekwentnie budowali swoją pozycje, nie tylko jako wielkich gwiazd, ale wręcz twórców nowej kultury. Nic więc dziwnego, że i do występów na żywo muzycy podchodzą iście po gwiazdorsku, w najlepszym i najgorszym tego słowa znaczeniu. Z jednej strony ich koncert na kalifornijskiej Coachelli miał imponujący rozmach. Raperzy pokazali, że znakomicie radzą sobie na scenie, wielkie wrażenie robiła też nietypowa scenografia, a zwłaszcza jej charakterystyczny element: gigantycznie powiększone breloki, które muzycy mieli na złotych łańcuchach na szyjach. Była też jednak i zła strona: koncert był opóźniony o dobre pół godziny. Mało tego: kilka tygodni później muzycy spóźnili się na samolot, którym mieli dolecieć do Barcelony, więc ich występ na festiwalu Primavera Sound w ogóle nie doszedł do skutku.
Gdzie widzieliśmy: Coachella, Indio, Kalifornia
OPEN'ER FESTIVAL
5 z 11
Dead Cross, środa, 4 lipca, Alter Stage
To będzie jeden z mocniejszych koncertów festiwalu: ten zespół gra głośny, agresywny i pełen wściekłości hard core starej szkoły. Na scenie stanie skład złożony z żywych legend muzyki. Dwie wzbudzające największe emocje to oczywiście Mike Patton, wokalista znany przede wszystkim z grupy Faith No More i Dave Lombardo, perkusista Slayera. Szarą eminencją grupy jest Justin Pearson. Najmniej znany z tej trójki, na scenie punkowej od dawna jest ogromną osobowością: grał wariackie koncerty przebrany za szarańczę, współtworzył hardcore'owy zespół śpiewający wyłącznie o opiece dentystycznej, na oczach milionów widzów strollował słynny reality show Jerry'ego Springera. A na koncertach Dead Cross to właśnie on jest prawdziwym epicentrum energii i dzikości. Krzyczy, jakby od tego miało zależeć czyjeś życie, miota się po scenie, a od czasu do czasu robi niemal mostek, nie przestając grać. To trzeba zobaczyć.
Gdzie widzieliśmy: Primavera Sound Barcelona
fot. SuperorganismVEVO, kadr Youtube
6 z 11
Superorganism, środa, 4 lipca, Alter Stage
To jeden z najbardziej kontrowersyjnych zespołów, które pojawiają się w tym sezonie na festiwalach. Linia podziału, jeśli chodzi o jego ocenę, dość mocno, choć nie do końca, wiąże się z wiekiem oceniających. Starsi widzowie potrafią z oburzeniem wychodzić z koncertu po kilku minutach: "przecież ona nie umie śpiewać", "ale o co chodzi z tymi filmikami?". Młodzież natomiast dokładnie wie, o co chodzi "z tymi filmikami" i zupełnie jej nie przeszkadza, że wokalistka nie ma operowych umiejętności. Młodzież zdaje się bardzo mocno wyczuwać, że temu zespołowi znakomicie udało się uchwycić istotę jej podejścia do dzisiejszej popkultury, social mediów i innych istotnych zjawisk tego typu. I znakomicie się bawi oglądając choćby wkraczanie muzyków na scenę w przeciwdeszczowych płaszczach i dzwonkami w rękach czy zabawne animacje rodem z Instagrama, towarzyszące poszczególnym piosenkom i świetnie je uzupełniające.
Gdzie widzieliśmy: by:Larm, Oslo, SXSW, Austin, Teksas i Primavera Sound, Barcelona
Fot. Peter Fulop / Metronome Festival
7 z 11
David Byrne, czwartek, 5 lipca, Tent Stage
To żywa legenda, która w Polsce jednak nigdy nie doczekała się należnego uznania. David Byrne przez lata definiował istotę alternatywnego grania, występując w zespole Talking Heads, a potem zapraszany był do wielu wspólnych projektów przez młodszych muzyków, mocno przyznających się do inspiracji jego dorobkiem. Jest także jednym z najbardziej zagorzałych propagatorów i promotorów jeżdżenia na rowerze, pisarzem i nowojorskim aktywistą miejskim. Przede wszystkim jest jednak utalentowanym muzykiem: w marcu opublikował pierwszą od 2004 roku całkiem autorską płytę. Jego kalifornijski koncert był jak runda honorowa wielkiego mistrza: Byrne prezentował utwory ze swojego bogatego dorobku, śpiewał, grał na gitarze, kierował sporym zespołem na scenie, na dodatek był jak reżyser przedstawienia, którym w jakimś sensie był jego mocno steatralizowany występ. I w każdej z tych ról sprawdził się znakomicie.
Gdzie widzieliśmy: Coachella, Indio, Kalifornia
JAN RUSEK
8 z 11
Depeche Mode, czwartek, 5 lipca, Orange Main Stage
Nie ważne ile razy Depeche Mode odwiedza w ciągu roku Polskę - za każdym razem ich fani nie zawiodą. Brytyjska legenda w tym roku dała w Polsce już trzy koncerty w największych halach, a teraz przyszedł czas na festiwal na otwartym powietrzu. Będzie to ich pierwszy koncert na Open'erze. Z pewnością nie zabraknie na nim największych przebojów grupy jak "Personal Jesus", "Enjoy the Silence" czy "It's not Good", i nowych utworów z płyty "Spirit". Ale muzyka to nie wszystko, bo Depeche Mode stawiają też na widowiskowość. Wizualizacje czy gra światłami to stałe elementy każdego koncertu, którego mistrzem jest Dave Gahan. Lider zespołu, któremu formy, kondycji i scenicznych ruchów pozazdrościć może nie jeden o kilka dekad młodszy artysta, porywa swoją osobowością i charyzmą czyniąc z koncertu prawdziwe widowisko, które wspomina się latami.
Gdzie widzieliśmy: Ergo Arena, Gdańsk/Gdynia
FRANCISZEK MAZUR
9 z 11
Gorillaz, piątek, 6 lipca, Orange Main Stage
W sumie to nie wiadomo czego się po koncercie Gorillaz na Open'erze spodziewać. Grupa, po siedmiu latach nieobecności, wróciła w zeszłym roku z albumem "Humanz". Na płycie znalazła się cała plejada najznakomitszych artystów młodego pokolenia - Vince Staples, Kali Uchis, Kelela czy D.R.A.M - zespół objechał z trasą koncertową Stany Zjednoczone, Europę i Azję. Na każdym koncercie pojawiali się z nimi goście z "Humanz", a ci nieobecni widoczni byli na specjalnie przygotowanych przez grupę wizualizacjach. Bo jak wiadomo warstwa wizualna w muzyce Gorillaz jest niezwykle istotna. I kiedy można było przypuszczać co się wydarzy w Gdyni grupa ogłosiła, że z końcem czerwca wydaje nowy album "The Now Now". Nowe utwory już grają na koncertach, a obok nich w setliście jest miejsce na "Dirty Harry", "Feel Good Inc" czy "Clint Eastwood". Być może z grupą wystąpią Vince Staples, Kali Uchis i Little Simz, którzy byli gośćmi na niektórych koncertach Gorillaz i tego samego dnia występują na Open'erze.
Gdzie widzieliśmy: Printworks, Londyn i Nowy Teatr w Warszawie
Vince Staples/FOT . JAN RUSEK
10 z 11
Vince Staples, piątek, 6 lipca, Tent Stage
Staples jest jednym z najwyżej ocenianych amerykańskich raperów i w tym sezonie daje w tym sezonie daje koncerty godne swojej dzisiejszej pozycji. Pod względem produkcyjnym są one w zasadzie bardzo skromne: pusta scena, muzyka z komputera, tylko sam raper, jego piosenki, jego głos, charyzma i intrygująca osobowość. I już samo to wystarczy, żeby uznać te koncerty za interesujące, ale warto zwrócić uwagę na coś więcej. Na ekranie z tyłu sceny artysta prezentuje projekcję filmową, która w bardzo istotny sposób uzupełnia jego występ. A zarazem jest bardzo interesującą wypowiedzią na temat miejsca czarnej społeczności i czarnej kultury we współczesnym świecie. To bardzo symboliczny i znaczący montaż fragmentów znanych i nieznanych filmów, archiwaliów, amatorskich zdjęć i programów telewizyjnych.
Gdzie widzieliśmy: Coachella, Indio, Kalifornia, Primavera Sound Barcelona oraz Primavera Sound Porto
materiały prasowe
11 z 11
Sigrid, piątek, 6 lipca, Tent Stage
Ta młoda wokalistka wyrasta na jedną z najważniejszych młodych twarzy na europejskiej scenie muzycznej. Jej niezwykle przebojowe piosenki z jednej strony nawiązują bardzo mocno do tradycji wyrafinowanego popu, a z drugiej - kreują jego bardzo nowatorską, współczesną postać. Jedną z różnic między dawnym popem, a współczesna odmianą tego gatunku widać bardzo wyraźnie na koncertach Sigrid. To gwiazda na dzisiejsze czasy, kiedy idole millenialsów nie mogą być z innej planety, ale muszą odpowiadać na zadawane im w mediach społecznościowych pytania. Norweska wokalistka nie jest więc niedostępną divą w wyrafinowanym kostiumie i ogromnej koafiurze z lakieru i pudru. Na scenie staje zwykła dziewczyna z sąsiedztwa, która mogłaby być koleżanką z równoległej klasy. Ma przetarte jeansy i trochę rozciągnięty t-shirt, a włosy właśnie spięła gumką, którą - jak wszyscy - nosi na nadgarstku. Występuje na wielkiej festiwalowej scenie, ale nastoletni fan czuje się tak, jakby wszystko działo się na klasowym wyjeździe za miasto.
Gdzie widzieliśmy: Eurosonic, Groningen i Coachella, Indio, Kalifornia
Wszystkie komentarze