Śledczy umorzyli sprawę najgłośniejszej kradzieży. W 2016 r. złodzieje zrabowali z salonu jubilerskiego Kruka w Galerii Bałtyckiej we Wrzeszczu luksusowe zegarki wycenione na 940 tys. zł.
ZOBACZ MONITORING Z NAPADU NA SALON KRUKA
- To była profesjonalnie zaplanowana akcja, która zajęła sprawcom zaledwie kilka minut. Sam pobyt w salonie jubilerskim trwał ok. dwóch minut. Złodzieje dokładnie wiedzieli, w których gablotach leżą najdroższe zegarki - mówi "Wyborczej Trójmiasto" anonimowo jeden ze śledczych. Każdy ruch sprawców, od wejścia do galerii aż do ucieczki, nagrały kamery monitoringu umieszczone w obiekcie.
Noc z niedzieli na poniedziałek, 11 stycznia 2016 r. Około godz. 3.30 od strony ul. Dmowskiego pod Galerię Bałtycką podjeżdża audi a6. Z samochodu wysiada trzech rosłych mężczyzn w kombinezonach z napisem "ochrona". Na twarzach kominiarki, na ramionach podróżne torby. Kierowca czeka w aucie. Bandyci przecinają łańcuch zabezpieczający wejście na klatkę schodową galerii i biegną na pierwsze piętro, na którym jest sklep jubilera. Na drodze staje im strażnik, ale nie jest żadną przeszkodą. Ochroniarz na widok zamaskowanego napastnika z łomem w ręku cofa się pod ścianę. Chwilę później zostaje spryskany gazem pieprzowym.
Po kilkudziesięciu sekundach jeden z włamywaczy kopie w szklane drzwi, zamek puszcza. Złodzieje plądrują wystawę, wrzucając do torby m.in. zegarki Rolexa i Longines. Opuszczają galerię tą samą drogą, którą przyszli. Wsiadają do samochodu i znikają.
- W śledztwie dzięki nagraniom z monitoringu udało się ustalić, że sprawcy pojechali na ul. Orłowskiego na Strzyży, gdzie przesiedli się do własnego samochodu. Dalszej drogi ucieczki kamery nie objęły - dowiadujemy się w prokuraturze.
Po kilku dniach policjanci odnajdują auto wykorzystane w napadzie. Porzucone, z otwartymi oknami, wzbudziło podejrzenia mieszkańców. Okazało się, że samochód kilka dni wcześniej skradziono z jednego z gdańskich osiedli. Tablice rejestracyjne również były kradzione, sprawcy zabrali je noc przed napadem z jednego z aut w Sopocie.
- Byli bardzo dobrze przygotowani, każdy miał rękawiczki, byli zamaskowani, posługiwali się telefonami na kartę prepaid. W trakcie śledztwa zabezpieczono materiał biologiczny z samochodu, ale bez materiału porównawczego nic nam to nie powie - mówi nam osoba znająca sprawę.
Chociaż koszt zrabowanych kosztowności poszkodowani wycenili na 940 tys. zł, to śledczy oceniają, że złodzieje najprawdopodobniej zyskają dużo mniej.
- Po stopniu zorganizowania napadu można przypuszczać, że zegarki znajdą nabywców prawdopodobnie gdzieś za wschodnią granicą. Ale umorzenie śledztwa nie oznacza, że sprawcy mogą czuć się bezpiecznie. Każda nowa informacja lub trop, który trafi do policji, będzie sprawdzany, a złodzieje będą tropieni - słyszymy od śledczego.
Wszystkie komentarze