Eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego - taki wyrok w sprawie Romów z osady w Gdańsku-Osowej zapadł przed sądem. Rok temu urzędnicy zapewniali, że dla wszystkich romskich rodzin z dziećmi znajdzie się dach nad głową. Nie znalazł. Połowa z nich już opuściła miasto.
Romskie dzieci wróciły na ulice Gdańska, by żebrać. Można je zobaczyć na Głównym i Starym Mieście, jak same, bez opieki dorosłych, zbierają pieniądze do plastikowych kubków. Na ulicy spędzają kilka godzin.
- To nie jest czas na dyskusję, czy Romom też się należy pomoc. Gdańsk jest miastem wolności i solidarności, a mieszkają w nim ludzie, którzy mają jedną toaletę na 60 osób. Jest stan epidemii, a oni noszą wodę w baniakach z pobliskiego hydrantu - mówi Joanna Talewicz-Kwiatkowska, wykładowczyni UJ, która zbiera pieniądze m.in. dla Romów z Gdańska.
- Jestem dumny z otwartości i wielokulturowości, która od wieków tworzy to miasto. Nie przeszkadza mi obecność Romów w mojej dzielnicy, ze względu na ich pochodzenie, język, wyznanie czy status społeczny. Przeszkadza mi to, w jaki sposób mieszkający na Wenus Romowie, łamiąc liczne przepisy, "terroryzują" okoliczną społeczność - pisze do "Wyborczej" mieszkaniec ulicy Wenus.
- Obecne władze Gdańska stwierdzają wprost, że na uzyskanie w naszym mieście praw ludzkich trzeba zasłużyć - piszą Tomasz Nowicki i Marcin Żółtowski, aktywiści pracujący z Romami z osady na Osowej w Gdańsku.
63 romskim imigrantom z osady na Osowej w Gdańsku grozi eksmisja. Miasto zapewnia, że dla każdej z 12 rodzin znajdzie się dach nad głową, ale przydział lokali socjalnych nie zamyka tematu. W sprawie sytuacji gdańskich Romów zdążył już interweniować Rzecznik Praw Obywatelskich i Amnesty International.
To słowa Pawła Adamowicza. W czasach, gdy imigrant był dla partii rządzącej wrogiem publicznym numer jeden, prezydent wprowadził w Gdańsku "Model na rzecz równego traktowania". Za budowanie wolnego i solidarnego miasta zapłacił najwyższą cenę.
Mieszkańcy Trójmiasta po raz piąty mogą wziąć udział w zbiórce słodyczy do świątecznych paczek dla romskich dzieci z osady na Słowacji. W akcję co roku włączają się gdańskie szkoły - dwa lata temu uczniowie oddali krew, żeby ofiarować czekolady
Już drugi rok w Gdańsku w wakacje działa miejska świetlica dla dzieci żebrzących, zagrożonych bezdomnością lub wykluczeniem społecznym. - To dla nich sensowna alternatywa dla czasu spędzonego na ulicy, niektóre traktują już świetlicę jak swoje miejsce - mówi Hanna Barcz z Fundacji Wsparcia Inicjatyw Społecznych.
Gdańska policja nie ustaliła sprawców zeszłorocznej napaści na dwie romskie rodziny. - Śledztwo było tak prowadzone, by można było je umorzyć - uważa Tomasz Nowicki z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek.
Obrzucali ich kamieniami, grozili, że wrócą i spalą im domy. W sprawie ataku na romską rodzinę toczy się śledztwo. Jest już portret pamięciowy jednego ze sprawców
- W związku z niedopełnieniem obowiązków przez dwóch policjantów komendant miejski policji w Gdańsku podjął decyzję o wszczęciu wobec nich postępowania dyscyplinarnego - informuje rzeczniczka gdańskiej policji. Chodzi o brak reakcji na zgłoszenie o możliwym ataku na romską rodzinę w Gdańsku-Letnicy.
- Rzucali kamieniami, powiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Że wrócą i spalą nam baraki - opowiada Ewa, rumuńska Romka, która razem z rodziną mieszka na działce niedaleko stadionu w Gdańsku Letnicy. I wrócili. Wezwana na miejsce policja przyjechała dopiero po dwóch godzinach.
- Zdjęcia robiłem tylko na terenie koczowiska, w zwykłych, rodzinnych sytuacjach, a nie wtedy, gdy np. Romowie proszą o pieniądze. Chciałem wprowadzić widza w przestrzeń, do której nie ma wstępu - mówi fotoreporter Adam Lach
Właśnie minął rok od wysiedlenia romskiej rodziny z jelitkowskich działek. Przez ten czas wynajmowali dwa domy, urodził się im Przemek, najmłodsza córka wyszła za mąż. Dziś znów szukają schronienia i pracy
Śledztwo w sprawie "nielegalnej eksmisji Romów" z Jelitkowa w Gdańsku zostało umorzone. Śledztwo nie potwierdziło, by urzędnicy - jak twierdzili zawiadamiający - złamali prawo.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.