W PRL każdy chciał mieć mercedesa 220d. Jeździł jak benzynowe 200, a dodatkowo zadowalał się taką samą, niewielką ilością oleju napędowego, co wolniutki model 200. Modele 240d i 300d paliły znacznie więcej. 220d był więc wystarczający. Od tamtych czasów minęły trzy dekady i nic się nie zmieniło. Najnowszy mercedes 220d dalej jest wystarczająco luksusowy. Po krótkiej przygodzie z tym autem przyznaje to każdy rozsądny użytkownik aut segmentu premium.
W salonie BMG Goworowski mogliśmy zobaczyć na własne oczy nową klasę E. Przypomnijmy, że ta generacja ma być ostatnią, zasilaną paliwami kopalnymi. Następna będzie już tylko elektryczna. Przy okazji dawno już nie widzieliśmy, żeby przy samochodzie zebrał się taki tłum.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.