- Czułem się jak Robinson Crusoe, który wylądował na Zanzibarze - mówił Wojtek. Niedługo później wyspiarze wznosili za niego modły. "Wchodził jak król popu", "był jak ojciec Rydzyk" - mówią jego byli pracownicy.
Krzysztof Rutkowski zawiadomił policjantów z gdańskiej komendy wojewódzkiej o tym, gdzie teraz przebywać ma Wojciech Żabiński, znany jako Wojtek z Zanzibaru. Z tym że hotelarz wcale nie zachowuje się tak, jakby chciał się ukryć. I znalazł się... na Zanzibarze.
Poszukiwania hotelarza z Zanzibaru, Wojciecha Żabińskiego, prowadzone będą na międzynarodową skalę - zadecydował Sąd Okręgowy w Gdańsku. Z "Wyborczą" skontaktowały się osoby, które miały widzieć Żabińskiego na Pembie, wyspie sąsiadującej z Zanzibarem.
Zdjęcia rajskiej wyspy kontrastują z opisem w liście gończym. Pili Pili nadal zaprasza turystów, choć do prokuratury zgłosiło się już prawie stu pokrzywdzonych. - Scenariusz znany z upadku Pili Pili rozgrywał się wcześniej - mówi przedsiębiorca, który pracował z Wojciechem Żabińskim.
Wojciech Ż., znany jako "Wojtek z Zanzibaru", ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości - uznał sąd i wydał za hotelarzem list gończy. Jeśli policja potwierdzi, że szef Pili Pili przebywa za granicą, zostaną wszczęte poszukiwania międzynarodowe.
Prokuratura Okręgowa podjęła decyzję o prowadzeniu jednego zbiorczego postępowania, obejmującego wszystkie wątki dotyczące działalności spółki Pili Pili.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.