Niemal identyczny scenariusz do tego, który w ubiegłym roku w Arce przeżywał łotewski bramkarz Pavels Steinbors, przechodzi obecnie rezerwowy golkiper Krzysztof Pilarz. Czy on także zostanie bohaterem finału Pucharu Polski?
Już zeszłoroczny finał Pucharu Polski i jego zdobycie dla wielu piłkarzy Arki było obłędem, rzeczą nieprawdopodobną. Nikt wówczas nie myślał, że rok później zespół stanie przed identyczną szansą.
Jeszcze nie tak dawno Marcus da Silva był w katastrofalnej formie. Do tego doznał kontuzji, a po powrocie do zdrowia trener regularnie odsuwał go od grania. Gdy wrócił, strzelił gola na wagę finału Pucharu Polski, po którym rozpłakał się na boisku.
Po raz drugi z rzędu Arka zagra w finale Pucharu Polski. Ta niesamowita historia stała się faktem dzięki złotej bramce Marcusa da Silvy. - Dziękuję opatrzności i swojej drużynie - powiedział od razu po spotkaniu z Koroną Kielce Leszek Ojrzyński.
Rewanżowy mecz półfinału Pucharu Polski był mało widowiskowy, mnóstwo w nim było przypadku, ale w Gdyni mało kto się tym będzie przejmował. Bowiem po złotej bramce Marcusa da Silvy Arka odrobiła straty z Kielc, wygrała 1:0 i po raz drugi z rzędu zagra w finale na PGE Narodowym.
Arka ma spory problem, bowiem jej podstawowy obrońca Michał Marcjanik zalicza ostatnio wyraźną obniżkę formy. Sęk w tym, że nie ma zmiennika, który mógłby odbudować defensywę w ważnym meczu półfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce.
Jeżeli Arka nie wygra rewanżowego meczu półfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce, po jej bujnych marzeniach w tym sezonie pozostanie jedynie wspomnienie. A może jednak zespół Leszka Ojrzyńskiego znowu dokona rzeczy wielkiej?
Pomocnik Lechii otrzymał w piątkowym spotkaniu ósmą w tym sezonie żółtą kartkę. Oznacza to, że zabraknie go w następnej kolejce przeciwko Cracovii.
Portugalczyk zdobył w sumie pięć goli w trzech ostatnich meczach z Arką. Po ostatnim spotkaniu, w którym zdobył hat tricka, zabrał do domu piłkę. Teraz nic takiego nie miało miejsca, jednak jego koszulka pójdzie na aukcję charytatywną.
Od momentu, gdy Lechię prowadzi trener Piotr Stokowiec, Patryk Lipski zagrał w każdym meczu. Przeciwko Legii zaczął jeszcze na ławce, jednak w kolejnych czterech spotkaniach przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty.
Trzecie w tym sezonie przegrane przez Arkę derby Trójmiasta z Lechią stały się faktem, chociaż po raz pierwszy to gdynianie wyszli na prowadzenie. Od razu po jego objęciu wycofali się do skomasowanej obrony. A na zegarze była dziewiąta minuta meczu.
Kolejne derby z Lechią dla piłkarzy Arki skończyły się kolejnym spektakularnym upadkiem. Gra gdynian była znowu bardzo słaba, a najgorzej wypadł Michał Marcjanik. Drużynę starał się dźwignąć jedynie Luka Zarandia. Oceny trojmiasto.wyborcza.pl w skali 1-6.
- To mój pierwszy gol strzelony w Polsce. Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc drużynie - mówi obrońca Lechii. Biało-zieloni krótko rozegrali rzut rożny, a Steven Vitoria w znakomitym stylu wykorzystał dośrodkowanie Joao Oliveiry.
Bardzo gorąco na boisku i poza nim było w związku z 40. derbami Trójmiasta. Kibice Arki sfrustrowani kolejną porażką powiedzieli "dość" i po meczu ruszyli pod bramy stadionu. Próbowali wedrzeć się do szatni zawodników, zniszczyli drzwi wejścia głównego.
Na twarzy gdyńskiego szkoleniowca po jego czwartej z rzędu porażce z Lechią w derbach Trójmiasta rysował się wstyd za drużynę wobec całej społeczności Arki. Na pytania dziennikarzy odpowiadał wyważenie, by nie powiedzieć sztampowo.
Gdynianie prowadzili po bramce Mateusza Szwocha z rzutu karnego, ale sił starczyło im tylko na dziesięć minut. Później do głosu doszli biało-zieloni, odwracając losy meczu za sprawą trafień Stevena Vitorii oraz Flavio Paixao.
Fakty są takie, że gdy doświadczony obrońca przebywał na boisku, gra biało-zielonych wyglądała bardzo dobrze. Utrzymywał się wynik 4:0. Dopiero po tym jak zmienił go Mato Milos, zaczął się chaos.
Ogromnych rozmiarów plamę do zmazania po ostatnich derbach Trójmiasta (2:4) ma Leszek Ojrzyński i piłkarze Arki. Trener jest jednak przekonany, że to będzie zupełnie inne spotkanie, w którym jego gracze pokażą, na co ich stać.
W sobotnich derbach Trójmiasta Lechia zdemolowała Arkę. Wygrała 4:2, jednak wszyscy pamiętają przede wszystkim festiwal biało-zielonych w pierwszej połowie. W piątek sztab szkoleniowy gdańskiego klubu spodziewa się zdecydowanie trudniejszej przeprawy. - Każdy mecz jest inny. Ostatnie wyniki w Lidze Mistrzów pokazują, że to co było tydzień wcześniej, teraz może być nieaktualne - mówi trener Piotr Stokowiec.
W piątek w Gdyni odbędą się 40. derby Trójmiasta pomiędzy Arką i Lechią (początek o godz. 18). Z tej okazji przygotowaliśmy 40 ciekawostek z dotychczasowej historii gdyńsko-gdańskich potyczek.
Po ostatnim meczu derbowym emocje poniosły dwóch piłkarzy Lechii, którzy kopali nadmuchaną gumową lalkę ubraną w żółto-niebieskie barwy. Zdecydowane stanowisko w tej sprawie zajęli trener i piłkarze Arki Gdynia.
Reprezentant Polski nie będzie mógł zagrać w piątkowym starciu ze względu na nadmiar żółtych kartek, jednak początkowo mimo wszystko chciał pojechać do Gdyni, by wspierać kolegów. Ostatecznie klub wybił mu taki pomysł z głowy.
40. derby Trójmiasta pomiędzy Arką a Lechią obejrzy z pewnością ponad 12 tys. widzów. Rekordu frekwencji z tego sezonu, który ustanowił jesienny mecz z gdańszczanami, z pewnością nie będzie.
Przed drugim w ciągu tygodnia meczem z Lechią trener Arki Leszek Ojrzyński ma niemały ból głowy. Zastanawia się, jak zestawić personalia na to spotkanie, by starczyło mu dobrej jakości na jeszcze ważniejsze starcie rewanżowe półfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce cztery dni później.
Żółto-niebieski kwietny napis "Wrzeszcz" na placu księdza Bronisława Komorowskiego w Gdańsku nie spodobał się kibicom Lechii Gdańsk, bo skojarzył im się z barwami Arki Gdynia. Pracownicy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni przesadzili więc 800 sadzonek bratków.
- Moim celem na ten sezon było utrzymanie i obrona Pucharu Polski. W obu przypadkach jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Derby są bardzo istotne, owszem, ale podstawowe zadania są inne i z nich będę rozliczany. Derby muszę przełknąć jako gorzką pigułkę zwłaszcza od kibiców - mówi w rozmowie z "Wyborczą" trener Arki Leszek Ojrzyński.
Gdyby w meczach grupy spadkowej powtórzyły się dokładne wyniki z fazy zasadniczej obecnego sezonu, Arka Gdynia zakończyłaby rozgrywki na 10. miejscu, natomiast Lechia Gdańsk na 14., a więc pierwszym bezpiecznym. Z ekstraklasą pożegnałyby się natomiast ekipy Piasta Gliwice i Sandecji Nowy Sącz.
Błyskawiczną okazję do choćby częściowego zamazania koszmarnego obrazu z minionych derbów Trójmiasta (2:4) dostaną Leszek Ojrzyński i jego piłkarze. Podstaw do optymizmu jednak nie ma.
- Czym prędzej te ponowne derby, tym lepiej. Ale to nie jest szansa na uratowanie honoru. My go mamy i nie musimy chodzić z głową w dół. Nawaliliśmy i każdy to rozumie, ale nie damy sobie wmówić, że jesteśmy słabi - mówił po przegranych w fatalnym stylu derbach z Lechią pomocnik Arki Mateusz Szwoch.
Załamani swoją postawą w meczu z Lechią byli piłkarze Arki Gdynia, którzy zawiedli na całej linii (2:4). - Ogromny wstyd. To, co zrobiliśmy, to był blamaż. Przegraliśmy w fatalnym stylu i nie ma co szukać wymówek - mówił bez ogródek obrońca Arki Damian Zbozień.
Trudny do opisania w słowach mecz rozegrali piłkarze Arki zwłaszcza w pierwszej połowie derbów Trójmiasta z Lechią. Stracili w niej aż cztery gole, pokazując absolutną degrengoladę futbolu. Oceny trojmiasto.wyborcza.pl w skali 1-6.
Hat trick Portugalczyka przejdzie do historii, ale nie tylko on był tego dnia w znakomitej dyspozycji. Kapitalnie zagrali też m.in. Sławomir Peszko, Lukas Haraslin czy Simeon Sławczew. Oceny trojmiasto.wyborcza.pl w skali 1-6.
Arka doznała kolejnej, ósmej porażki w derbowych starciach z Lechią w ekstraklasie. Ta jednak była inna niż wszystkie. Piłkarze z Gdyni wręcz się skompromitowali. - Zgadzam się. Ale my się podniesiemy - zapewnia trener Leszek Ojrzyński.
Wyniki 30. kolejki sprawiły, że już w kolejnej serii gier dojdzie do następnych derbów Trójmiasta. Odbędą się one w najbliższy piątek o godz. 18, tym razem w Gdyni.
Coraz więcej dla Arki znaczy gruziński pomocnik Luka Zarandia. Czy w najważniejszym dla kibiców meczu sezonu również zostanie ich bohaterem?
Podobnie jak jesienią piłkarze Lechii przed derbami z Arką są pod presją swoich kibiców, którzy - mimo katastrofalnej formy zespołu - nie wyobrażają sobie porażki z odwiecznym rywalem.
W tym momencie sprzedanych jest ponad 16 tys. biletów oraz karnetów na sobotnie starcie biało-zielonych z Arką. Klub prognozuje, że ostateczna frekwencja oscylować będzie w okolicach 22 tys.
Przed derbami Trójmiasta z Lechią trener i piłkarze Arki mają jeden podstawowy cel: uniknąć złego ukierunkowania mentalnego, które miało miejsce w jesiennym starciu obu drużyn. - Zagramy w zupełnie innym stylu - zapowiada szkoleniowiec Leszek Ojrzyński.
- Wielu uważa, że to Arka będzie faworytem derbów, ale ja się z tym twierdzeniem nie zgadzam. Przede wszystkim chciałbym, żeby stały one na wyższym poziomie niż te jesienne, a wynik jest sprawą otwartą - mówi były piłkarz Lechii i Arki Bogusław Kaczmarek.
Ze względów piłkarskich o poprzednich derbach Trójmiasta lepiej za długo nie wspominać. Zawiodła przede wszystkim Arka, która miała wszystkie argumenty, by wygrać, a pogrążyła się sama w ostatniej akcji meczu. Co musi się stać, by w Gdańsku jej kibice nie przeżyli deja vu?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.