Sprawą nastolatka z Gdańska zajmie się sąd rodzinny. Nie był on uczniem szkoły, na której lekcję się włamał.
- Nie jesteśmy nauczycielami ani pedagogami, sami nie wszystko rozumiemy. Mają nam pomóc przesyłane filmiki, ale to tak jakbyśmy uczyli dzieci przez oglądanie telewizji. Gdyby u nas odbywały się lekcje on-line, przekaz byłby lepszy, ale wtedy zabrakłoby nam komputerów - mówi Wioletta Zygmańska, prowadząca rodzinny dom dziecka.
Koronawirus. Trudno to sobie wyobrazić, ale w XXI w. nie wszyscy uczniowie i nauczyciele mają komputer i dostęp do internetu. Szkoły szukają sponsorów, by wszyscy mogli korzystać z e-learningu w czasach zarazy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.