"To naprawdę horror, tak nie może być, tak szpital nie może pracować" - grzmi radny sejmiku pomorskiego z PiS. Mowa o szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni.
Pani Teresa z Gdyni przebywała pięć dni na kozetce na oddziale ratunkowym. Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec stwierdził, że doszło do naruszenia praw pacjenta przez szpital. I to w wielu wymiarach.
Ministerstwo Zdrowia zleca kontrolę, rzecznik praw pacjenta żąda wyjaśnień - to efekt tekstu "Wyborczej" o pani Teresie, która spędziła pięć dni na wieloosobowej sali obserwacyjnej oddziału ratunkowego szpitala św. Wincentego a Paulo w Gdyni.
Na kozetce w wieloosobowej sali, z jednym posiłkiem dziennie - tak wyglądał pobyt 78-letniej pani Teresy w szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni. Kobieta pięć dni spędziła na sali obserwacyjnej oddziału ratunkowego. Po interwencji "Wyborczej" nagle została wypisana do domu.
Pierwsze lądowanie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego na lądowisku szpitala św. Wincentego a Paulo w Gdyni zorganizowano ponad dwa miesiące temu. Próby wypadły pomyślnie. Ale inwestycja wciąż nie została oddana do użytku.
Od kilku miesięcy płyta lądowiska na gdyńskim szpitalu Wincentego a Paulo jest gotowa. Dlaczego helikoptery nadal tam nie lądują?
Budowa wartego 11,5 mln zł lądowiska umożliwi szybszy transport pacjentów w stanie zagrożenia życia na szpitalny SOR.
80-letnia pani Barbara dostała krwotoku. Karetka zabrała seniorkę do szpitala Wincentego a Paulo w Gdyni. Kobieta odnalazła się rano u sąsiadki.
Rzecznik Praw Pacjenta domaga się od gdyńskiego szpitala św. Wincentego a Paulo bezwzględnego nadzoru hospitalizacji pacjentów na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Swoje śledztwo prowadzi także prokuratura. To efekt śmierci 71-letniego Jerzego Brandta, który był pacjentem tego szpitala.
Rzecznik Praw Pacjenta i pomorski oddział NFZ chcą wyjaśnień od spółki Szpitale Pomorskie, której podlega szpital Wincentego a Paulo w Gdyni. Pacjentem szpitala był 71-letni Jerzy Brandt z Gdyni, który opuścił tamtejszy SOR i zmarł na ławce w parku.
Jak to możliwe, że chory człowiek, którego zabiera karetka, znajduje się dwie godziny później na ławce przystanku SKM i tam umiera? Tego próbuje dociec rodzina pana Jerzego z Gdyni.
W gdyńskim szpitalu Wincentego a Paulo zaginęła mama pani Edyty. Odnalazła się w domu, gdzie przywiózł ją nieznany człowiek. Córka przez cały czas czekała na pacjentkę pod szpitalem, potem przez kilka godzin jej szukała. Szpital odnosi się do sprawy.
Zakończyła się właśnie modernizacja kardiochirurgii dziecięcej w szpitalu św. Wojciecha na Zaspie. Następne oddziały czekają w kolejce. W innych lecznicach w Trójmieście także zaplanowano duże remonty.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.