Na majówkę na Półwysep Helski znowu zjechały tłumy. W tym roku wielkich powodów do narzekania nie ma, nawet pogoda dopisała.
- Wiele osób z powodów finansowych na wakacje w ogóle nie pojechało, bojąc się choćby "paragonów grozy". I nie ma się co dziwić - mówi Magdalena Mucha, dyrektorka Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego na Pomorzu i dyrektorka hotelu Hilton Gdańsk.
Na obiad wybieram danie ze środkowej półki - halibuta z groszkiem, koperkiem, masłem, sosem cytrynowym i sałatką z kopru włoskiego. Cena - 57 zł. Do picia nic nie biorę (nie tylko ja, trzyosobowa rodzina przy stoliku obok robi to samo). Butelkę wody kupuję w Żabce za 2,20 zł.
Sezon na paragony grozy uważamy za otwarty. W tym roku będzie się działo - internauci już przed majówką komentują rachunki z nadmorskich smażalni. Ale choć jest drogo, nie oznacza to, że rezygnujemy z majówkowych wyjazdów.
- Ceny leczenia kanałowego to kosmos. W ubiegłym tygodniu zapłaciłam za taki zabieg 1,4 tys. zł. To niemal połowa mojej pensji - opowiada Magda, psycholożka z Gdańska. Stomatolodzy potwierdzają, że podwyżki cen w gabinetach to konieczność.
Ceny ryb nad morzem dyktuje nasza ignorancja. W Gdańsku czy Władysławowie kutry sprzedają flądry, dorsze i halibuty "prosto z Bałtyku, z nocnego połowu". Przecież to ściema. Mimo to ludzie ustawiają się w kolejce.
"46,40 za niewielki filet z dorsza? Zamurowało mnie" - opisuje nasza Czytelniczka, która w długi majowy weekend skusiła się na rybę w jednym z barów w Krynicy Morskiej. Jeszcze drożej zapłacimy za łososia przy plaży na Stogach. A tymczasem rybacy i właściciele smażalni nie kryją - będzie jeszcze drożej.
Paragony grozy. Kierowcy załamują ręce. Kolejny tydzień z rzędu rosną ceny benzyny. Na Pomorzu lada moment mogą przekroczyć barierę 6 zł za litr. W środę na autostradzie A1 za litr benzyny Pb95 trzeba było zapłacić 5,99 zł.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.