Woda chłodząca elektrownię jądrową w Choczewie po zrzucie do Bałtyku będzie miała temperaturę o 10 stopni wyższą niż pobierana z morza. W promieniu kilometra temperatura wzrośnie o 2 stopnie. - Czy w związku z poborem wody zginą ryby, a szczególnie dorsz, w tej części Bałtyku - to jedne z wielu pytań, które mieszkańcy Choczewa zadawali spółce, która ma zbudować w gminie pierwszą w Polsce elektrownię jądrową.
"46,40 za niewielki filet z dorsza? Zamurowało mnie" - opisuje nasza Czytelniczka, która w długi majowy weekend skusiła się na rybę w jednym z barów w Krynicy Morskiej. Jeszcze drożej zapłacimy za łososia przy plaży na Stogach. A tymczasem rybacy i właściciele smażalni nie kryją - będzie jeszcze drożej.
Około 50 rybaków zablokowało w czwartek na dwie godziny krajową "szóstkę" między Gdynią a Lęborkiem
Sprzątają rzeki, odtwarzają tarliska łososia i zmieniają przemysł. Estonia i Litwa przodują w staraniach o czystszy Bałtyk. - Morze jest naszym dziedzictwem i potrzebuje ochrony - mówią.
W weekend woda w Bałtyku miała 23 stopnie Celsjusza. Rekord padł trzy lata temu - 27 stopni. - Do 2100 r. morze ociepli się o dwa do czterech stopni - ostrzega Olga Sarna z Fundacji Mare.
Od rana rybacy protestują we Władysławowie, na wjeździe na Półwysep Helski. Ich protest najbardziej uderza w kierowców, którzy chcieli dziś pojechać na Hel.
Na sobotę lepiej nie planować podróży na Półwysep Helski. W godz. 9-14 na wyjeździe z Władysławowa w stronę Helu będą protestować rybacy, którzy nie dostali od rządu pieniędzy.
Bałtyk. Na początku tygodnia zapadną decyzje dotyczące limitów połowowych dla stad ryb Unii Europejskiej w przyszłym roku. To niezwykle ważna decyzja, która zadecyduje o przyszłości Morza Bałtyckiego.
Protest armatorów kutrów wędkarskich trwa od jesieni. Teraz głos w sprawie zabrały matki, żony, siostry i córki "ludzi morza". Napisały listy do premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy.
- Ciekawe, co by zrobili nasi rządzący, gdyby od czterech miesięcy nie mieli co do gara włożyć? - mówi rozzłoszczony armator, który w poniedziałek wraz z kolegami zablokuje port we Władysławowie.
Negocjacje z ministrem zakończyły się podpisaniem porozumienia, które kończy protest i zakłada wsparcie branży. Właściciele kutrów rybackich liczą na rekompensaty w wysokości 150 mln zł.
Co dziesiąty dorsz i co dwudziesty śledź żyjące w Bałtyku mają w przewodzie pokarmowym maleńkie kawałki plastiku. Naukowcy obawiają się, że substancje chemiczne z plastiku dostają się do jedzonego przez ludzi mięsa ryb.
- Od 1 stycznia będę musiała utrzymywać statek, który nie będzie zarabiał. Zostałam z czwórką dzieci, sama, a przed nami zima - mówi Klaudia Busz, armatorka z Władysławowa. I zarzuca ministerstwu, że nie interesuje się losem tych, których dotknie zakaz połowu dorszy.
Mimo że wiele bałtyckich stad ryb jest w krytycznym stanie, ministrowie dali zielone światło kontynuacji prowadzenia nadmiernych połowów w morzu.
Bałtyk jest płytki, szybko się nagrzewa, a dorsz jest rybą preferującą chłodne wody. Morze Bałtyckie przestaje być dla tej ryby korzystnym środowiskiem.
- Nie jest łatwo o dorsza. W Bałtyku jest go mało, a jak już uda się złowić kilka sztuk, ich tkanka mięsna nie jest okazała. Przy oporządzaniu widać, że dorsze mają chorą wątrobę i są zarobaczone. Jakby toczyła je jakaś choroba. Mają też wrzody i poparzenia - przyznaje rybak z Ustki.
O tym, dlaczego dorsz to już właściwie tylko "skóra i ości", o kwotach na jego połów i działaniach, które podejmują rybacy, żeby ryb nie ubyło w Bałtyku jeszcze bardziej, opowiada prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich.
Po długich negocjacjach ustalono kwoty połowowe ryb dla Morza Bałtyckiego w przyszłym roku. Komisja Europejska, polski rząd oraz ekolodzy domagali się radykalnego ograniczenia kwot połowowych na dorsza, ale zostali przegłosowani i redukcje będą mniejsze niż proponowano. 10 lat temu rząd PiS zachowywał się dokładnie odwrotnie i został ukarany za przeławianie dorsza.
Polscy rybacy apelują, aby na pięć lat zaprzestać połowów dorsza na Bałtyku, po to by odrodziła się populacja tej ryby. - Taki zakaz nie ma sensu, odbije się na całej branży. Przyczyny słabej populacji dorsza są inne, niż myślą rybacy - mówią eksperci. Pomysłu nie popierają też inne państwa nadbałtyckie.
- To jest świeży dorsz bałtycki - słyszę za każdym razem, kiedy pytam o to, jaka ryba serwowana jest w smażalniach nadmorskich kurortów. Czy to możliwe, biorąc pod uwagę, że w lipcu i sierpniu połowy dorsza są znacznie ograniczone?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.