Do zdarzenia doszło w piątek w południe. Mimo prowadzonej na miejscu resuscytacji oddechowo-krążeniowej nastolatek zmarł. Policjanci ustalili, że było to samobójstwo.
Policja. Ratownicy nie mogli nie udzielić pomocy 47-latkowi, ponieważ kilkucentymetrowa rana na jego głowie wymagała zaopatrzenia medycznego, trzeba go było przewieźć do szpitala.
Miałem kontakt z pacjentem, u którego kilka dni później wykryto COVID-19. O tym, że był zakażony, dowiedziałem się pocztą pantoflową. Od sześciu dni nie poznałem wyniku mojego testu.
Ratownictwo medyczne aż kipi od problemów. Brakuje nie tylko ratowników, ale i lekarzy. A szpitalne oddziały ratunkowe pękają w szwach.
Szpital Wincentego a Paulo w Gdyni odrzucił w konkursie oferty 11 ratowników. - To oznacza, że od września SOR będzie miał zmniejszoną obsadę o 1/3 i będzie najprawdopodobniej niezabezpieczony - alarmują pracownicy szpitala.
Pijani pacjenci zalegają na trójmiejskich oddziałach ratunkowych nawet 20 godzin. Bo nie ma gdzie ich przekazać. - Część to "ofiary" wieczorów kawalerskich. Niektórzy tak pijani, że nie ma z nimi kontaktu - mówią ratownicy.
Im więcej będziesz pracować, tym większą stawkę za godzinę otrzymasz - proponuje ratownikom medycznym gdyński szpital. - To wyzysk - komentuje ratownik Krzysztof Kotliński. A prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych alarmuje: - Doszliśmy do ściany.
Wszyscy ratownicy medyczni pracujący w zespołach ratownictwa medycznego przy szpitalach w Malborku i Nowym Dworze Gdańskim złożyli wypowiedzenia z pracy. Jak mówią, mają znacznie niższe pensje niż ich koledzy w innych miastach. Zarząd spółki potwierdza i przyznaje, że podległe mu ratownictwo jest najniżej opłacane w województwie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.