Policjanci z Pruszcza Gdańskiego zatrzymali 41-latka podejrzanego o zabójstwo innego mężczyzny. Napastnik zaplanował swoją zbrodnię i przedstawiał fałszywą wersję zdarzenia.
Upalne temperatury przyspieszyły rozkład. Jedna ręka wysuwała się nad głowę. Ubrania leżały pod zwłokami - czerwona bluza dresowa i niebieska sukienka w białe kwiaty. Obok rzucono sandały i białe rajstopy. Milicjanci szybko skojarzyli, że ofiarą może być córka ich niedawnego kolegi po fachu.
30-letni Robert G. z Gdańska na przyjazd policji czekał przed domem swojej 25-letniej narzeczonej. Ubrudzony krwią, był ubrany tylko w bieliznę. Wcześniej zażył narkotyki, po których miał urojenia. Prokuratura zakończyła śledztwo.
Nie dwóch, ale czterech policjantów z wydziałów dochodzeniowo-śledczego i kryminalnego komendy wojewódzkiej będzie tropić sprawców zabójstw, którzy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie.
57-letni przedsiębiorca rolny z Kaszub został uprowadzony, brutalnie pobity i wrzucony do dołu z wapnem, kiedy jeszcze żył. Sprawcy chcieli przejąć majątek ofiary szacowany na milion złotych.
Do śmietnika w centrum miasta ktoś wyrzucił nadpalone zwłoki noworodka, dziewczynki. Policjanci nie znaleźli sprawcy, po drodze gubiąc i niszcząc dowody. Czy dziś są jeszcze choć minimalne szanse, by wyjaśnić zbrodnię sprzed lat?
Śledczy mają pewność, że 17-letnia Agata chciała skończyć z życiem. Plan wprowadzała konsekwentnie, od miesięcy, i co najgorsze - skutecznie. Nie wiadomo tylko dlaczego.
W Nowym Porcie nocą z 27 na 28 grudnia 1984 r. zginął Władysław G. Mężczyzna został skatowany, a w zakładzie pracy, którego pilnował, dokonano kradzieży. Potencjalni sprawcy zostali zatrzymani kilka miesięcy po zabójstwie. Jeden z nich przyznał się do zbrodni, ale sprawę umorzono, gdy okazało się, że podejrzanych mieli katować milicjanci. Czy po tylu latach uda się znaleźć mordercę?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.