Na jednej z gdyńskich grup facebookowych rozgorzała dyskusja odnośnie słuszności koszenia trawników. "Już nie ma trawy, tylko żółta pustynia" - wskazują jedni. "Niekoszone trawniki to siedliska kleszczy i psich kup" - argumentują drudzy. Co na to specjaliści?
Na forum mieszkańców Banina padają żarty o podlewaniu trawników, ale sprawa jest poważna. Przez nagminne podlewanie ogródków w gminie Żukowo coraz częściej jest problem z dostawami wody, której regularnie brakuje w kranach.
Wolne Rzeki. Tamy wpływają na wszystko, co żyje w rzece i dookoła niej. Niedawno przekonali się o tym mieszkańcy Płocka.
Gminy apelują o powstrzymywanie się od podlewania ogródków, trawników oraz napełniania przydomowych basenów, bo w niektórych miejscach brakuje wody. Choć to bardzo ważne, warto pamiętać, że przede wszystkim potrzebne są systemowe zmiany.
Dwie kaszubskie gminy - Chmielno i Przodkowo - apelują do mieszkańców o oszczędzanie wody. Chmielno walczy z kradzieżami wody z hydrantów przeciwpożarowych.
To jeden z najbardziej ekologicznych sposobów na walkę z suszą. Oprócz tego cieszy oko. Teraz także mieszkańców Sopotu.
Gdańsk ogranicza skutki suszy. Na terenach objętych w mieście akcją #wysokatrawa pojawiać się będą tabliczki z napisem "Nie kosimy z powodu suszy".
W Warszawie pojawił się pomysł, aby opłaty za wywóz śmieci uzależnić od zużycia wody. Taki system promuje ekologiczne nawyki. Jak do takiej propozycji podchodzą Gdańsk, Gdynia i Sopot?
Kilka deszczowych dni nie oznacza, że susza nam już nie grozi. I choć wielu z nas stara się oszczędzać wodę, to mało kto wie, jak wiele jej marnujemy, wyrzucając żywność.
Zaprzestanie koszenia trawy to mała, ale ważna cegiełka, żeby zapobiec suszy i jej negatywnym skutkom. Zwłaszcza że grozi nam susza największa od pół wieku. Gdańsk do niezbędnego minimum ograniczył koszenie trawników, teraz zachęca do tego innych.
Odnowiony skwer przy ulicy Podmłyńskiej w Gdańsku budzi kontrowersje. Część mieszkańców krytykuje inwestycję - w miejscu, w którym miał powstać ogród deszczowy, większość przestrzeni zajmuje kamienna nawierzchnia.
Gdański Zarząd Dróg i Zieleni w ostatnich dniach wysiał aż 4500 metrów kwadratowych kwietnych łąk w kilku częściach miasta. Już latem zachwycać będą one bogactwem kolorów kwiatów, zapewnią bioróżnorodność i pomogą w zatrzymywaniu wody.
Każdy z nas choć trochę może złagodzić skutki suszy, zaopatrując się w zbiornik na deszczówkę. Z pomocą przychodzą miasta.
Sopot jako jedyne miasto w Trójmieście wykorzysta wodę z basenu. Zamiast trafić do kanalizacji woda z basenu podleje sopocką zieleń. To choć trochę złagodzi skutki suszy.
- Mimo że w ostatnich dniach padało, nie możemy mówić o poprawie sytuacji, ponieważ zagrożenie suszą rolniczą się nie zmniejszyło. Oznacza to w konsekwencji wysychanie gleb i brak wody dostępnej dla roślin. W takiej sytuacji, jeżeli nie będzie padać, uprawy i rośliny zaczynają więdnąć - mówi Bogusław Pinkiewicz z Wód Polskich w Gdańsku.
Susza wpłynie także na życie ryb, a człowiek zamiast im nie przeszkadzać - bo ryby potrafią sobie poradzić - szkodzi im coraz bardziej.
Dotacje do ogrodów deszczowych, rzadsze koszenie trawy i beczki magazynujące wodę. Sprawdziliśmy, jakie działania podejmują Gdańsk, Sopot i Gdynia, żeby ograniczyć negatywne skutki suszy.
- W całym kraju jest krytycznie. Na Pomorzu jest źle, ale jeśli pogoda się utrzyma i nie pojawią się opady, będzie jeszcze gorzej - ostrzega Paweł Staniszewski z IMGW.
Niemal każdego dnia na Pomorzu płoną lasy i pola. Leśnicy uważają jednak, że nie ma na razie podstaw do wprowadzenia zakazu wstępu do lasów.
Nie chcemy wydawać majątku na jedzenie, chcemy, żeby z kranów leciała woda i żeby nikt nie racjonował nam dostaw energii. Ale właśnie to nam grozi wraz z nadejściem suszy.
Susza jest ekstremalnym zjawiskiem pogodowym. W naszym kraju jest już tak źle, że Wody Polskie zabrały się za tworzenie pierwszego w Polsce planu przeciwdziałania skutkom suszy.
Od 30 do 60 procent upraw na Pomorzu może zostać straconych z powodu suszy - wynika ze wstępnych danych wojewody oraz urzędników marszałka. Rząd apeluje do samorządów, aby jak najszybciej szacowały straty, bo na pomoc dla rolników ma 800 mln zł. - To za mało, trzeba umieć gromadzić wodę i przestać dotować węgiel - mówi ekspert Marcin Gerwin.
Stan królowej polskich rzek jest tak niski, że w niektórych miejscach można przez nią przejść w kaloszach. Statki utknęły na mieliznach, giną ryby, poważne problemy mogą mieć także duże firmy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.