Rozmawiałam z ludźmi, którzy tęsknią za lasem, śledzą proces komendantów obozu harcerskiego, ale przede wszystkim wciąż ze strachem spoglądają w niebo.
Ciało w sobotnie popołudnie zauważyli spacerowicze przechadzający się promenadą nad kanałem Brdy. Na miejscu wciąż pracują policjanci i prokurator.
Przed sądem stanęli komendant obozu harcerskiego w Suszku, jego zastępca oraz były dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa Starostwa Powiatowego w Chojnicach. W środę sąd pierwszej instancji wydał wyrok.
- Sadzimy sosny, modrzewie, dęby, buki, brzozy, klony i lipy. Ale w niektórych miejscach przyroda odnawia się na części powierzchni naturalnie, bez ingerencji człowieka - mówi Mariusz Brunka, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Rytel.
Synoptycy działali na bieżąco, zgodnie ze stanem wiedzy oraz ich doświadczeniem, a podejmowane przez nich decyzje wynikały z przekonania o ich słuszności - uznała prokuratura i umorzyła śledztwo.
Prokuratura Okręgowa w Słupsku skierowała do sądu akt oskarżenia. Przed sądem staną komendant obozu harcerskiego w Suszku, jego zastępca oraz dyrektor wydziału bezpieczeństwa Starostwa Powiatowego w Chojnicach.
Michał Dworczyk, szef Kancelarii Premiera: - Nie ma możliwości zweryfikowania wszystkich osób, które pojawiają się na spotkaniach, które są organizowane z godziny na godzinę czy z minuty na minutę.
O nawałnicy sprzed dwóch lat przypominają pojedyncze drzewa pośród pustych pól, gdzie rosły sosny. Ale wzdłuż szlaku wodnego Brdy nadal jest pięknie, warto tu przyjeżdżać.
Mieli oni nie wprowadzić najwyższego, czyli trzeciego stopnia zagrożenia silnym wiatrem. Trzeci stopień oznacza, że do akcji gotowe byłyby wszystkie służby i rządowe centrum bezpieczeństwa.
Andrzej Duda zachęcał w piątek w okolicach Rytla do sadzenia drzew. - To sabotaż. Korzenie się nie przyjmą, bo przez suszę ziemia przypomina popiół - oburza się jeden z mieszkańców sołectwa. Leśnicy uspokajają: - Co roku zdarza się kilka procent uschniętych sadzonek.
Pieniądze potrzebne są na bieżące wydatki dla rodziny - dojazdy i zakwaterowanie. A przecież wkrótce potrzebne będą pieniądze na skomplikowane operacje, rekonstrukcje, przeszczepy, a w końcu na rehabilitację. Potrzeba ok. 400 tys. zł.
"Okazuje się, że w Polsce można poradzić sobie ze skutkami żywiołu, ale strasznie trudno wygrać z ludzką podłością" - napisali mieszkańcy sołectwa Rytel po informacji, że ich sołtys Łukasz Osowski rezygnuje z funkcji. Samorządowiec zasłynął z organizowania pomocy mieszkańcom gmin, przez które w sierpniu 2017 r. przeszła potężna nawałnica
W miejscowości, przez którą 1,5 roku temu przeszła nawałnica, liczą, że po 40 latach znowu będą mieli siedzibę gminy.
Zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał ówczesny szef Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzaniu Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Chojnicach. Z powodu jego zaniedbania informacja o nawałnicy nie dotarła do komendanta obozu harcerskiego w Suszku, gdzie w sierpniu 2017 r. pod powalonymi drzewami życie straciły dwie nastolatki.
Porządkowanie lasów po nawałnicy to gigantyczna operacja, za którą stoją duże pieniądze. Na sprzedaży powalonego drewna Lasy Państwowe zarobiły już ponad 800 mln zł. Kupują głównie producenci papieru, celulozy i palet. Kłody trafiają także do Estonii, Węgier, Szwecji i w kontenerach - do Chin.
Wojciech często ma ochotę chlapnąć kogoś w pysk. "Nie da się rąk utrzymać, nerwy mam zszarpane. Gdy mówię, jak jest, słyszę, że mam nie p***ić, bo tyle tysięcy dostałem, a narzekam". Od nawałnicy mija rok, a wiele osób, jak Wojciech, wciąż ma traumę.
Niektórzy nawet nie chodzą ścieżkami, które prowadzą przez tereny po nawałnicy. Ludzie szukają innych lasów, wyjeżdżają za Rytel - mówi rok po katastrofalnej nocy (z 11 na 12 sierpnia 2017 r.) Łukasz Ossowski, sołtys Rytla.
"Sceneria jak z planu filmowego za miliony", "pole bitwy, gdzie starły się potężne żywioły". Tereny po nawałnicy budzą i strach, i podziw. Marszałek pomorski zachęca do turystyki, a za wstęp do lasu grozi 500 zł mandatu.
Prawie dziesięć godzin walczyli w środę strażacy z Chojnic z pożarem lasu w nadleśnictwie Rytel. Paliły się tereny po nawałnicy i składowane na nich drewno. - Zagrożenie pożarowe na tym obszarze jest bardzo duże - ostrzegają strażacy
Mieszkańcy wsi mówią o Łukaszu Ossowskim, że jest najlepszym sołtysem na świecie. Kiedy w sierpniu ubiegłego roku przez wieś przeszła nawałnica, która powaliła kilka hektarów Borów Tucholskich, skrzyknął ludzi i zabrał się do działania. O małym Rytlu dowiedziała się wtedy cała Polska.
Rytel po nawałnicy z sierpnia ubiegłego roku nie jest już taki sam, ale turystom to nie przeszkadza. Wolnych pokoi jest jak na lekarstwo. Nieco podupadły tylko spływy kajakowe po Brdzie i słynna z pstrąga restauracja nad Zaporą w Mylofie, jednym z najbardziej dotkniętych kataklizmem miejsc w gminie Czersk.
W Borach Tucholskich, w miejscu zmiecionego przez wichurę lasu, zaczynają pojawiać się nowe drzewa. Codziennie sadzeniem zajmuje się kilkanaście osób.
Przed kilkoma tygodniami ukazała się najnowsza płyta rapera L.U.C-a - "Good L.U.C.K". Klip do utworu "Fruń" z Karoliną Czarnecką i Laboratorium Pieśni powstał w Rytlu, Gdyni i Sopocie.
Ruszyła zbiórka podpisów pod listem poparcia dla inicjatywy powstania gminy Rytel. Burmistrz Czerska: - Taka decyzja byłaby ekonomicznie bezzasadna.
Pluszaki, piłki nożne oraz gry planszowe - takie prezenty dla przedszkolaków oraz uczniów szkół podstawowych z gminy Czersk przygotowała firma Lotos. Dzieci oraz ich rodzice przebywają w Gdańsku od poniedziałku na zaproszenie UG.
Ministerstwo Rozwoju i Finansów zwolni z podatku od darowizn osoby poszkodowane w nawałnicach. Informację o tym zamiarze ministerstwo przekazało w sobotę na swoim oficjalnym profilu na Twitterze.
W sobotni poranek premier Beata Szydło wraz z ministrami Mariuszem Błaszczakiem i Antonim Macierewiczem odwiedzili dotknięte nawałnicą gminy na Pomorzu. W rozmowach z dziennikarzami podkreślali chęć rządu do wypłacania zapomóg dla poszkodowanych mieszkańców i atakowali opozycję, w tym przede wszystkim marszałka województwa.
W Borach Tucholskich latem zwykle słychać, jak kłócą się sroki. Teraz słychać tylko warkot pił. Tydzień po nawałnicy mieszkańcy nadal nie mogą otrząsnąć się z traumy. Skutki będą odczuwać latami
Tydzień po nawałnicy Rytel ma już wystarczającą ilość sprzętu i żywności. Ale inne gminy nadal potrzebują pomocy. Na szczęście energia nie słabnie. - Mamy zgłoszenia od osób z różnych części Polski. Przyjadą na weekend, by pomóc poszkodowanym - mówi Michał Szczupczyński, koordynator powołany przez marszałka
Pan Grzegorz wraz ze swoją partnerką Natalią na kilka godzin utknęli na trasie w środku nawałnicy, która pustoszyła Pomorze. Przed ich samochodem przewracały się drzewa, a przez ulewę widoczność spadła do kilku metrów. Dramatyczne chwile nagrała samochodowa kamera.
Łukasz Ossowski na miejscu pojawia się pierwszy, a wychodzi ostatni. Każdy czegoś od niego chce, a on dla każdego znajduje czas, jeśli nie teraz, to za pięć minut. Wszyscy mieszkańcy mają numer jego telefonu. Jest tak, odkąd trzy lata temu został sołtysem Rytla.
Kiedy premier Beata Szydło zapewnia, że rząd jest gotowy uruchomić dodatkowe siły do usuwania skutków nawałnic, wojewoda Dariusz Drelich stwierdza: nie będziemy wzywać wojska do zbierania gałęzi, do zamiatania liści.
Choć 10 tys. gospodarstw domowych wciąż jest bez prądu, drogi są nieprzejezdne, a ludzie mają problemy z odszkodowaniami, wojewoda pomorski Dariusz Drelich (PiS) nie chce wprowadzić stanu klęski żywiołowej na terenach zniszczonych przez nawałnicę. Nie wyjaśnia też, dlaczego wojsko wezwał dopiero po dwóch dniach
Większość działań prowadzą ochotnicy albo straż pożarna. Wszyscy liczyliśmy, że pomoc wojska nadejdzie najpóźniej w sobotę po południu. Wojsko pojawiło się w poniedziałek wieczorem - mówi Łukasz Ossowski, sołtys leżącego pod Chojnicami Rytla.
Samochód wojskowy, którym do wsi Rytel w Borach Tucholskich przyjechał we wtorek minister Antoni Macierewicz... ugrzązł w gęstym błocie. Wyjść z opresji szefowi MON pomogli mieszkańcy pobliskiej wsi.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.