W akcji ratunkowej bierze udział ekipa nurków Państwowej Straży Pożarnej. Niewykluczone, że w akcji wykorzystana zostanie komora hiperbaryczna.
- To była skomplikowana i trudna akcja - mówią ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), którzy ewakuowali załogę i odholowali do portu w Ustce jacht "Tetras".
Chłopiec wpadł do wody, ale zdołał się z niej wydostać i przeszedł na zamarzniętą taflę. Na miejscu pojawili się policjanci, pomogli też przechodnie.
Szwedzka prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 37-letniej Polki i jej 7-letniego syna. Wstępnie przyjęto, że doszło do zabójstwa i samobójstwa. Ze statku zabezpieczono monitoringi i tzw. czarną skrzynkę.
Z pokładu promu Stena Spirit, który płynął w czwartek z Gdyni do Karlskrony, wypadło 7-letnie dziecko. Na ratunek skoczyła jego 36-letnia matka. Oboje zostali wyciągnięci z wody przez ratowników i przetransportowani śmigłowcami do szpitala w Szwecji.
Na Atlantyku trwają poszukiwania turystycznej łodzi podwodnej "Titan", którą kilka majętnych osób chciało dotrzeć do wraku "Titanica". - Takie komercyjne eskapady zdarzały się już wcześniej, ale dotąd jednostkami zbudowanymi przez wojsko albo do celów naukowych - podkreślają eksperci.
- Turysta wchodzi do takiego zamkniętego pojazdu i wie, że chwilę wcześniej podpisał papier, w którym zgadza się, że może umrzeć - mówi Karina Kowalska, kustoszka Muzeum Nurkowania.
- Jeśli doszło do rozszczelnienia kabiny głównej, to nikt nie przeżył. Nie ma szans, żeby zalało ich np. do połowy, to ciśnienie 400 atmosfer, pierwsze krople działają jak kule karabinu - Tomasz Stachura, jeden z najbardziej aktywnych nurków wrakowych na Morzu Bałtyckim, opowiada o swoich przypuszczeniach związanych z zaginięciem batyskafu "Titan".
Trzech mężczyzn wypłynęło małą łódką w środku nocy, przy sztormowej pogodzie, na tor podejściowy do gdańskiego portu. Ze sobą mieli profesjonalny sprzęt podwodny: kombinezony, drona i skuter. Po kilku godzinach wzywali pomocy przez telefon komórkowy. Policjantom powiedzieli, że szukali bursztynu i puszczono ich wolno.
- Na miejscu pojawiły się służby, a mieszkańcy schodzili się, żeby pomagać w kopaniu w ziemi. Częstowali herbatą i kawą z termosów. Miałam doświadczenia z ratowaniem zwierząt, ale takiej akcji dotąd nie widziałam - mówi mieszkanka Witomina.
Do wypadku na Motławie doszło w sobotę po południu na wysokości Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Wszystkie poszkodowane osoby zostały wyciągnięte z wody, policja poinformowała, że zmarły już trzy osoby. Wcześniej wiadomo było o śmierci jednej.
Zakończyła się akcja mająca na celu znalezienie człowieka, który w poniedziałek rano wypadł za burtę wypływającego z Gdyni do Karlskrony promu Stena Spirit.
Mężczyzna zasłabł podczas gry w siatkówkę. Jak przyznają ratownicy, dojazd do niego bardzo utrudnił im tłum niesubordynowanych plażowiczów. - Ludzie mieli problem nawet, żeby na widok naszego nadjeżdżającego pojazdu przesunąć nogi - opowiada Grzegorz Pegza z Ochotniczej Straży Pożarnej w Jantarze.
32-letni mężczyzna, który w środę brał udział w akcji ratunkowej na plaży w Jantarze, zmarł w szpitalu. Z innymi plażowiczami utworzył łańcuch życia, gdy pojawiła się informacja, że w wodzie zaczął tonąć człowiek.
Kilka minut przed godz. 14 na numer alarmowy 112 wpłynęło zgłoszenie od ratowników, którzy udzielali pomocy kobiecie wyciągniętej z wody w Sobieszewie. 48-latka śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego została przetransportowana do szpitala.
Mężczyzna ubrany w szarą kurtkę wypadł z pokładu promu Stena Vision. Poszukiwania trwały kilka godzin, nie udało się odnaleźć zaginionego.
W niedzielę szwedzkie służby ratownicze poszukiwały mężczyzny, który wypadł za burtę z pokładu promu Polferries. Nikogo nie odnaleziono.
Strażacy za pomocą sań wyciągnęli wilka na brzeg jeziora. Niestety, zwierzę nie przeżyło.
Strażacy najpierw musieli określić, gdzie dokładnie w przewodzie wentylacyjnym znajduje się kot, a potem wykuć dziurę w ścianie. Wydobyte zwierzę jest całe i zdrowe.
"Z dużą dozą prawdopodobieństwa uratowali podróżnemu życie" - napisał marszałek województwa pomorskiego, który w mediach społecznościowych nagłośnił bohaterską postawę.
31-latka z wody próbowali wyciągnąć plażowicze, którzy stworzyli tzw. łańcuch życia, ale mężczyzny nie udało się uratować. W Kątach Rybackich 47-latek wszedł do wody po syna. Synowi udało się wyjść na brzeg, ojciec nie zdołał.
Wakacje 2020. Plażowicze korzystają ze słonecznego dnia nad morzem. Ale wielu z nich za nic ma silny, znoszący wiatr i do wody bierze ze sobą flamingi, dmuchane koła i materace.
Mężczyznę stojącego po pas w wodzie wśród trzcin wyciągnęli na brzeg policjanci. 35-latek znajdował się w stanie hipotermii, temperatura jego ciała wynosiła ok. 28 st. C.
W piątek po południu podczas kąpieli w Bałtyku zaginęło dwóch nastolatków w wieku 16 i 17 lat. Jeden z nich został odnaleziony, ale pomimo reanimacji zmarł. Godzinę później ratownicy odnaleźli też ciało drugiego z chłopców.
- Procedury specjalistyczne wobec osoby, której życie jest zagrożone, powinny być podjęte najpóźniej do 30 minut od chwili zdarzenia. I w przypadku prezydenta Adamowicza zostały one podjęte - mówi prof. dr hab. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej.
W nocy z poniedziałku na wtorek załoga śmigłowca ratownictwa morskiego Anakonda udzieliła pomocy trzyosobowej rodzinie z Niemiec. Ich jacht stracił sterowność i dryfował po Bałtyku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.